CA 6; Atitlan - Perła Wyżyny Gwatemalskiej
|
|
|
|
Widok na Panajachel |
Panajachel, 1.12. Z fantastycznego hotelu Dos Mundos w liczącym 11 tys. mieszkańców Panajachel można dojść do przystani w niecałe 10 minut.
Siódma minęła, ósma przemija, jak w dawno czytanej książce. Na łodzi Petra jest 10 osób plus kapitan Santiago Saquic Cruz, przed nami 5-godzinny rejs po jeziorze Atitlan z kilkoma postojami w co ciekawszych miejscach.
|
Jez. Atitlan wygląda jak płaszczka |
Płyniemy na południe wzdłuż wschodniego brzegu, cumując po 10 minutach na przystani wioski Santa Catarina Palopo. Leżąca tuż nad wodą, na poziomie 1580 m n.p.m. osada jest czysta, zadbana, liczy blisko 2 tys. mieszkańców głównie Majów z plemienia Kachiquel. W centrum stoi śliczny kościół pod wezwaniem - oczywiście - Świętej Katarzyny, ze skromnym wnętrzem, prawdziwą ozdoba są jednak kolorowo odziane Indianki, o twarzach jak z dobrej bajki.
|
Orzeźwiająca kąpiel w zatoce z gorącymi źródłami |
Po kilku dalszych minutach jazdy chybocącą się łódką docieramy do niewielkiej zatoczki o stromych skalistych brzegach, gdzie z dna jeziora buchają gorące, mineralne źródła. Wyskakujemy za burtę rozkoszując się wodą i wspaniałą pogodą.
Punktualnie o 10, już po orzeźwiającej kąpieli lądujemy w kolejnej, tym razem dużo większej osadzie Majów Kachiquel- San Antonio.
Kachiquel- San Antonio
|
Panorama San Antonio |
Miasteczko liczy 9 tys. mieszkańców, z czego 92% to Majowie. Najpierw odwiedzamy sklepik (cooperativo) z wyrobami lokalnego rzemiosła artystycznego (tkaniny i ceramika), potem wspinamy się do kościoła św. Antoniego, aby przystanąć w zdumieniu na dźwięk śpiewanej przez Indian po hiszpańsku kolędy Cicha Noc! A wokoło w lekkiej bryzie kołyszą się bananowce w temperaturze przekraczającej 30 stopni Celsjusza!
|
Dziewczyna Maja Kachiquel |
Około jedenastej kapitan obiera kurs na zachód, w poprzek jeziora do miasta Santiago de Atitlan. Płyniemy przez liczące około 130 km kw, jezioro Atitlan, z taflą leżącą półtora kilometra powyżej poziomu morza, z głębokością do 320 metrów. Jezioro posiada blisko 19 km długości, z lotu ptaka wyglądając jak gigantyczna płaszczka o rozpostartych skrzydłach/płetwach.
|
Wulkany Atitlan i Toliman widoczne z przystani San Antonio |
Akwen jest prawdopodobnie zalana wodą kalderą ogromnego wulkanu. Jakby na potwierdzenie tych zdań brzegi jeziora ozdabiają idealne stoki uśpionych wulkanów, po lewej; Volcan Atitlan (3525 m n.p.m.), tuż obok Volcan Toliman (3153 m n.p.m.) a na wprost, na zachodnim już brzegu, pokryty zieloną gęstwiną Volcan San Pedro (3024 m n.p.m.).
|
Przed domem Maximona |
Około południa dobijamy do przystani Santiago de Atitlan słynnego z rezydencji potężnego szamana Maximona.
Miasteczko jest spore, liczy ponad 32 tys. ludzi, z czego 98% to Majowie z plemienia Tzutuhil. Wybierany co roku w innej rezydencji szaman w osobie kilku wybrańców (cofradia) bierze na siebie grzechy mieszkańców, a jednym z jego obowiązków jest codzienne upijanie się do granic możliwości wódką z trzciny cukrowej.
|
Wulkan św. Piotra |
Z przystani do szamana prowadzi nas sześćdziesięcioletni staruszek Salvadoro, o chodzie godnym olimpijskiego mistrza.
Po szybkiej wspinaczce szarymi uliczkami miasteczka dochodzimy do domu szamana, wstęp 2 quetzale, a za każde zdjęcie trzeba zapłacić dodatkowe 10. Wnętrze jest jednak tak fascynujące, tak ciekawe, że warto wysupłać parę groszy, aby na spokojnie obejrzeć, jak wioskowe kobiety czekają w kolejce do dostojnika, chcąc usłyszeć wróżby i otrzymać cenne rady.
|
Dziewczyna z Santa Catarina Palopo |
Czas mija nieubłaganie. W odległym o godzinę powrotnej jazdy Panajachel musze oddać pokoje. Wracam więc na przystań, a ponieważ do odjazdu autobusu w stronę Antigua czekają mnie kolejne dwie godziny, przeznaczam ten czas na spacer główną uliczką Pana - Santander. Ten deptak posiada unikalną, tak rzadko już spotykaną w świecie luzacką atmosferę, typową dla Katmandu czy Marrakeszu, na straganach przemieszanych z knajpkami dominują gustowne ciuchy robione pod turystów, z głośników sączy się nastrojowa muzyka, a do swoich wnętrz zapachem capuccino zapraszają internetowe kafejki.
|
Wulkan San Pedro |
O piątej po południu siedzę na rozgrzanym kamieniu na brzegu jeziora Atitlan podziwiając zmieniające się jak w kalejdoskopie barwy zachodu słońca osiągające kulminacje purpury i fioletów tuż przed osiemnastą.
Szybko zapada zmrok, znowu przenoszę się na uliczkę, aby dzisiejsze obrazy i wspomnienia przenieść na drukowany, cyfrowy tekst.
Źródło: Exotica Travel
Materiały dostarczyło
biuro Exotica Travel
warto kliknąć
|