Andrzej Kulka
»
Przewodniki - Przez Świat III
» Turcja, Syria i Jordania
Turcja, Syria i Jordania
Joanna Ganiec i Dariusz Grzymkiewicz
Strona 1
7 lipca, Stambuł
8 lipca, Stambuł
9 lipca, Stambuł - Bursa
10 lipca, Bursa
Strona 2
11 lipca, Bursa - Çanakkale
12 lipca, Çanakkale - Assos
13 lipca, Assos
14 lipca, Assos
Strona 3
15 lipca, Assos - Bergama
16 lipca, Bergama - Selçuk
17 lipca, Selçuk - gdzieś po drodze do Nevşehir
18 lipca, Nevşehir
19 lipca, Göreme
Strona 4
20 lipca, Göreme
21 lipca, Göreme
22 lipca, Göreme - Ankara
23 lipca, Ankara - Bogazkale
24 lipca, Bogazkale
25 lipca, Bogazkale - Amasya
Strona 5
26 lipca, Amasya
27 lipca, Amasya - Trabzon
28 lipca, Trabzon
29 lipca, Trabzon - do Malatyi
30 lipca, Malatya
31 lipca, Kahta
Strona 6
1 sierpnia, Kahta - Şanlí Urfa
2 sierpnia, Şanlí Urfa
3 sierpnia, Şanlí Urfa - Aleppo
4 sierpnia, Aleppo
Strona 7
5 sierpnia, Aleppo - Lattakia
6 sierpnia, Lattakia
7 sierpnia, Lattakia
8 sierpnia, Lattakia
9 sierpnia, Lattakia - Aleppo
Strona 8
10 sierpnia, Aleppo
11 sierpnia, Aleppo - Hama
12 sierpnia, Hama
13 sierpnia, Hama - Palmyra - Damaszek
14 sierpnia, Damaszek
15 sierpnia, Damaszek - Bosra
Strona 9
16 sierpnia, Bosra - Amman
17 sierpnia, Amman
18 sierpnia, Amman - Morze Martwe - Wadi Musa
Strona 10
19 sierpnia, Wadi Musa
20 sierpnia, Wadi Musa - Wadi Rum
21 sierpnia, Wadi Rum - Aqaba
22 sierpnia, Aqaba
Strona 11
23 sierpnia, Aqaba
24 sierpnia, Aqaba - Aleppo
25 sierpnia, Aleppo - Gaziantep - w kierunku Konyi
26 sierpnia, Konya - autobus do Antalyi
27 sierpnia, Antalya - Olympos (Çirali)
Strona 12
28 sierpnia, Olympos - Patara
29 sierpnia, Patara
30 sierpnia, Patara
31 sierpnia, Patara - Fethiye - Pamukkale
Strona 13
1 września, Pamukkale - autobus do Stambułu
2 września, Stambuł
Przygotowania
Wizy
Zdrowie
Transport
Tam i z powrotem
Strona 14
Turcja, Syria i Jordania
Kuchnia
Ceny
Podsumowanie
19 sierpnia, Wadi Musa
Każdego dnia przekonujemy się, że krajowcy prędzej umrą w boleściach, niż przepuszczą okazję złupienia turysty choćby o 100 filsów (0,1 USD). Widać to w każdym sklepie w Wadi Musa, gdzie butelka wody zamiast 0,35 USD kosztuje 0,5 USD, 0,6 lub nawet 0,7 USD w zależności od sklepu, oraz w samych ruinach Petry, gdzie ta sama butelka kosztuje 1,4 lub nawet 2,1 USD.
Kolejną próbą wyciągnięcia pieniędzy jest bilet do Petry, który kosztuje 28 USD za wstęp na jeden dzień, 35 USD na dwa dni i 42 USD na trzy. Warto przy tym zauważyć, że całą Petrę można zobaczyć w jeden dzień (od 8 do 18 dajmy na to), a wszyscy zagraniczni turyści, którzy dali się naciągnąć na bilety kilkudniowe, bardzo tego żałują.
