Andrzej Kulka » Przewodniki - Przez Świat I » Wyprawa do Tybetu
Wyprawa do Tybetu



Golmud - Lhasa

Wyjazd o 10:00 z Golmudu. Po 30 minutach, za miastem, pierwszy posterunek kontrolny. Potem, mimo, że przejeżdżaliśmy inne punkty, nie sprawdzano nas - może dlatego, że w rządowym autobusie każdy biały, który do niego wsiadł, musi mieć przepustkę. Inaczej po prostu nie wsiądzie. Przejazd trwał 36 godzin non-stop (z dwiema przerwami na jedzenie - o 12:00 pierwszego dnia i o 14:00 dnia następnego). Czasem jest krócej, czasem dłużej. Warto mieć przy sobie coś do jedzenia, picie, witaminę C (łagodzi skutki zmiany wysokości) i aspirynę ("rozrzedza" krew). Ponieważ jedzie się nocą na dużej wysokości (najwyższe przełęcze - 4000 i 5100 m npm), dobrze jest zabrać czapkę i ciepłą kurtkę, oraz spodnie z długimi nogawkami. Jest naprawdę zimno i czasem wieje przez szpary w oknach.

Po przyjeździe do Lhasy, z dworca autobusowego mikrobus zawiózł nas do hotelu (Banak Shol Hotel). Ceny w całym mieście takie same: najtańsze pokoje (czteroosobowe) kosztują 25Y/os, a dwuosobowe 30-50Y/os. Jak wszędzie w Chinach, tak i w Tybecie w pokojach są termosy z wrzątkiem, więc można sobie przygotować picie lub małe co nie co.

W Lhasie również warto mieć legitymację. Ceny wstępów: Potala 45Y (z leg. 15Y), Norbulinka 20Y, Drepung 10Y, Sera 5Y. Podobno w Tybecie jest tylko pięć dni deszczowych w roku. W praktyce dobrze jest mieć kurtki przeciwdeszczowe, bo jednak dość często niebo się zasnuwa. Najlepsze miesiące do zwiedzania to lipiec - sierpień; można chodzić w krótkich spodenkach, choć z drugiej strony lepiej nosić rzeczy długie i przewiewne, bo bardzo łatwo jest się spalić na słońcu. Dobrze jest też zaopatrzyć się w kapelusz z dużym rondem, bo kremy UV dość szybko topią się w upale.

Bardzo często za robienie zdjęć we wnętrzach trzeba płacić (zwykle 10 - 20Y, w Potali nawet i 110Y za zdjęcie!). My w tym celu mieliśmy masę aspiryny i zdjęcia Dalaj Lamy (kupione na targu za 1Y), co bardzo pomagało nawiązać przyjazny kontakt.

W Lhasie można kupić wszystko - skończyły się czasy, gdy Golmud był ostatnim etapem zaopatrzenia. Ceny: talerz warzywek 6 - 10Y, gruszki 5 - 6 Y za kg. Trzeba się targować, najlepiej na targu Baghor. Można też kupić chińskie puszki rybne (ok. 6Y), ale są obrzydliwe, więc nie polecam. Wypożyczenie roweru 2Y/godz. + kaucja 400Y. Przelot do Kathmandu 1790Y, autobus Lhasa - Kathmandu 240Y (Kathmandu - Lhasa 300Y).

Bilet na autobus do Ganden, kupowany na starym dworcu autobusowym koło Jokhangu, kosztuje 30 Y, a na nowym ok. 90Y. Podobnie rzecz się ma z biletami na autobus do Shigatse (40Y ze starego dworca). Są to autobusy z pielgrzymami, które zwykle odjeżdżają rano (7:00 - 8:00), a bilety kupuje się u kierowcy. O tym, że należy się zawsze upewnić co do ceny, przekonała się dwójka Holendrów - zażądano od nich 180Y. Wykłócili się na 80Y, ale to i tak sporo. Z reguły na postojach herbata podawana jest bezpłatnie, ale od naszych znajomych po posiłku zażądano 10Y od szklanki! Takie rzeczy nie zdarzają się często, ale lepiej uważać.

