ZIM 6; Park Narodowy Gór Matobo (Rhodes - Matopos)
|
|
|
|
Zmierzch w tropiku |
Wczoraj podziwialiśmy ruiny Wielkiego Zimbabwe, też zabytek tej samej najwyższej kategorii światowej, a jutro - jak wszystko potoczy się zgodnie z planem - ujrzymy trzeci z największych turystycznych "hitów" tego kraju: Wodospad Wiktorii. Aż trzy obiekty Przyrodniczego i Kulturowego Dziedzictwa Świata w trzy dni! I to w takim mało w sumie znanym kraju. Tempo i poprzeczki godne globtroterów.
|
Malunki Buszmenów |
Jedziemy dalej, aby po kilkunastu minutach przystanąć w miejscu, gdzie Buszmeni (obecnie zwani ludem San) sprokurowali malunki przedstawiające m.in. nosorożce, tzw. "Rhino painting". Od parkingu trzeba przejść około 500 metrów, do góry, pośród kamieni. Podchodzimy do skalnego nawisu, o wejściu chronionym metalowa siatka, gdzie rzeczywiście widać dobrze zachowane, wzbudzające szacunek dla dawnych mistrzów rysunki.
|
Ulica w Bulawayo |
Dochodzi południe, czas nagli. Przed zmierzchem musimy dotrzeć do "VicFalls" czyli sławetnego Wodospadu Wiktorii. Wczesnym przedpołudniem jesteśmy w Bulawayo, gdzie idziemy na posiłek do prowadzonej przez Portugalczyków sieci Nandus. Specjalnością zakładu stał się kurczak z frytkami i sałata. Przyznajemy, że dania są smaczne. Po obiedzie przejeżdżamy jeszcze co ciekawszymi ulicami tego egzotycznego miasta zamieszkałego głównie przez mniejszościowy lud Matabele. Pokątnie opowiada się tutaj o masowych mordach dokonanych przez rządowe wojska (podobno z wydatną pomocą jednostek północnokoreańskich) służące prezydentowi Mugabe, czyli większościowemu plemieniu Szona. Wrogość pomiędzy obiema grupami sięga jeszcze czasów rasistowskiej Rodezji i kiedyś - być może - doczeka się rzeczowemu opisaniu.
|
Gęste lasy przy szosie A8 |
Z wyrobioną (urobioną?) polityczną opinią wydostajemy się tymczasem z Bulawayo na wylotową szosę A8 w kierunku zachodnim, mając do celu 437 kilometrów. Po drodze widać lasy, przeważnie suche i wypalone, mało ludzi, mało wiosek. Dopiero w Half Way czynimy przerwę na zasłużoną kawę i jeszcze bardziej upragnione (gorąc) doskonałe piwa. Od tego miejsca doliny wyraźnie się zaludniły, co jakiś czas ukazują się murzyńskie chatki jak z obrazka, w dodatku z potężnymi baobabami w tle. Brakuje tylko Stasia i Nel.
|
Krokodyl w Zambezi |
O 15:30 docieramy w końcu do upragnionego Victoria Falls. Zakwaterowanie w hotelu, zostawiamy bagaże i po krótkim prysznicu jedziemy nad rzekę Zambezi, gdzie załapujemy się na rejs o zachodzie słońca. Łodzie startują m.in. z terenu hotelu AZambezi, w rejs trwający 2,5 godziny, w cenie 35 USD. Do dyspozycji turystów jest open bar plus zadziwiające widoki na odnogi rzeki, powyżej Wodospadu Wiktorii. Z pokładu naszej łajby obserwujemy krokodyle, hipopotamy, mnóstwo ptaków i przy okazji kilka antylop schodzących do wodopoju.
|
Na rejsie po Zambezi |
Nie mogąc zbytnio się wyróżniać, my też docieramy do wodopoju - patrz fotka.
Dzisiejszy zachód słońca sprawił nam wspaniałą niespodziankę: rozbudował się jak malowniczy, tropikalny sen. A to była przecież rzeczywistość!
Po rejsie wracamy na kolację do hotelowej restauracji na pyszną rybę z warzywami i... na zasłużony sen.
Źródło: Exotica Travel
Materiały dostarczyło
biuro Exotica Travel
warto kliknąć
|