Zapłaciliśmy po 28 USD, bo w sumie pieniądz to rzecz nabyta. Przecież w gruncie rzeczy, między innymi przyjechaliśmy do Jordanii po to, by zobaczyć Petrę. Nie znaliśmy poza tym metod obejścia sytuacji i wierzę, że byśmy ich nie poznali, gdybyśmy zrezygnowali z odwiedzenia ruin. Owych metod jest kilka.
Pierwszą jest kupienie kilkudniowego biletu na kilka osób. Ponieważ czwarty dzień nie kosztuje już nic ponad cenę biletu trzydniowego, jest on najbardziej opłacalny. Na bilecie, co prawda, wpisuje się imię i nazwisko, ale nikt nigdzie nie sprawdza tożsamości. Zawsze można powiedzieć, że paszport zostawiło się w hotelu w recepcji (co zresztą z reguły jest prawdą). Jedna osoba wchodzi pierwszego dnia, druga drugiego, trzecia trzeciego, a czwarta czwartego. Metoda jest czasochłonna, ale kosztuje 10,6 USD od osoby.
Drugą metodą jest odkupienie biletu dwudniowego z niewykorzystanym drugim dniem od turysty, który kupił sobie nieopatrznie takowy i zobaczył wszystko w jeden dzień, ów nieszczęsny turysta sam Cię znajdzie - w popularnym wśród globtroterów hotelu Musa Spring było kilka takich osób. Cena jest różna, ale przy odrobinie szczęścia w targowaniu wynosi nawet 7 USD. Tak jak opisaliśmy w pierwszej metodzie, nie trzeba się obawiać sprawdzania tożsamości.
Trzecią metodą jest wejście do Petry od tyłu drogą, którą wjeżdżają samochody brygad robotniczych i sprzedawców pamiątek. W tym celu sprzed głównego podjazdu do ruin należy odbić w prawo, w kierunku miejscowości Umm Sehun i Bedha. Po ok. 2 km trzeba odnaleźć właściwą drogę, w którą skręcają białe toyoty i nissany pick-up z odkrytymi pakami.
20 sierpnia, Wadi Musa - Wadi Rum
Jordania jest przepięknym krajem, jeśli przyjeżdża się tu na dwa tygodnie z 1000 USD. Odpada stres wykłócania się o każde 100 filsów.
Wstaliśmy o 5:30, spakowaliśmy się, przekąsiliśmy co nieco i pełni nadziei wyszliśmy przed hotel w oczekiwaniu na autobus do Wadi Rum, który zarezerwowaliśmy dzień wcześniej w recepcji. Niestety, rezerwacja w tym kraju niewiele oznacza - autobus nie zabrał nas, bo był pełen. Około godziny czekaliśmy na autobus do Aqaby, który podwiózłby nas do rozwidlenia dróg za Quweirą. Autobus się znalazł, ale jego ceny powaliły nas z nóg: 8,5 USD do samej Aqaby, a połowę tego do owego skrzyżowania, to więcej niż mogliśmy się spodziewać. Nie mieliśmy jednak innego wyjścia. I tak powinniśmy dziękować Stwórcy, że kierowca po kilku minutach kłótni zgodził się wziąć od nas połowę ceny. Jak się później dowiedzieliśmy, kierowcy zwykle żądają zapłacenia pełnej kwoty, bez znaczenia czy jedzie się do miasta docelowego, czy wysiada gdzieś blisko, po drodze.
