Andrzej Kulka » Zimbabwe » ZIM 1; Pomiędzy Limpopo a Zambezi
ZIM 1; Pomiędzy Limpopo a Zambezi



Murzyńska wioska
Niedziela, 11 września 2005

Dokładnie w południe potężny Jumbo Jet należący do British Airways łagodnie osiada na pasie międzynarodowego portu lotniczego w Johannesburgu finalizując rejs BA 57 z Londynu. Jedenasty września kojarzy mi się nieodparcie z NineEleven, ale nigdzie na lotniskach nie dostrzegam śladów niepokoju. Było... minęło...


Zobacz  powiększenie!
Wartownik
Z naszego samolotu wychodzi blisko pół tysiąca pasażerów, z czego większość to - ku mojemu zaskoczeniu - niemieccy turyści, którzy po chwili oczekiwania w tranzytowej sali znikną w czeluściach kolejnej maszyny znaczonej czarnym krzyżem linii lotniczej o znamiennej nazwie Luftwaffe. Poleca do Windhoek, stolicy enigmatycznej Namibii. Przyznam, że Namibia, wspólnie z Botswaną, to cel, na który od lat wielu ostrze sobie turystyczne zęby.

Zobacz  powiększenie!
Domki w Lesedi
W Republice Południowej Afryki byłem w zeszłym roku, rozpoczynając podroż do nadal tajemniczego Mozambiku, a następnie zadziwiających królestw Suazilandu i Lesotho. Tym razem wraz z grupą odważnych podróżników z biura podróży ExoticaTravel udamy się na północ, do Zimbabwe i Zambii. Nikt z nas nigdy nie przebywał w tych krajach, a rozliczne wieści z gazet i telewizji do podróży co najmniej nie zachęcają. Wnikliwi Czytelnicy pamiętają zapewne listę 10 najbardziej niebezpiecznych państw świata... Zimbabwe jest jednym z nich. Rasowy turysta posiada jednak wyrobione zdanie na temat informacji
dostarczanych przez masowe publikatory. Jego nie wystraszy żadna lista, Zimbabwe ma niezaprzeczalne, unikalne walory, których ON musi osobiście doświadczyć.

Zobacz  powiększenie!
Uśmiech murzynki
Przejeżdżamy przez Johannesburg kierując się do turystycznej "wioski" zwanej Lesedi. W powietrzu tego miasta unosi się nieodparty zapach złota i diamentów... Na terenie oryginalnego skansenu położonego kilkadziesiąt kilometrów na zachód od Johannesburga znajduje się przeuroczy hotel, stylizowany na wioskę murzyńskiego plemienia Ndebele. Są tutaj białe, prostopadłościenne domki malowane w geometryczne, jaskrawe i kolorowe wzory, charakterystyczne dla tego właśnie ludu. Pokoje są czyste, duże, wygodne, z dachem z patyków krytych strzechą. Dostajemy klucze, rozładowujemy bagaże, mamy wolną chwilę na kąpiel i relaks po długiej podróży.

Zobacz  powiększenie!
Wejście do restauracji
O 16:30 rozpoczyna się show. Podążamy do niewielkiego pomieszczenia blisko bramy wejściowej, gdzie już usadowiło się kilkudziesięciu turystów. Przed wejściem jednakże zwalniamy tempo, gdyż… po lewej... murzynki rozłożyły stragany z fantastycznymi pamiątkami, zwłaszcza ze wspaniałymi lalkami Ndebele. Szał zakupów udziela się niektórym "naszym" paniom, ale - na szczęście dla pozostałych - wyrozumiali organizatorzy opóźniają rozpoczęcie programu.

Zobacz  powiększenie!
Naścienne malowidła
Wchodzimy, rusza video, na ekranie widzimy kalejdoskop zlewających się obrazów, słuchamy opowieści o historii niektórych plemion regionu: Ndebele, Zulu, Kosa i Pedi. W amfiteatrze zaczynają się tańce. Temperatura rośnie. Gdy ostatni tancerze opuszczą salę, wychodzimy na zewnątrz. Świeci niskie słońce, upał już nie doskwiera. Chodzimy po skansenie oglądając wioski wspomnianych plemion. Przewodnik staroświecką angielszczyzną snuje intrygujące opowieści o każdym z nich. Słuchamy w skupieniu, robimy zdjęcia... Mam w oczach kadry z filmu "Shaka Zulu", chaty, wojowników, śpiewy, tańce... i - jak gdyby w posłuchaniu wspomnień - jesteśmy zaproszeni na kolejny pokaz. Tym razem oglądamy pełen energii, porywający wszystkich zebranych show z prawdziwego zdarzenia.

Zobacz  powiększenie!
Czarna gwiazda
A kiedy już ostygnęliśmy po widowisku, dostaliśmy zaproszenie na kolację. Restauracja Nyama Choma wygląda jak żywcem wyjęta z afrykańskich baśni; malowane ściany, murzyńska służba usłużna, a na półmiskach lokalne smakołyki. Oko kulinarnego znawcy dostrzega kawałki ogona krokodyla, piersi strusia, pieczeń z antylopy, dzikie ptactwo i oczywiście wołowina, kurczak, ryż, warzywa, owoce...

To dużo jak na pierwszy dzień w Afryce, ziewamy i... do łóżek. Tak naprawdę to dopiero jutro zacznie się wielka przygoda - podróż przez północne rejony Republiki Południowej Afryki w kierunku okrytego ponura sławą Zimbabwe, niegdysiejszej przebogatej Rodezji.

Źródło: Exotica Travel

Exotica Travel Materiały dostarczyło
biuro Exotica Travel

 warto kliknąć

1
Zimbabwe
WARTO ZOBACZYĆ

Zimbabwe: Tak się żyje w Afryce...
kontakt
copyright (C) 2004-2005 Andrzej Kulka                                             powered (P) 2003-2005 ŚwiatPodróży.pl