CHL 7; Wieści spod lodowca
| Iza y Staszek
|
|
Po wyjeździe z Ziemi Ognistej byliśmy 5 dni w Parku Narodowym Torres del Paine i Cueva del Milodon. Najpierw o jaskini. W tym miejscu, 24 km na północ od Puerto Natales, kapitan Eberhardt odkrył w 1895 roku szczątki ogromnego zwierzęcia, które potem nazwano leniwcem naziemnym. Bydle miało 4 m wysokości. Jego replika stoi teraz w gigantycznej jaskini o wysokości 30 m i długości 200 m. Jaskinia robi piorunujące wrażenie, podobnie jak dwie pozostałe, nieco mniejsze.
Spaliśmy w namiocie pod wielką kamienna formacja o nazwie silla del diablo(diabelskie krzesło). W nocy straszyły nas pumy, diabła nie zauważyliśmy.
Torres del Paine to przepiękne góry, huczące kaskady, lasy, jeziora rwące rzeki i lodowce. Spaliśmy tuż nad lodowcem Grey, największym tutaj, o szerokości 5 km. Mamy zdjęcia na dowód. Zrobiliśmy różnymi szlakami około 20 km dziennie, nawet wtedy, gdy skończyła nam się żywność. Imaginujcie sobie, jak dzielnych ludzi znacie. Park chyba na zawsze zapadnie nam w pamięć, zwłaszcza piękne góry Cuernos del Paine. Wyobraźcie sobie górę wyglądającą jak pomalowana gigantycznym pędzlem na 4 kontrastujące kolory.
Regenerujemy siły, jemy i przygotowujemy się do wycieczki na lodowce w Argentynie, koło El Calafate
Źródło: informacja własna
|