Ze skrzyżowania za Quweirą zabrały nas i pewnych Francuzów dwie toyoty pick-up. Było nas razem 8 osób po 1,4 USD za osobę. W połowie drogi zabrakło w jednym z samochodów benzyny. Ponad godzinę tkwiliśmy na drodze, zanim znalazł się ktoś, kto mógł odsprzedać naszym kierowcom dwa litry paliwa. W tym czasie staraliśmy się wytargować niższą cenę za zwłokę, przesiedliśmy wszyscy do jednego samochodu licząc, że będzie szybciej i taniej - niestety, kierowcy nie chcieli spuścić z ceny i uparli się dowieźć nas dwoma samochodami. Wreszcie znalazło się paliwo wypompowane z przejeżdżającej taksówki z Japończykami. Pełni nadziei zapakowaliśmy się do naszego furgonu, ale nim dojechaliśmy do wioski, paliwa zabrakło po raz kolejny. Wkurzyliśmy się, bo straciliśmy mnóstwo czasu, a ponieważ od tabliczki Wadi Rum dzieliło nas kilkaset metrów, podziękowaliśmy czule kierowcy i, nie płacąc, pieszo udaliśmy się przed siebie.
W Wadi Rum sytuacja jest dosyć skomplikowana. Jest tu tylko jeden hotel rządowy, w którym nocleg kosztuje 4,2 USD za kemping w namiocie lub 2,8 USD za nocleg na dachu. Hotel proponuje całą gamę wycieczek po okolicy na wielbłądach lub samochodami terenowymi. Ceny są wyśrubowane, ale wszystkie pieniądze idą do kieszeni współpracujących Beduinów - kierowców i właścicieli wielbłądów. Owi stoją tu w kolejkach, oczekując na swój szczęśliwy dzień. Są jednak tacy, którzy zaczepiają turystów z pominięciem kolejki, proponując im niższe ceny. Podbierają w ten sposób klientów tym, którzy stoją na początku kolejki. Sytuacja jest patowa.
Co dzień więc zdarza się tu, że turyści, którzy przyjeżdżają tu rano, decydują się nocować w hotelu. Opłacają nocleg z góry. Potem jednak pojawia się Beduin, który po okazyjnej cenie proponuje im wycieczkę z noclegiem na pustyni u beduińskiej rodziny. Turyści próbują wycofać swoje pieniądze z hotelu. Bezskutecznie - według rządowych zaleceń nie wolno pracownikom hotelu wykreślić nikogo z listy gości. Mogłoby bowiem zachodzić podejrzenie przywłaszczania fałszywych rezygnacji i chowania do prywatnych kieszeni zarobionych przez hotel pieniędzy. Wszyscy więc, którzy pragną przeżyć pustynną przygodę, powinni najpierw solidnie zorientować się w sytuacji, a następnie podjąć właściwą dla siebie decyzję.
Oczywiście, żaden turysta nie przejmuje się zawiłością sytuacji i wybiera tańszą dla siebie opcję. Nasi znajomi wynajęli samochód terenowy, który miał być do ich dyspozycji przez cały dzień. W planach było objechanie wszystkich ważniejszych miejsc w okolicy, odwiedzenie beduińskiego wesela, nocleg na pustyni pod gwiazdami i powrót z samego rana na autobus do Aqaby. Całość kosztowała 56,4 USD i rozkładała się na 5 osób. My, za 16,8 USD na 4 osoby objechaliśmy kilka miejsc w okolicy, a kierowca, który nas woził, okazał się przemiłym człowiekiem. Zaprosił nas do domu na herbatę i opowiadał o swojej rodzinie.
Nocowaliśmy na dachu Governement Guest House, ponieważ zaprzyjaźniliśmy się również z jego kierownikiem, który wyjaśnił nam wszystkie zawiłości systemu turystycznego w Wadi Rum.
Przy wynajmowaniu samochodu warto pamiętać, że ubezpieczenie obejmuje wyłącznie 6-ciu pasażerów. Jeśli w samochodzie jedzie ich więcej (kierowcy mówią: no problem), w razie wypadku ubezpieczenie nie zostanie zwrócone.
