Andrzej Kulka » Przewodniki - Przez Świat III » Korea Południowa
Korea Południowa

Bogna Jankowska


4 marca

Ciąg dalszy zwiedzania Kyongju - różne "drobne" obiekty (kolejne grobowce, pomnik Hwarangów...). Ponadto załatwienie spraw "organizacyjnych": wymiana pieniędzy, wysyłanie kartek itp.

5 marca

Zwiedzanie świątyni Kirimsa.

Dojazd jest trochę trudniejszy niż w przypadku Pulguksy, gdyż nie ma bezpośredniego połączenia. Trzeba wsiąść do autobusu jadącego do Taebon i najlepiej powiedzieć kierowcy nazwę świątyni, a wtedy zatrzyma się na odpowiednim rozwidleniu. Stamtąd pieszo jest mniej więcej godzinę drogi asfaltówką odchodzącą od drogi głównej. Po drodze po lewej stronie widać dużą ,drewnianą bramę, a za nią wykutą w skale płaskorzeźbę Buddy. Wokół posągu coś w rodzaju drogi pokutniczej. Wizerunek obchodzi się górą, wspinając się za pomocą specjalnych lin. Po drodze nisze z małymi posążkami Buddów. Sama świątynia, podobnie jak Pulguksa, to ogromny kompleks. Dodatkową atrakcją jest targ z różnymi ziołami i przyprawami - głównym towarem jest żeń-szeń (insam).

6 marca

Bardzo ciekawym miejscem w pobliżu Kyongju jest wioska wegetariańska (saengshik maul). Dosyć trudno tam dotrzeć. W przewodniku miałam tylko ogólne informacje, ale pytając kogo się tylko dało, trafiłam przypadkiem na pana, który nie tylko był tam już kilka razy i tego dnia też jechał w tym kierunku, ale jeszcze na dodatek mówił po angielsku. Zainteresowanym objaśniam drogę: najpierw trzeba dojechać do miejscowości Ahwa (autobusem z dworca lokalnego), potem dojść do miejscowości Ura (z Ahwa drogą w lewo, stojąc tyłem do Kyongju - najlepiej dopytać się w Ahwa, która to droga). Mijając Ura, cały czas tą samą drogą wchodzi się w góry. Po około godzinnej wspinaczce dochodzi się do rozwidlenia, gdzie należy skręcić w prawo. Stamtąd jeszcze około10 minut drogi.

Sama wioska to podobno jedno z siedmiu takich miejsc w Korei. Z zewnątrz wygląda nieciekawie, po prostu osiedle murowanych domów i kościół. Od innych miejscowości odróżnia ją lokalizacja (daleko od cywilizacji) i dieta mieszkańców (składająca się z owoców lasu: igieł sosnowych, ziół, korzonków. Wszystkie te składniki zbierają sami, suszą we własnych domach i potem sporządzają z tego mieszanki. Wszystko to jedzą na surowo. We wtorki organizują targi dla gości z zewnątrz, gdzie sprzedają zioła i inne przysmaki. Na wyprawę tam trzeba przeznaczyć przynajmniej pół dnia. Mnie tego dnia nie udało się już zobaczyć nic konkretnego.

7 marca, Pusan

Przejazd autobusem do Pusan (2100 W).

Lepiej jest jechać pociągiem, bo wtedy dojeżdża się do samego centrum. Ponieważ w Kyongju miałam zdecydowanie bliżej na dworzec autobusowy, więc zdecydowałam się na ten środek lokomocji. W Pusan, po przyjeździe autobusem trzeba dojść do stacji metra, która jest tuż obok dworca i dobrze ją widać (w tym miejscu linia biegnie już nad ziemią ). Najlepiej dojechać najpierw do stacji kolejowej (metro ma jedną linię i są oznaczenia po angielsku). Na przeciwko wejścia na dworzec jest informacja turystyczna, gdzie warto się zaopatrzyć w plan miasta, można zarezerwować bilet na prom. Tam też doradzono mi, gdzie mogę zostawić plecak.

Popołudnie spędziłam wędrując po różnych zakątkach miasta (ciekawostka: w pobliżu przystani - kawiarnio-pizzernia "POLKA" !). Próbowałam zdobyć szczyt w parku Taeshin, ale na samą górę jednak nie dotarłam.

Wieczorem wypływam promem w kierunku wyspy Cheju (bilet 3 klasy - 15200 W - płynie się całą noc), Przechyły tak duże, że jedyną sensowną czynnością podczas rejsu było leżenie. Podobno na tej trasie nie jest to rzadkością, warto więc kupić sobie na przystani specyfik o nazwie Kimite (1000 W) w biało-zielonkawym opakowaniu. Jest to środek zapobiegający chorobie lokomocyjnej. W środku jest mała blaszka, którą należy przykleić tuż za uchem (wystarczy tylko z jednej strony), działa więc zewnętrznie. Nie wiem, czy zawdzięczam to tej właśnie "blaszce", ale całonocną huśtawkę zniosłam bez żadnych problemów. Uwaga! prom kursuje do dwóch miejscowości wyspy Cheju. Korzystniej jest popłynąć do miasta Cheju (nie Sogwip'o).

8-9 marca, Wyspa Cheju

Po zejściu na ląd zostawiłam plecak w jednym z małych hotelików w pobliżu przystani (Hanil yoinsuk,10 tys.W za pokój, ciepło i przyjemnie, chociaż stan łazienki pozostawiał wiele do życzenia) i korzystając z rady przewodnika pojechałam na lotnisko, żeby zapytać się o wycieczki objazdowe po wyspie. Okazało się, że poza sezonem nie ma wycieczek dla obcokrajowców. Musiałam jednak wyglądać na zmartwioną, bo pani po chwili wahania zaproponowała mi wycieczkę "koreańską" (37 tys. W - 2 dni, wliczone dwa posiłki i bilety wstępu do podstawowych obiektów). Pani z biura przedstawiła mnie przewodniczce. Korzystając jeszcze z jej pomocy ustaliłyśmy podstawowy zestaw szyfrów (przewodniczka nie mówi po angielsku). Uczestnicy, poza mną, to jedno młode małżeństwo, dwóch starszych panów i spora grupka pań w wieku emerytalnym. Mimo pewnych zastrzeżeń wycieczka była dobrym sposobem, żeby w możliwie krótkim czasie zobaczyć obiekty porozrzucane po całej wyspie.

Najbardziej jednak podobała mi się atmosfera samej wycieczki. Rozbawione towarzystwo (może oprócz izolującej się młodej pary) śpiewało, chichotało i dowcipkowało przez całe dwa dni. Zupełnie nie zrażone barierą językową panie wciągnęły mnie do swojego towarzystwa i bezustannie zabawiały "rozmową". Ogólnie rzecz biorąc bawiłam się świetnie i było to jedno z przyjemniejszych doświadczeń całego wyjazdu. Z "konkretnych" obiektów zobaczyliśmy: świątynię Sanbanggulsa, dolinę Ch'onjiyon, jaskinię Hyopchegul, krater wulkanu Sangumburi, skałę Songsanilch'ulbong oraz ogromną palmiarnię.

Źródło: TravelBit

TravelBit Tekst pochodzi z książki
wydanej przez Agencję Travelland
prowadzonej przez
Centrum Globtroterów TravelBit

 warto kliknąć

<< wstecz 1 2 3 4 5 dalej >>
Przewodniki - Przez Świat III
WARTO ZOBACZYĆ

Indie: Twarze Bharatu
kontakt
copyright (C) 2004-2005 Andrzej Kulka                                             powered (P) 2003-2005 ŚwiatPodróży.pl