30.01. Sobota
Noc była zimna, ale jak się okazało później, następne były jeszcze zimniejsze. Ranek przywitał nas wspaniałym widokiem na Annapurnę South 7219 m n.p.m.. Do godziny 9.00 jest jeszcze chłodno. Dopiero, gdy słońce wyjdzie zza gór robi się coraz cieplej. Dobowa amplituda temperatury powietrza może wpłynąć na nasze zdrowie niekorzystnie. Warto zabrać za sobą jakieś tabletki na przeziębienie i krople do nosa. O 9.00 wyruszyliśmy w dalszą drogę. Przed nami ukazało się strome zbocze. Szczyt Chomrongu ( 2060 m n.p.m. ) osiągnęliśmy po 1.5 godzinie. Niestety okazało się, że musieliśmy zejść znowu do następnej rzeki Chomrong Khola. W połowie drogi znajduje się punkt kontrolny. Znowu sprawdzane są permity. Od rzeki rozpoczyna się podejście do Sinuwy (2350 m n.p.m.). Tym razem krótsza 45-minutowa przerwa na obiad. Stąd szlak wiódł wzdłuż zbocza, lekko się wznosząc. Po drodze mija się wiele pól tarasowych, które przygotowywane były do następnego okresu wegetacyjnego. Kolejne trudne podejście czekało nas pod Kuldi Ghar ( 2500 m n.p.m.). Pogoda powoli zaczęła się zmieniać. O 16.00 nadciągnęły chmury, z których zaczął padać deszcz przechodzący w grad. Było to utrudnienie, bo zaczęliśmy schodzić do Bamboo ( 2190 m n.p.m.), a po śliskich kamieniach idzie się wolniej. Na miejsce doszliśmy dopiero o 16.50. Z niepokojem oczekiwaliśmy na poprawę pogody. Dopiero o 20.00 na niebie pojawiły się gwiazdy i księżyc.
31.01. Niedziela
Kolejny słoneczny poranek przywitał nas wspaniałymi widokami. O 8.50. ruszyliśmy przed siebie. Kolejne bazy Dovan ( 2606 m n.p.m.) i Himalaja ( 2870 m n.p.m.) były zamknięte. Dopiero w Deurali ( 3150 m n.p.m.) można było coś zjeść i napić się gorącej herbaty. Podchodząc do Deurali, przechodzi się pod ogromnym nawisem skalnym przypominającym nieco grotę. Była już 13.30 i po namyśle postanowiliśmy zostawić tutaj swoje plecaki i bez obciążenia iść dalej. Powyżej 2600 m n.p.m. leżał śnieg. Na tej wysokości na ścieżce było go niewiele, bo szybko topniał w promieniach południowego słońca. Gorzej było w miejscach zacienionych. Gdzieniegdzie utworzyła się warstewka lodu. Opuszczając Deurali, od razu wspięliśmy się pod górę, by następnie stromymi schodami zejść w dół. Środkowy odcinek jest przyjemny. Po godzinie pojawił się olbrzymi blok firnu. Byliśmy na 3500 m n.p.m., gdy zaczęły się objawy choroby wysokogórskiej. Spośród całej grupy tylko ja zdecydowałam się na dalszą wędrówkę do Machhapuchhare Base Camp ( 3720 m n.p.m.). Wraz z przewodnikiem dotarłam tam o 16.00. Niestety mgła już wszystko przysłoniła. Dowiedzieliśmy się, że lodge w Annapurna Base Camp są zamknięte od kilku dni, a dopiero nazajutrz miały zostać otwarte. Z żalem po 30 minutach odpoczynku zawróciłam do MBC, gdzie czekali pozostali członkowie grupy. Do ABC były zaledwie 2 godziny marszu.
Uwagi na temat trekingu
Przeznaczyliśmy tylko 6 dni na cały treking do ABC. Teraz mogę powiedzieć, że jest to wykonalne, ale kosztem dużego wysiłku fizycznego i pod warunkiem, że pogoda nam dopisze. Planując wyjście w góry, lepiej mieć w rezerwie kilka dodatkowych dni, na wypadek gdyby trzeba było czekać na lepsze warunki atmosferyczne, lub po prostu skrócić sobie trasę dziennego przejścia. Nie warto się spieszyć. Lepiej dać naszemu organizmowi więcej czasu na aklimatyzację. Z drugiej strony atmosfera w lodgach jest niepowtarzalna. Spotyka się tam ludzi z całego świata, chociaż w tym okresie na szlaku było trochę pustawo. Należy zabrać ze sobą porządny śpiwór i ciepłą odzież. W południe jest na tyle ciepło, że można iść w koszulce i krótkich spodenkach. Wskazane jest używanie kremów z filtrem i okularów przeciwsłonecznych. W plecaku nie powinno zabraknąć także czekolady ( w dużych ilościach ) i latarki, gdyż nie zawsze w lodgach jest światło. Dopiero, gdy my wyjeżdżaliśmy, większe grupy zaczęły zjeżdżać w tę część świata. Ktokolwiek przyjedzie tam pierwszy raz, z pewnością będzie chciał kiedyś powrócić - chociaż niekoniecznie w tę samą część Himalajów. Chociaż doszłam tylko do MBC, to i tak czuję się usatysfakcjonowana. Inni nie mają nawet takich możliwości dojścia ze względu na zdrowie. Najbardziej jednak pozostanie mi w pamięci Chomrong, gdy jedliśmy śniadanie na tarasie widokowym, spoglądaliśmy na Annapurnę South i obserwowaliśmy, jak wioska budzi się do życia. To było cudowne.
Życzę wszystkim udającym się w ten region tylu wrażeń i przeżyć.
Źródło: TravelBit