Pamir - Pik Lenina (7134 m n.p.m.)
|
|
|
Pik Lenina (7134 m n.p.m.) - wyrasta ponad najwyższą wyżyną świata - Pamirem i jest jednym z najwyższych jej szczytów. Położony na granicy Tadżykistanu i Kirgizji w północno-wschodnim Pamirze, nazywanym Zaałtajskim, tworzy potężny masyw pokryty wiecznym śniegiem i licznymi lodowcami.
Od Ałtaju oddziela go rzeka Kazył-Su. Główne pasmo ma długość 150 km. Pierwotnie nazwany Pikiem Kaufmana przez A.P. Fedczenke, nazwę zmieniono w 1928 roku kiedy to 28 czerwca został pierwszy raz zdobyty przez Niemców (E. Allwein, E. Schneider i K. Wien) wchodzących w skład radzieckiej wyprawy naukowej pod patronatem Akademii Nauk ZSRR. Wejście nastąpiło przez wschodnią grań z przeł. Krylenki i była to w ówczesnym czasie najwyższa góra zdobyta przez człowieka. Co ciekawe Związek Radziecki tego wejścia nie uznał i w Rosji za pierwszych zdobywców uznaje się wyprawę z 1934 roku (K. Czernucha, W. Abałakow, I. Lykin), oczywiście czysto rosyjską.
|
Dolina przed masywem Piku Lenina |
Obecnie na Piku Lenina jest 16 różnych dróg (9 z południa, 7 z północy) i żadna nie ma wyceny poniżej 5A. Najpopularniejsza z nich przez Pik Razdielna, a następnie wiodąca zachodnią granią, powstała w roku 1954. Z około 150-200 osób wspinających się rocznie na tę górę na szczycie staje około 10-20. Wśród wspinaczy są oczywiście amatorzy ale również alpiniści, którzy mają nierzadko na swoim koncie ośmiotysięczniki, a dochodzą co najwyżej do trzeciego obozu 6120 m. Rozrzedzone powietrze jest główną przeszkodą w drodze na szczyt. Powyżej 5000 metrów raczej nikogo nie omija ogólne osłabienie związane ze zdobywaniem wysokości, bardzo często występują bóle głowy i inne dolegliwości. Wysokość 6000 nazywana jest pierwszą strefą śmierci. Powyżej niej organizm człowieka nie podlega regeneracji. Drugim problemem jest stabilność pogody, a właśnie z jej braku Pamir słynie. Kłopoty z pogodą były przyczyną wielu niepowodzeń i tragedii na tej górze, dlatego ciągła łączność z bazą i komunikaty meteo to bardzo istotny element akcji górskiej.
|
Wojciech Suchy |
Wizja wyprawy powstała niespełna miesiąc po moim powrocie z Elbrusa w 2003 roku. Po długotrwałych przygotowaniach, poszukiwaniach partnerów, patronów i sponsorów, wymianie licznej korespondencji z zagranicznymi agencjami turystycznymi, załatwieniu formalności wizowo-biletowo-dokumentacyjnych i zakupieniu odpowiedniego ekwipunku oraz wyżywienia byliśmy wraz z Krzyśkiem gotowi do drogi.
22.07.2004 czwartek
Wyjeżdżamy o 5.51 pociągiem IC Gdańsk - Warszawa. Do Warszawy docieramy szybko i bez przygód. Przesiadamy się na pociąg do Terespola a następnie "transgranicznym" pociągiem przekraczamy granicę z Białorusią i wysiadamy w Brześciu skąd mamy już wcześniej kupione bilety "plackartnyje" (leżące) na pociąg do Moskwy. (15 godzin podróży). W pociągu wykupujemy pościel i spędzamy noc na stosunkowo jeszcze wygodnych leżankach.
23.07.2004 piątek
Rano dojeżdżamy do Moskwy jednak na lotnisku jesteśmy po 18.30. Tu okazuje się, że bagaż trzeba jeszcze odpowiednio zabezpieczyć co zajmuje nam sporo czasu i do odprawy stawiamy się o 20.55 czyli 35 minut przed odlotem. Niestety jest to zbyt późno - odprawę pasażerów na nasz lot zakończono 15 minut wcześniej. Zwłoka w Moskwie kończy się dla nas koniecznością kupienia nowych biletów na kolejny lot, nocą spędzoną na lotnisku i, co najgorsze, dniem straty w wyprawie.
24.07.2004 sobota
Nasz nowy samolot do Biszkeku odlatuje dopiero o 16.10. W stolicy Kirgizi lądujemy zbyt późno aby złapać połączenie do Osz a to oznacza kolejny dzień straty - musimy czekać do rana L.
25.07.2004 niedziela
Nazajutrz, po otwarciu kas okazuje się, że wolne miejsca są dopiero na lot o 15.20 zatem nie pozostaje nic innego jak czekać. W Osz, skąd mamy jechać w góry, jesteśmy o 16.20. Szczęśliwi, że wreszcie dotarliśmy wypatrujemy przedstawicieli agencji, która miała przygotować dla nas miejsce w hotelu, transport do Base Camp (BC) i wszelkie niezbędne formalności związane z pobytem w Kirgizi, zwłaszcza w strefie przygranicznej. Niestety dopiero interwencja telefoniczna poskutkowała pojawieniem się na lotnisku Tatiany - przedstawicielki naszej agencji, która zawiozła nas do hotelu.
26.07.2004 poniedziałek
|
Plateau przez ktore prowadzi droga do Camp II |
Nazajutrz przyjechał przysłany przez Tatianę Misza i stwierdził, że mamy z nim jechać do BC za wcześniej ustaloną cenę. Zapakowaliśmy bagaż do miszowej Nivy i ruszyliśmy w - jak się miało niebawem okazać - pełną niespodzianek podróż do BC. Misza okazał się sympatycznym człowiekiem - typowym Kirgizem. Cztery miesiące w roku spędza wraz z rodziną w górach w jurcie u podnóży gór by zarobić na całoroczne utrzymanie. Trudni się transportem ludzi i bagażu. Po sezonie letnim wraca do miasta, gdzie żyje w dość obszernym domu. Według jego małżonki należy do ludzi średniozamożnych.
Do bazy Aczik-Tasz na wysokości 3620 m.n.p.m. docieramy o godzinie 2 w nocy! Z uwagi na późną porę gospodarz proponuje abyśmy przenocowali w namiocie bazowym. Jest to niewielki domek o szkielecie drewnianym z jednym oknem, pokryty dwuwarstwowym brezentem z lekkim ociepleniem. W środku stół, 2 krzesła i 2 zbite z desek prycze przykryte gąbką. Co najważniejsze można w tym domku swobodnie stanąć co nie byłoby możliwe w naszym namiocie.
Źródło: informacja własna
|