Malaria
Jest, ale o ile zastosuje się Autan lub cokolwiek innego odganiającego komary, a po zmroku długie nogawki i rękawy, to jest szansa przeżycia. Podobno komary miastowe malarii nie roznoszą, ale kto je tam wie. Jeśli jedzie się na krótko, to można rozważyć branie leków (z reguły trzeba zacząć ok. 2 tyg. przed wyjazdem). Przy dłuższej wyprawie (ponad 4 miesiące) skutki uboczne mogą być gorsze od samej malarii.
Inne
Giardia, lambia, ameby, węże, pijawki i sprzedawcy pamiątek mogą przyprawić o zawał, ale nie dajcie się zwariować. Tam też żyją ludzie! Myjcie owoce i ręce przed jedzeniem (w miarę możliwości gotowanym) i pamiętajcie:
jeśli w knajpie jedzą inni biali to znak, że tu nie trują (zbytnio). Jest to niezwykły fenomen - że w każdym mieście da się znaleźć takie miejsce gdzie stołują się wyłącznie biali. Amatorom prawdziwie lokalnej kuchni polecam uliczne restauracje (kuchenka, gar, dwa stoliki i cztery talerze). Mają niepowtarzalny klimat i są doskonałym punktem obserwacyjnym zwykłego życia. Ale pierwszy tydzień pobytu lepiej poświęcić na aklimatyzację kulinarną i nie eksperymentować.
Apteczka
Pamiętając, że surowicę na ukąszenia węży trzeba przechowywać w lodówce, oraz że większość leków źle znosi temperatury i wstrząsy, swoją apteczkę ograniczam do minimum.
Witaminy (po jednej na dzień), Apap (lub cokolwiek innego przeciwbólowego), Salotannal (przeciwbiegunkowy, w tej roli dobre są też banany), bandaż elastyczny (to już powoli ten wiek!), gaza opatrunkowa, plastry (różnej wielkości), krople do oczu, krem z filtrem (dużym!), Bepanten (na oparzenia słoneczne), sól fizjologiczna (na skaleczenia, drobne ukąszenia), Clotrimazolum (na grzybki, można zastąpić cytryną - ale nie zawsze!).
Jeśli ktoś jest uczuleniowcem, to warto zabrać wapno. I oczywiście coś na przeziębienie - bo najczęstszą chorobą, na jaką zapadają podróżnicy jest katar i stan zapalny gardła (ach ta klimatyzacja!)
Źródło: TravelBit