Andrzej Kulka » Przewodniki - Przez Świat IV » Mabuhay Filipiny
Mabuhay Filipiny

Monika Witkowska


11. dzień - Sabang - St Paul Subterranean NP - Puerto Princessa

Ponieważ chłopcy nocują w dość lukusowym hotelu, rozstajemy się do następnego dnia (mamy ten sam lot powrotny do Manili). Zamieszkuję w hostelu Duchess Pension House (adres w Lonely Planet) - super pokoik - czysta jedynka za 120 peso. Wieczorem kupuję na bazarze ananasa - jeszcze nie zjadam go nawet w połowie, gdy nabieram ananasoprzesytu.

Dla tych, którzy będą mieli trochę więcej czasu na Palawanie

Oferty miejscowych biur podróży

1- dniowe wycieczki z Puerto Princessa (w cenie wstępy, lunch):

- Tabon Cave  1000-1200 peso
- Estrella Falls 900-1000
- Nagtabon Beach  850
- Underground River  1000
- City Tour   400
- Honda Bays  750

Odnośnie Sabang:

- przejazd z Puerto Pricessa do Sabang   300-400  peso za osobę
- sprzęt do snorkelingu (maska, płetwy, fajka)   100 peso dziennie
- pożyczenie płetw   50 peso dziennie
- wynajęcie pontonu 8-10 os. na trasie Sabang - El Nido    6 000 000 peso
- wynajęcie chatki rodzinnej w Sabang   850 peso

Pobyty na wysepce Coco-Loco

- chatka 2-osobowa   350-690 peso
- windsurfing     450 peso/ godz. z instruktorem
                              200 peso/godz. bez instruktora
- kajaki   150 peso/godz.
- żaglówka   250 peso/godz.
- kurs na licencję PADI (nurkowanie)   290 USD
- 1 nurkowanie   25 USD
- nurkowanie nocne   30 USD

12. dzień - Puerto Princessa - Manila - autobus do Banaue

Następnego dnia rano jestem umówiona z Piotrkiem i Krzyśkiem w Banaue. Tymczasem okazuje się, że nocnych autobusów bezpośrednio do Banaue jest jak na lekarstwo, a te które są, nie mają miejsc. Obchodzę kilka dworców w dzielnicy Quezon City (stamtąd przeważnie wyjeżdżają autobusy w kierunku północno-wschodnim) i w końcu za 70 peso kupuję bilet na linię Dalin Liner na autobus do Ilagan. Po prostu wysiądę po drodze  przy krzyżówce w kierunku Banaue i jakoś tam dalej będę kombinować.

13. dzień - Banaue

W wiosce Batad jemy obiad. Dobry i tani (60 peso za talerz makaronu z warzywami), do tego na rozgrzewkę czekolada na gorąco (15 peso). Gdy kończymy, nagle deszcz ustaje i wygląda słońce. Wykorzystujemy to na zdjęcia. Jest super. Widoki obłędne. Schodzimy tarasami w dół - dają mi się we znaki kolana. W drodze powrotnej znowu leje. Kierowca naszego tricykla czeka w umówionym miejscu. Potem urządza nam rajd przez kałuże z dawką mocnych wrażeń (omal nie zderzymy się z wyjeżdżającym zza zakrętu jeepneyem).

Po przyjeździe do Banaue idziemy do miejscowego muzeum (wstęp 25 peso). Polecam, bo ciekawe. Potem buszujemy w miejscowych sklepikach - wybór pamiątek spory, ceny też w  porządku.

14. dzień - Banaue - Bontoc - Sagada

Wokół Sagady jest wiele jaskiń, ale tylko część udostępniona jest dla turystów. Najbardziej spektakularna jest wyżej opisana Big Cave. Wracając od Big Cave do Sagady (spacer ok. 2 km), polecam zajrzenie do jaskini z trumnami - wejście pokażą miejscowi (trzeba odbić przez łąkę od głównej drogi ok. 100 m. w dół). Trumny są wypełnione szkieletami - makabryczne, zwłaszcza gdy się jest samemu. Z głównej drogi widać też trumny wiszące na skałach.

Wieczór spędzam w lokalnej knajpce przy piwie z Nowozelandczykiem, Szwajcarem i Angolem. Poza nami - sami autochtoni. Punkt 21. słychać bicie dzwonów i... towarzystwo się rozchodzi. Potwierdza się, że wprowadzona tu w ramach walki z pijaństwem "godzina policyjna" faktycznie jest  przestrzegana. Turyści też muszą się do tego dostosować - miły wieczór się urywa, bo każde z nas mieszka w innym miejscu wioski.

15. dzień - Sagada - Centralna Kordyliera - Baguio-Angeles

Gdy deszcz ustaje, zamierzam co nieco zwiedzić. Przykre rozczarowanie - nie ma tu tricykli, a miasto jest rozległe. Nie mam wyboru - biorę taksówkę. Jadę na "cmentarz negatywizmu", gdzie Amerykanie "chowali" złe przyzwyczajenia. Czytam na nagrobkach: "To się nie uda", albo "Nie lubię sałaty" etc. Muzeum, które było na wzgórzu Club Johny Hay zostało przeniesione w inne miejsce - nikt nie wie gdzie. Pytam kierowcę o słynnych lekarzy, którzy robią bezkrwawe operacje bez użycia skalpela. Podwozi mnie pod luksusową willę, rozmawia z jakąś kobietą. Kiepsko trafiłam - doktor wyjechał, poza tym jest weekend i operacji nie wykonuje się.

Źródło: TravelBit

TravelBit Tekst pochodzi z książki
wydanej przez Agencję Travelland
prowadzonej przez
Centrum Globtroterów TravelBit

 warto kliknąć

<< wstecz 1 2 3 4 5 6 7 8
Przewodniki - Przez Świat IV
WARTO ZOBACZYĆ

Japonia: Kraj Kwitnącej Wiśni
kontakt
copyright (C) 2004-2005 Andrzej Kulka                                             powered (P) 2003-2005 ŚwiatPodróży.pl