Wybrzeże
Wybrzeże śródziemnomorskie to następny etap mojej podróży obejmujący jednak nie tylko wybrzeże w ścisłym tego słowa znaczeniu, ale również tereny położone w głębi lądu. Bilet na autobus do Latakii kupuje się w kasie, a miejsca są numerowane (!). Autobus wlecze się niemiłosiernie (4 godz.), pokonując po drodze z rzadka zarośnięte góry Jabal an Nusayriyah. W Latakii dworzec znajduje się przy głównej ulicy 14 Ramadan St. Idąc dalej tą ulicą w kierunku jazdy dochodzi się do pomnika Assada - po lewej stronie znajduje się kilka hotelików z których polecam Kaukab ash Sharq - niesamowicie ciche i spokojne miejsce, gdzie za 5 USD można dostać jedynkę z prysznicem. W samym mieście nie ma nic interesującego. Jeśli zamierzacie odwiedzić agencje promową, to mogę wam zaoszczędzić drogi: z Syrii nie pływają żadne promy pasażerskie i nie zanosi się, że będą kiedykolwiek pływać.
Kilkanaście kilometrów od miasta leżą ruiny starożytnego miasta Ugarit - raczej rozczarowywujące płaskie murki dające pewien pogląd na jego rozplanowanie i wielkość. Poza tym dwóch namolnych sprzedawców "oryginalnych" glinianych tabliczek z najstarszym pismem na świecie. Wstęp 15 SYP. Najprościej dojechać do Ugarit autostopem, bo na miejskie autobusy odchodzące podobno z 8 Azar St naprawdę nie ma co liczyć.
Tartus
Miasteczko ze wszech miar zasługujące na uwagę. Unikalne stare miasto pięknie oświetlone w nocy oraz oryginalna średniowieczna katedra zamieniona na muzeum (15 SYP). Jednak największą atrakcją Tartus jest wyspa Arwad - mikroskopijna bo mierząca zaledwie 500x900 m., po której nie jeździ żaden samochód. Jest gęsto zabudowana domami, wśród których wiją się kręte wąskie uliczki. Gwoździem programu są jednak niewiarygodne ilości śmieci, jakie się tu znajdują. Na wyspę płynie się małymi motorowymi łódkami cumującymi na przystani. Przeprawa trwa ok. 30 min i kosztuje 20 SYP w obie strony, przy czym płaci się dopiero na wyspie, schodząc z lądu na pomost przy powrocie. Łódki odpływają regularnie mniej więcej co 20 minut. Niemiłym akcentem na wyspie są żebrzące dzieci. Nocleg w Tartus - wśród kilku hotelików w tym mieście najbardziej atrakcyjny cenowo okazał się mały bezimienny hotel tuż obok wieży zegarowej (idąc od przystani ulicą w górę, na głównym skrzyżowaniu w lewo i pierwszy hotel za sklepem Benetona). Klaustrofobiczna jedynka za 100 SYP, a np. w reklamowanym w LP hotelu Daniel jedynka - 250 SYP.
Qala'at al-Marqab
Malowniczo położony zamek nad brzegiem morza na wzgórzu jest najłatwiej dostępny z miasteczka Banias. Do Banias z Tartus kursują mikrobusy - lepiej wysiąść przy zjeździe z autostrady i nie wjeżdżać do miasteczka. Droga do zamku jest dość męcząca (szczególnie w południe), ale jeździ w tym kierunku wiele mikrobusów, więc nie ma problemu, by się którymś zabrać (5 SYP). W centrum Banias niektóre cwaniaki żądają 100 SYP za podwiezienie pod zamek. Spod zamku bez kłopotu można złapać mikrobus do Banias, a dalej do Tartus. Wstęp 25 SYP. W okolicy rośnie mnóstwo opuncji, można się nimi najeść do woli, ale uwaga - nie chwytać ich gołymi rękami. Kręci się tu niewielu turystów, więc jest to doskonaeł miejsce na poopalanie się i spędzenie kilku relaksujących godzin
Qala'at al-Hosn
Słynny Crac des Chevaliers - zabytek numer jeden w Syrii. Wspaniale prezentujący się i doskonale zachowany zamek, pełen różnych tajemniczych przejść i zakamarków. Wstęp 15 SYP, tłumy turystów. Dojazd: istnieją dwie zasadnicze możliwości dostania się do Crac - z Homs lub z Tartus. Ja wybrałem tę drugą. Z dworca autobusowego (obok stacji kolejowej) łapiemy autobus jadący do Homs (nie ma bezpośredniego połączenia Tartus - Crac). Mniej więcej w połowie odległości należy wysiąść na skrzyżowaniu, skąd w oddali widać sylwetkę zamku z położoną poniżej wioską. Ze skrzyżowania do zamku jest szmat drogi, ale zawsze czeka tu jakiś mikrobus. Mnie udało się złapać "stopa", który podwiózł mnie do skrzyżowania tuż pod wioską, skąd po twardych targach za 5 SYP zabrał mnie mikrobus. Można również próbować dostać się pod Crac jadąc do Safity (regularne połączenia), a potem próbować szczęścia w autostopie, ale ruch na tej trasie jest minimalny. W drodze powrotnej warto dogadać się z właścicielem któregoś z licznych zaparkowanych przed wyjściem wozów. Na pewno któryś z nich jedzie do Tartus. Mnie udało się zabrać z parą francuskich turystów i przez Safitę wrócić do Tartus. W sumie w Tartus spędziłem trzy noce, po czym przesiadając się jedynie w Homs, dotarłem do Hamy.
Hama
Moim zdaniem najsympatyczniejsze miasto w Syrii, do tego stopnia, że postanowiłem wrócić tu jeszcze raz w czasie mojej drogi powrotnej i spędzić kilka dni celem całkowitego relaksu. Na głównej ulicy miasta, Kouwatli Av., znajdują się obok siebie dwa hotele: Riad i Cairo. Nocleg na poddaszu hotelu Cairo był moim najfajniejszym noclegiem w tym kraju. Cena jest przystępna - 100 SYP, atmosfera w hotelu jest bardzo przyjazna, a sympatyczny właściciel ma o Polakach jak najlepsze zdanie. Można tu spotkać wielu turystów z całego świata, a do tego jest to bodajże jedyna okazja skorzystania z gorącego prysznica w ultra czystej łazience (oczywiście za darmo). W Hamie można kupić najtańszą w kraju schwarmę - 15 SYP oraz przepyszne (!!) ni to naleśniki, ni to ciastka nadziewane serem, polane syropem i obsypane pistacjami podawane wprost z lodówki. Jest tutaj wiele ciastkarni sprzedających tylko te wyroby. Zajadałem się nimi na okrągło, a kupowałem je w pierwszej ciastkarni zaraz po wyjściu z hotelu, na prawo - porcja spokojnie starcza na śniadanie. Poza tym w Hamie, jak nigdzie indziej, można spotkać 30-letnie lub nawet starsze, ale wciąż jeżdżące, Dodge, Pontiacki i inne amerykańskie "trupy" służące jako taksówki. W Hamie należy zwiedzić słynne koła wodne, czyli Norie, których jest tu ponad 30, ale praktycznie można zobaczyć około 10. Każde z nich jest warte zwiedzenia zarówno w dzień, jak i w nocy, kiedy są pięknie oświetlone. Cytadela a właściwie wzgórze, nie przedstawia sobą nic szczególnego, a za wejście na górę pobierana jest opłata 25 SYP. Na górze jest tylko jakaś kawiarenka, a widok na miasto zasłaniają drzewa.
Źródło: TravelBit