Transport
Na początku cała nasza podróż miała odbyć się koleją transsyberyjską przez Mongolię. Cena biletu kolejowego, gdyby kupować go w Polsce, nie byłaby jednak znacząco niższa (oczywiście, gdyby kupować bilety kolejowe w Rosji, podając się za Rosjanina, a chcąc skorzystać z najtańszej "plackarty" - cena byłaby nieporównywalnie niższa), natomiast podróż trwałaby ok. 16 dni w obie strony. Samolotem trasę w obie strony pokonuje się w ok. 23 godziny (wliczając postój w Moskwie). Stosunek zaoszczędzonego czasu do wydanych pieniędzy spowodował, że wybraliśmy samolot.
Przewodnik
Uważamy, że "China - travel survival kit" wydawnictwa Lonely Planet jest najlepszym przewodnikiem po Chinach. Błędy zawarte w Lonely Planet są akceptowalne. Dotyczą one zwykle strony merytorycznej, np. błędy w opisie świątyń, błędy w umiejscowieniu zabytku na mapie miasta, dość niejasny opis drogi do hotelu itp. Generalnie rzecz biorąc, rekomendowane przez nich hotele są warte rekomendacji, opisy połączeń kolejowych i autobusowych są aktualne, a tam gdzie piszą, że nie ma po co jechać, naprawdę nie ma po co.
Pamiętaj jednak, że jedziesz do komunistycznych Chin, więc niespodzianki, mimo dobrych chęci chłopaków z Lonely Planet, mogą przydarzyć Ci się na każdym kroku. Może okazać się na przykład, że drogocenny zabytek chińskiej cywilizacji, który starasz się odnaleźć, właśnie miesiąc temu został rozebrany. Tak zdarzyło się nam, gdy poszukiwaliśmy kół wodnych na Żółtej Rzece w okolicach miejscowości Yingshui (patrz Lonely Planet "China - travel survival kit" str. 945 "Around Zhongwei - Water Wheels"). Okazało się właśnie, że jakiś czas temu zostały zdemontowane. Nikt nie potrafił powiedzieć nam, co się z nimi stało. Oczywiście, nikt również zawczasu nie ostrzegł nas, że nie mamy po co jechać. Kosztowało nas sporo wysiłku, by się do nich dostać - nadaremnie. Ale oczywiście Lonely Planet nie może być za to odpowiedzialne.
Ich niewątpliwym błędem jest to, że nie wszystkie nazwy własne podawane są znakami chińskimi. Nie masz bowiem co liczyć, że uda Ci się odczytać podawaną przez nich transkrypcję, jak również, że jakikolwiek Chińczyk zrozumie to, co mu według transkrypcji przeczytasz. Chińczycy raczej również nie rozumieją innego alfabetu, niż swój, więc nie zawracaj sobie głowy podtykając im nazwy nawet ich własnej miejscowości po angielsku. Nic nie zrozumieją. Jedynym wyjściem jest pokazanie im miejsca, którego szukasz napisanego znakami chińskimi - na pewno wskażą Ci właściwą stronę, lub nawet wsadzą do właściwego autobusu.
Termin podróży
To, że nasza wyprawa odbyła się na przełomie sierpnia i września, uwarunkowane było głównie letnimi wakacjami na studiach. Termin ściśle uzależniony jest od tego, gdzie chcesz jechać. Pamiętaj o tym, że im bardziej na południe, tym cieplej. Na północy Chin da się przeżyć przez okrągły rok, oprócz miesięcy typowo zimowych (grudzień - luty), Chiny centralne są znośne wiosną i jesienią, latem natomiast słońce daje znać o sobie. W Chinach nie ma czegoś takiego, jak opłaty sezonowe. Kiedy więc byś nie pojechał, ceny będą podobne.
Bagaż
Bez wątpienia zbędnym bagażem był zapas żywności, który taszczyliśmy z Polski. Jedzenia jest tam w bród, a ceny jeśli nie niższe, to takie same jak w Polsce. Po trzech dniach żywienia się kaszkami błyskawicznymi zaczęliśmy stołować się w tanich barach i restauracjach. Źle na tym nie wyszliśmy, a połowa zapasów wróciła z nami do Polski.
Zbędne są także karimaty i namioty, bo nie ma się gdzie rozbić, a ceny w hotelach są rozsądne. Przydają się za to śpiwory - choć pościel w hotelu zwykle jest czysta (!). Warto je mieć na wszelki wypadek, także po to, by na nich usiąść, czekając na peronie na pociąg, który spóźnia się 5 godzin. Jeżeli chcesz zaoszczędzić miejsce w plecaku, zamiast śpiwora, weź worek uszyty z prześcieradła.
Źródło: TravelBit