21 sierpnia, Wadi Rum - Aqaba
Autobus z Wadi Rum do Aqaby odjeżdża o 6:45. Trzeba być gotowym wcześniej, bo nie będzie czekać. Kierowca zbiera od pasażerów po 2,1 USD.
W Aquabie postanowiliśmy nocować w National Touristic Camp za 1,4 USD od osoby. Z dworca w Aqabie poszliśmy więc na przystanek mikrobusów w kierunku kempingu i dojechaliśmy na miejsce (ok. 10 km) za 0,7 USD. Tam okazało się, że National Touristic Camp to wielki piaszczysty teren, bez jednego drzewa, z zadaszeniami przeciwsłonecznymi nad brzegiem morza, zaśmieconą plażą i jedną, niezbyt zachwycającą cenami restauracją. Rozbiliśmy na początku namioty pod wiatami, oczyściliśmy kawałek plaży ze śmieci, ale po kilku godzinach słońce zmieniło położenie i leżeliśmy na rozgrzanej patelni bez nadziei na gram cienia, plaża niezbyt zachęcała do kąpieli i ogólnie atmosfera była nieciekawa. Wynajęliśmy sobie łódkę ze szklanym dnem (14,1 USD za godzinę dla dowolnej liczby osób), obejrzeliśmy okoliczne rafy koralowe i wrak zatopionego statku. Popływaliśmy trochę z maską, po czym zwinęliśmy manatki i taksówką za 2,8 USD wróciliśmy do Aqaby.
Nocleg w Petra Hotel w pokoju 4-osobowym za 2,8 USD od osoby. Miejsca na dachu w cenie 2,1 USD.
W Pizza Hut za rozsądną cenę 2,8 USD można odwiedzić, z dużą miską, bar sałatkowy i urządzić tym samym przepyszną kolację dla dwojga. Pizze są równie smaczne, jak gdzie indziej, najtańsza Margeritta kosztuje 2 USD.
22 sierpnia, Aqaba
Odkryliśmy dziś piekarnię z "prawdziwym" chlebem tostowym i bułkami drożdżowymi. Znajduje się na głównej ulicy Ash-Sherif al-Hussein bin Ali, na przeciw wylotu uliczki prowadzącej do Pizza Hut.
Przeleżeliśmy cały dzień na plaży w Royal Diving Center. Dojazd mikrobusem lokalnym kosztuje 0,7 USD, wstęp 2,8 USD od osoby. W cenę wliczone jest korzystanie z plaży, basenu (ze słoną wodą!), przebieralni, toalet i pryszniców. Na miejscu jest kawiarenka, a napis ostrzega, że zabronione jest spożywanie prywatnych posiłków na terenie obiektu. Trochę po kryjomu, ale spożywaliśmy dziś własne kanapki i nikt się nie przyczepił.
Royal Diving Center posiada do wynajęcia sprzęt nurkowy dla śmiałków różnego stopnia zaawansowania. Najprostszy zestaw: maska z rurą i płetwami, kosztuje 4,2 USD. Jest też cała gama szkoleń, łącznie z zejściami nocnymi dla wszystkich, dla których pieniądze nie stanowią problemu. Plaża jest czysta, nie ma miejscowych, więc kobiety czują się bezpieczne. Jest pomost, z którego schodzi się do wody i jest oczywiście fantastyczna rafa z oswojoną fauną morską.
Dove of Peace Restaurant na tyłach meczetu Sherif al-Hussein bin Ali smaży dobre ryby za 4,2 USD od sztuki z sałatką i chlebem.
Źródło: TravelBit
Tekst pochodzi z książki
wydanej przez Agencję Travelland
prowadzonej przez
Centrum Globtroterów TravelBit
warto kliknąć
<< wstecz
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
dalej >>
Przewodniki - Przez Świat III
WARTO ZOBACZYĆ
Egipcjanie: od fellaha po faraona
kontakt
copyright (C) 2004-2005 Andrzej Kulka
powered (P) 2003-2005 ŚwiatPodróży.pl