Andrzej Kulka » Przewodniki - Przez Świat III » Turcja, Syria i Jordania
Turcja, Syria i Jordania

Joanna Ganiec i Dariusz Grzymkiewicz


26 lipca, Amasya

Droga do cytadeli w Amasyi jest prosta i łagodna. Najpierw należy przekroczyć którykolwiek z mostów (najlepiej ten najbardziej wysunięty na północ) i dojść do Wielkiej Medresy Męskiej - Büyük Aga Medresesi. Dalej drogą oznaczoną na Samsun przejść ok. 1 km. w kierunku północnym. Droga jest oznaczona żółtym drogowskazem z napisem "Kale". Po ok. 2 km łagodnego podejścia ubitą i dobrze oznakowaną drogą dochodzi się do zrekonstruowanych murów. Wstęp jest bezpłatny.

Informacja turystyczna, mimo wywieszonych godzin otwarcia (pn.-pt. 10:00-12:00 i 14:00-16:00, sob. 14:00-19:00) była nieczynna.

Wieczorem w Amasyi zamykane jest dla ruchu kołowego jedno pasmo Ziya Paşa Bulvar. Na utworzonym w ten sposób deptaku spotykają się tłumy miejscowych na rodzinnych spacerach.

27 lipca, Amasya - Trabzon

Jest zwykle jeden taki dzień w podróży, gdy chce się wracać do domu.

Postanowiliśmy pojechać najpierw do Samsunu i sprawdzić, czy nie kursują przypadkiem stamtąd jakieś promy do Trabzonu oprócz tego jednego, wtorkowego, opisywanego w Lonely Planet. Wyszliśmy więc z hotelu i pieszo wybraliśmy się na dworzec autobusowy w Amasyi. Szliśmy i szliśmy, pot zalewał nam oczy, a gdy porzuciliśmy już nadzieję, że kiedykolwiek tam dojdziemy, dworzec wyrósł przed nami jak zbawienie. Busik do Samsunu odchodził za pięć minut, więc udało nam się wytargować cenę "last minute" 2,9 USD od osoby.

W Samsunie długo szukaliśmy portu. Autobus wyrzucił nas w centrum miasta na Atatürk Bulvari, przy czymś, co miało być według mapy Informacją Turystyczną, a było smutną ruiną ceglanego budyneczku świecącą pustymi oczodołami okien. Nie udało się więc zasięgnąć informacji i chcąc nie chcąc na własną rękę poszliśmy poszukać portu. Nie jest on bowiem dokładnie tam, gdzie powinien być według mapy, lecz kilkanaście metrów w prawo, w stronę morza, za zardzewiałą żelazną bramą z symbolem TCDD (kolei tureckich!). Godzinę trwało, zanim na to wpadliśmy. Niestety, oprócz wtorkowego promu, nie pływa tutaj nic.

Dolmuşem za 0,3 USD na głowę dojechaliśmy na dworzec autobusowy, gdzie horda naganiaczy szarpiąc nas za ręce i bagaż zaciągnęła nas do biura firmy Kanberoglu. Wpłaciliśmy tam po wytargowane 5,8 USD na bilety do Trabzonu i posłusznie czekaliśmy na autobus. Do tego skończyła nam się turecka waluta i nie stać nas nawet było na obarzanki. Byliśmy wściekli, ponieważ zaoszczędzilibyśmy dużo czasu i pieniędzy, gdybyśmy z Amasyi zdecydowali się pojechać bezpośrednio do Trabzonu.

Autobus był stary, zniszczony i bez klimatyzacji, co w tym upale dolało oliwy do ognia. Mimo, że długo tłumaczyliśmy kierowcy, machając po turecku rękoma, by wysadził nas po sześciu godzinach jazdy w centrum miasta (punkt orientacyjny - prawie stumetrowy tunel pod ruinami cytadeli), wywiózł nas na dworzec autobusowy. Hotel był o świat drogi stąd.

Kiedy tam dojechaliśmy, rosyjskie prostytutki wyszły już na żer. W Gözde Aile Hoteli po targach zapłaciliśmy 3,8 USD na osobę.

28 lipca, Trabzon

Trabzon jest bardzo ładnym miastem. Zupełnie nie pasuje do niego opis wielkiego miasta portowego. Jedynym problemem jest fakt, że każdy sklepikarz na nasz widok krzyczy do nas po rosyjsku. Miasto roi się bowiem od rosyjskich handlarzy.