Lhasa - Samye - Nagarze - Lhasa

Kolejny etap to przejazd do Samye. Odjazd następuje, gdy zapełni się kolejny autobus (w naszym przypadku, zamiast o 7:30 odjechaliśmy o 9:00). Bilety kupuje się u kierowcy. Ceny: 27Y na starym dworcu, a 90Y na nowym. O 19:15 byliśmy przy promie (przeprawa kosztuje 2Y/os). Po godzinnej przerwie jeszcze godzinę jechaliśmy traktorem do wioski (5Y). Jest tam jeden hotelik (6Y za noc w czteroosobowym pokoju). Brak w nim łazienek, a mycie praktykowane jest w strumieniu przepływającym ok. 150 metrów od hotelu. Na pocieszenie rano dostaje się do pokoju duży termos z wrzątkiem. Prąd jest włączany w godzinach 20:30 do 22:00 lub 23:00. Ceny: ryż z warzywami lub mięsem 3Y, makaron z warzywami lub mięsem 3Y, piwo 3Y, kalafior 6Y, napoje w puszkach 4,5Y. Generalnie życie na prowincji jest dużo tańsze, ale też wyboru żadnego nie ma. Przydają się wtedy zupki w proszku jako odmiana (można zagęszczać ryżem).

W klasztorze obowiązuje opłata za zdjęcia (10Y). Dwie paczki aspiryny i zdjęcie Dalej Lamy pozwoliło nam szaleć 2 godziny z aparatami po całej świątyni.

Z Samye wróciliśmy tą samą drogą (8:00 wyjazd, 9:00 prom, a o 10:00 autobus do Lhasy). Można pojechać w przeciwną stronę do Tsetongu "stopem", ciężarówkami (zabierają - ceny do negocjacji). Trochę niekonwencjonalnie chcieliśmy przejechać do Gyantse omijając Lhasę z dala. Po dwóch godzinach zabrała nas ciężarówka do Nagarze (od mostu na Brahmaputrze koło Chushul około pięć godzin jazdy). Zapłaciliśmy 50Y za 4 osoby.

Nocleg w Nagarze (leży na wys. 4500 m npm) kosztował 10Y/os.

Przez dwa dni usiłowaliśmy wydostać się w kierunku Gyantse, ale okazało się to utopią. Autobusy nie kursowały, a ciężarówki na tej trasie nie chciały brać obcokrajowców (grożą za to duże kłopoty).

Uwaga! Jadąc z Lhasy po przygodę, nie zapomnij zabrać wystarczającej ilości yuanów. Na wsi po prostu dolar jest nieznany. Proponowano nam wymianę 10Y za 10 USD, gdy zaczęły kończyć się nam pieniądze. Lepiej więc zawczasu wymienić w dużym mieście dolary (lub inną walutę), bo potem mogą być prawdziwe kłopoty.

Ostatecznie za 70 Y (na cztery osoby) zabraliśmy się ciężarówką do Doilungdegen leżącego ok. 20 km przed Lhasą. Z Nagarze jest to około 5 godzin jazdy malowniczymi serpentynami obok jeziora Yamdrok Yamtso. Dalej mikrobusem dotarliśmy (5 Y) do Lhasy. Tym razem nocowaliśmy w osławionym Snowland Hotel (czteroosobowe dormitorium - 25 Y, pokój dwosobowy 30 Y; prysznice z gorącą wodą, czynne całą dobę). W pobliżu hotelu znaleźliśmy urocze knajpki Tashi 1 i Tashi 2 - znane miejsce spotkań i dobrego jedzenia.

Źródło: TravelBit

TravelBit Tekst pochodzi z książki
wydanej przez Agencję Travelland
prowadzonej przez
Centrum Globtroterów TravelBit

 warto kliknąć

<< wstecz 1 2 3 dalej >>
Przewodniki - Przez Świat I
WARTO ZOBACZYĆ

Seszele: archipelag ciszy
kontakt
copyright (C) 2004-2005 Andrzej Kulka                                             powered (P) 2003-2005 ŚwiatPodróży.pl