|
Machu Picchu |
Wchodzimy, a widok za bramką zapiera dech w piersiach. Od razu wznosimy się krętą ścieżką na jeden z najwyższych punktów widokowych pośród ruin starożytnego miasta. Przystajemy przed domkiem wartownika i oglądamy coś co śmiało można nazwać jednym z najpiękniejszych widoków na świecie! Inkowie zbudowali swoje miasto w miejscu niewiarygodnej urody, w scenerii zielonej dżungli, na skalnym siodle pośród dwóch wyniosłych szczytów: Huayna Picchu (Młoda Góra) i Machu Picchu (Stara Góra), blisko pół kilometra powyżej zdumiewającego meandru rzeki Urubamba.
|
Sadzawki w obserwatorium astronomicznym |
Machu Picchu nie było normalnym miastem, lecz jedną z rezydencji rządzącego Inki, zaopatrzoną w świątynie, obserwatoria astronomiczne, domy mieszkalne i własne terasy uprawne. Nigdy nie znaleziony przez Hiszpanów kompleks zbudowano w XV wieku, mieszkało tu na stałe około 800-1000 ludzi. Po zapatrzeniu się do syta na baśniową panoramę schodzimy na dół wiedzeni przez naszego nieocenionego przewodnika Bernabe Carazas Sumalave. Wchodzimy pomiędzy ruiny zabudowań, Bernabe pokazuje nam rzeźbę obrazującą Krzyż Południa, Główną Świątynię, rezydencję kapłana, obserwatorium astronomiczne ukazujące kierunki świata i kierunki wschodów a także zachodów słońca podczas jesiennego i wiosennego zrównania dnia z nocą. Dochodzimy do skalnego bloku będącego odzwierciedleniem góry Wilcabamby, podziwiamy sadzawki skonstruowane tak, aby odbijały się w nich najważniejsze konstelacje inkaskiego nieboskłonu. Przy Świątyni Kondora Bernabe wyjmuje flet i otacza nas dźwiękami andyjskiej muzyki. Trwamy jak urzeczeniu w milczeniu. Po chwili oglądamy Świątynię Słońca i dostajemy w końcu wolny czas na indywidualne zagubienie się wśród ruin.
|
Pod szczytem trzeba się przeciskać między głazami |
Korzystając z okazji urywam się od grupy, aby zdobyć stromy szczyt Huayna Picchu, ponoć stamtąd dokładnie widać, że Machu Picchu faktycznie zbudowano na planie kondora. Trzeba się zarejestrować przy wejściowej furtce, z imieniem, nazwiskiem i godziną startu. Dziennie wchodzi na szlak około 200 osób, trasa potrafi być niebezpieczna, do tej pory na zboczach Huayna Picchu zginęło 20 turystów; spadli w przepaść bądź przemęczeni... zmarli na zawał serca.
Wejście na szczyt zajmuje mi 40 minut, ścieżka to prawdę mówiąc przede wszystkim... schody, strome, kamienne, czasami zaopatrzone w liny i łańcuchy. Chwilami z boku ukazuje się bezdenna przepaść, a przy samym szczycie trzeba się przeczołgać pod wielkimi głazami. Widok z wierzchołka jest wspaniały, patrząc teraz z góry ruiny wyraźnie widać wzór zabudowań układających się na kształt kondora, czczonego ptaka Inków, pośrednika Nieba.
|
Wizerunek kondora z wierzchołka Starej Góry |
O 2 po południu wsiadamy w autobus aby wrócić do Aguas Calientes, jeszcze tylko obiad/bufet w ładnie położonej tuż nad rzeką restauracji Totto`s i punktualnie o 16:20 ruszamy w drogę powrotną do Cusco. Po pół godzinie niebo ściemniało, od wschodu nadeszły czarne chmury i zaczął padać deszcz.
Kiedy o 21 wróciliśmy do Cusco okazało się, że w mieście padało prawie cały dzień. A my rozkoszowaliśmy się w Machu Picchu piękna pogoda, pewnie znów za sprawą magicznego fletu Bernabe.
Źródło: Exotica Travel
Materiały dostarczyło
biuro Exotica Travel
warto kliknąć
|