Z Trabzonu można wybrać się na wycieczkę do Sumela Monastery. Taksówkarze żądają za kurs w dwie strony ok. 25 USD, z czekaniem pod obiektem na pasażerów. Afacan Tours na Atatürk Alan (adres w Lonely Planet) organizuje codziennie wycieczki za 2,5 USD od osoby. Wyjazd o godz. 10:00, powrót o 16:00. Mimo że właśnie po to tu przyjechaliśmy, nie jesteśmy pewni, czy znajdziemy w sobie jutro dosyć zapału, by tam pojechać. Jesteśmy już trochę zmęczeni autobusami, a przecież również jutro wieczorem mamy jechać do Malatyi. Nocny autobus wyjeżdża z Trabzonu o 18:00, na miejscu mamy być o 6:00 rano. Po długich targach cenę z 18,9 USD spuszczono nam do 12,6 USD za osobę.

Dzisiejszy kurs dolara do lira w kantorach na Atatürk Alaní 1 USD = 158400 lirów.

29 lipca, Trabzon - do Malatyi

W zasadzie niewiele się dzisiaj działo. Pogoda była pod psem, więc mieliśmy wymówkę, żeby nie jechać do Sumeli. Przeleżeliśmy do 12:00 w hotelu, potem spakowaliśmy plecaki, opuściliśmy pokój, za 0,3 USD na osobę pojechaliśmy dolmuşem na dworzec autobusowy i do 18:00 koczowaliśmy na dworcu czekając na autobus.

Był jeszcze jeden powód takiej organizacji dnia. Otóż od kilku dni cierpimy na lekką biegunkę. Zaczęło się w Amasyi, więc podejrzewamy, że załatwiło nas żarcie w jednej z restauracji w Bogazkale - najprawdopodobniej w Aşikoglu Turistik Moteli. W tureckich restauracjach potrawy przygotowywane są zawczasu w nadziei, że ktoś się na nie skusi, i w metalowych pojemnikach leżakują na podgrzewanym gorącą wodą stole. Tam, gdzie nie ma wielu klientów, jedzenie stoi po kilka dni (może kilkanaście - kto wie?), wciąż podgrzewane do temperatury ok. 40 stopni C i w takiej temperaturze serwowane amatorom przygody. Jest to idealne środowisko dla rozmnażających się bakterii.

30 lipca, Malatya

Autobus przyjechał do Malatyi o 7:00 rano, na stary dworzec autobusowy. Trochę nas to zdezorientowało (w Lonely Planet piszą wyłącznie o nowym terminalu, który okazał się być jeszcze nieczynny), nie wiedzieliśmy, gdzie jesteśmy. Jednak kierując się drogowskazami udaliśmy się do centrum (ok. 2 km).

Hotel Asya, jak zapowiadano, był zapełniony. Pokój w Otelu Taharan śmierdział zdechłym kotem, Mercan Palas Oteli wyglądał jak hotel robotniczy. Wybraliśmy więc Hotel Merkez, w którym płacimy po 2,1 USD za osobę.

Malatya cierpiała od dwóch dni z powodu totalnego braku wody (awaria wodociągu?), co tłumaczyło wszechogarniający smród. Na dzisiejszy wieczór zapowiedziano zlikwidowanie awarii, więc czekaliśmy w nadziei, że choć ręce uda nam się umyć.

31 lipca, Kahta

Zapchany WC i ciągły brak wody doprowadził nas dzisiaj do szału. O 7:00 rano spakowaliśmy więc plecaki i pojechaliśmy dolmuşem spod Ulu Camii na dworzec autobusowy. O 8:30 wpakowaliśmy się do bezpośredniego autobusu do Kahty za 3,8 USD od osoby.

Na dworcu w Kahcie napadł nas naganiacz twierdzący, że jest z Anatolia Pension i chce nam zaproponować bezpłatny transport do hotelu. Ponieważ i tak mieliśmy tam iść (najtańszy hotel w/g Lonely Planet) przystaliśmy na propozycję. Już po drodze do hotelu w mikrobusie próbował nam sprzedać wschód słońca na Nemrut Dagi za 12,6 USD od głowy.

W Kahcie ciężko jest znaleźć biura, które organizują wycieczki na Nemrut. Faktycznie, nie ma nic takiego oficjalnie. Hotele prywatnie organizują wyprawy dla swoich gości, dlatego ciężko jest zorientować się w cenach. Po długich targach z managerem naszego hotelu, dziś w nocy jedziemy obejrzeć wschód słońca, za 7,4 USD za osobę.

Źródło: TravelBit

TravelBit Tekst pochodzi z książki
wydanej przez Agencję Travelland
prowadzonej przez
Centrum Globtroterów TravelBit

 warto kliknąć

<< wstecz 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 dalej >>
Przewodniki - Przez Świat III
WARTO ZOBACZYĆ

Tajlandia: pływający targ
kontakt
copyright (C) 2004-2005 Andrzej Kulka                                             powered (P) 2003-2005 ŚwiatPodróży.pl