09.02
Zwiedzamy Kuala Lumpur. Wszystkie najciekawsze obiekty stolicy Malezji mamy w promieniu 2 km. Oglądamy najwyższy budynek świata - Twin Tower (nie można wjechać na górę) i inne wysokościowce. Wjeżdżamy windą na K.L. Tower (8 RM). Jest to typowa wieża telewizyjna z platformą widokową. Wspaniały widok na całe miasto. Obserwujemy ruch w mieście. Zwiedzamy słynny budynek dworca kolejowego, plac Merdeka, Meczet Narodowy, bezobsługową kolejkę naziemną (0,70 senów), świątynie chińskie i hinduskie. Autobusem nr 9 (0,90 RM) z centrum dojeżdżamy do dworca autobusowego Pekiling i autobusem dalekobieżnym (10 RM) wyjeżdżamy do Jerantut. Jest to mała miejscowość przed Taman Negara (Narodowy Park Malezji). Nocleg w hotelu Sri Emas Jalan Besar (15 RM - 2 os., 15 min. od autobusu). Godzinna prelekcja o niebezpieczeństwach czyhających w dżungli. Zasięgamy informacji i otrzymujemy kilka prowizorycznych mapek. Nie ma gdzie wymienić pieniędzy. W nocy w łazience walczymy z pszczołami i owadem podobnym do pszczoły, ale wielkości wróbla.
10.02
Decydujemy się w jedną stronę jechać minibusem do miejscowości Kuala Tahan - leżącej na terenie parku, gdzie znajduje się główna siedziba parku i stąd wyrusza się piechotą ścieżkami w dżunglę. Ceny: minibus - 23 RM, wstęp - 1 RM, fotografowanie - 5 RM, łódź powrotna z Kuala Tahan do Tembeling - 19 RM. Po drodze zatrzymujemy się na plantacjach owoców Jackfruit. Obserwujemy plantacje kakao, kauczuku i palm. W Kuala Tahan przepływamy na drugą stronę rzeki (0,50 RM). W informacji bierzemy prowizoryczną mapkę. Ładujemy do małego plecaka: picie, latarki, worki foliowe, jedzenie, śpiwór, namiot, peleryny - okazało się wszystko potrzebne i wyruszamy sami w dżunglę.
Obieramy sobie szlak o długości 12 km. Po drodze spotykamy agresywne małpy, warany, dzikie świnie. Uciekamy przed wężem, który przypłynął z drugiej strony rzeki. Przeprawiamy się przez rzeki, brodząc po kolana w wodzie. Nie zdejmujemy butów, obawiając się gryzoni. Jest strasznie gorąco, parno. Często pada ulewny deszcz. Pot miesza się z deszczem. Błoto. Do zmroku zostało niewiele czasu. Idziemy bez przystanku, często gubiąc ścieżkę. Jesteśmy strasznie zmęczeni. Najbardziej uciążliwe są jednak pijawki. Wspinają się po butach i nogawkach, przegryzają skarpety i wpijają się w ciało. W ogóle ich nie czuć. Co 10 minut obserwujemy nogawki i odrywamy pijawki ręką lub nożem. Po kilku godzinach jesteśmy tak zmęczeni, że nie zwracamy uwagi już na nic, ani na pijawki, ani nawet na 2 cm mrówki, zarośla, tylko chcemy dotrzeć przed nocą do punktu zwanego Kuala Trenggan. Docieramy tam równo ze zmrokiem. Odcinek 12 km właściwie płaskim terenem w dżungli szliśmy 7 godzin szybkim krokiem. Kuala Trenggan to trzy chaty w środku dżungli, gdzie nie ma dróg, tylko ścieżki. W chacie chcieli 100 RM za spanie, więc decydujemy się spać między drzewami w namiocie. Jednak widząc roje mrówek wędrujących w różnych kierunkach, rezygnujemy z rozbijania namiotu. Udaje nam się rozpalić ognisko i kładziemy się na prowizorycznych drewnianych ławkach. Słuchamy odgłosów dżungli - jest to orkiestra niesamowitych dźwięków, szmerów, huków, chrząknięć, pisków - niczym w horrorze. Przybliżyliśmy się do siebie, drzemiąc do rana. Próbowałem podtrzymywać ognisko - ulewa zalała go.
11.02
W deszczu (lało od 4 w nocy) ruszamy z powrotem do Kuala Tahan (9 km). Trzeba iść raz w górę, a raz w dół, trzymając się korzeni i przechodząc przez strumienie. Ścieżka czasami gubi się. Jest taka wilgoć, że kamera odmawia posłuszeństwa. Wykończeni, mokrzy, spoceni przeprawiamy się przez konopne wąskie mosty zawieszone w konarach drzew kilkanaście metrów nad ziemią. W końcu docieramy do przystani. Odbieramy plecaki z przechowalni (1 RM) i podpisujemy powrót z dżungli. Wykręcamy ubrania, myjemy się, pakujemy (trzeba uważać na małpy - podchodzą i porywają rozłożone rzeczy) i wsiadamy na łódź płynącą w dół rzeki Tembeling. Wysiadamy na przystani Kuala Tembeling i taksówką (5 RM - 1 osoba) dojeżdżamy do Tamerloh, z Tamerloh autobusem (7 RM) do Kuantan. Z Kuantan ( 10 RM) do Mersing.