Andrzej Kulka » Mexico 2003 » MX 6; Teotihuacan - Miejsce Spotkania Bogów
MX 6; Teotihuacan - Miejsce Spotkania Bogów



Niedziela 14 grudnia 2004
Podczas śniadania w hotelowej restauracji wita nas wiadomość, która lotem błyskawicy obiegła cały świat; Saddam Hussajn, as pik z talii stworzonej przez Amerykanów został ujęty. Iracki prezydent został schwytany wczoraj w pobliżu Tikritu. Reakcje w naszej grupie są różne, rozmowy podczas posiłku zdominowane są przez Irak. Powoli wracamy jednak myślami z Azji do Ameryki. Jedziemy poza Mexico City, ruch - na szczęście - jest znikomy, efekt niedawnego powszechnego święta.


Pora na dalsze zwiedzanie, interesuje nas szczególnie odległa o 70 km od stolicy okolica Teotihuacan, gdzie znajdują się liczące ponad dwa tysiące lat ruiny antycznego miasta z doskonale zachowanymi piramidami. Wczoraj, w Muzeum Antropologii zapoznaliśmy się wstępnie z tą najwybitniejszą cywilizacją Mezoameryki. Aztekowie przybyli do centralnego Meksyku około 1299/1325 roku, i słysząc o pradawnych piramidach nazwali je Teotihuacan czyli "Miejsce, gdzie spotkali się Bogowie". Według azteckich legend tutaj właśnie po ukończeniu Ery Czwartego Słońca spotkali się Bogowie zrozpaczeni brakiem składania ofiar przez ludzi. Dwójka z nich - Nanauatzin i Tecciztecatl - rzuciła się w Kosmos, w ognisty stos, aby przemienić się w Słońce i Księżyc. Zstąpili na Ziemie początkując Erę Piątego Słońca.

Zobacz  powiększenie!
Nasz przewodnik Ricardo Cervantes
Jest wielu anglojęzycznych przewodników w Teotihuacan, wszyscy są doskonale obeznani w dziejach miejsca, ale cóż może być lepszego od kogoś, pochodzącego z tych właśnie stron. Gdyby tak rzucić okiem na najnowszą płytę Erica Claptona, zobaczymy na jej okładce Indianina, który - jak to się wspaniale złożyło - został dzisiaj naszym cicerone po ruinach antycznego miasta. Znany z katolickiego imienia jako Ricardo Cervantes, a z indiańska Tlahuizcaldantezuteiteotli (oczywiście nie mogąc być w tyle za niuansami ichniej wymowy przedstawiłem się natychmiast jako krzysztofbrzęczyszczykiewiczpierwszy) jest biegły w angielskim, francuskim, hiszpańskim, włoskim i nahuatl licencjonowanym przewodnikiem, z internetowym adresem richileo2@hot.mail.com.

Znając topografie ruin najlepiej jest podjechać pod bramkę nr 3, i stamtąd - od piramidy Księżyca - zacząć powolny spacer wzdłuż Alei Zmarłych do bramki nr 1. Przy "Jedynce" biedzie czekał na nas autokar. Takie rozwiązanie posiada wiele plusów: schodzimy w dół, nie musimy zbierać się powtórnie do przejazdu pomiędzy bramkami, a przy Piramidzie Słońca - kto nie chce - może zrezygnować ze wspinaczki i czekając na silniejsza resztę odpoczywać w kafeterii przy bramce 1.


Zobacz  powiększenie!
Ozdoby na straganach przed wejściem do piramid
Zaczynamy jednak od postoju w dużym sklepie z pamiątkami, gdzie odbywa się ciekawa prezentacja właściwości rośliny zwanej agawa, a dokładniej jej odmiany maguey. Miejscowi pokazują jak z agawy otrzymuje się pulque, mydło, papier a nawet igły i nici! Następnie słuchamy wykładu dotyczącego mineralogii: jak odróżnić obsydian i turkus od tanich podróbek, oglądamy jak w lokalnej manufakturze produkuje się wspaniale maski, wzorowane na najcenniejszych dziełach sztuki Teotihuacan i Azteków. Po wykładach następuje (bezpłatna!) degustacja trzech lokalnie wytwarzanych alkoholi; pulque, tequili i mezcalu. I tutaj właśnie spotykam Krzysztofa Orłowskiego wędrującego miesiącami po Ameryce Łacińskiej. Wracają osobiste wspomnienia z wędrówki po Indiach, Nepalu, Birmie, ćwierć wieku wstecz.. Łezka się w oku kreci... Wymieniamy spostrzeżenia o Amazonii, ayahuasce, Indianach, obiecując sobie spotkanie gdzieś nad Ucayali... Daje grupie pół godziny na zakupy wyrobów lokalnego rzemiosła i ruszamy do odległej o kilkaset metrów Piramidy Księżyca.

Zobacz  powiększenie!
Jaguar dmiący w pierzasta konche
Za wstęp płacimy 37 peso od osoby, ekstra dopłata za filmowanie kamerami video. Zaczynamy od Palacu Jaguara ze świetnie zachowanymi freskami przedstawiającymi pumy. Później wstępujemy do jeszcze starszej Świątyni Konch, z równie ciekawymi muralami czteropłatkowych kwiatów i oryginalnych skręconych muszli ozdobionych piórami. Aż trudno uwierzyć, ze malowidła tworzone mineralnymi farbami maja blisko 2 tysiące lat!
Miejscowy Aztek pokazuje jak zgniatając larwy robaków na liściu opuncji można uzyskać m.in. intensywny czerwony kolor, który pozostanie długo po naszym odejściu z tego świata.

Źródło: Exotica Travel

Exotica Travel Materiały dostarczyło
biuro Exotica Travel

 warto kliknąć

1 2 3 dalej >>
Mexico 2003
WARTO ZOBACZYĆ

USA: NYC - Williamsburg i Brooklyn
kontakt
copyright (C) 2004-2005 Andrzej Kulka                                             powered (P) 2003-2005 ŚwiatPodróży.pl