Andrzej Kulka » Przewodnik - Europa » Krymskie wakacje
Krymskie wakacje

Włodek Jędrzejewski i Irena Borowska


Lwów

Dzień piętnasty 22 lipiec

Budzimy się przed świtem i sprawnie pakujemy bagaże, by jak najszybciej pożegnać się z ukraińską koleją. Pociąg oczywiście przyjeżdża z dokładnością co do minuty - tego akurat możemy im pozazdrościć. Jest jeszcze ciemno, więc postanawiamy zaczekać do wschodu słońca w okolicach dworca. Oddajemy bagaż i spożywamy śniadanie z ostatniej polskiej konserwy. We Lwowie czujemy się już prawie jak w domu. Wkrótce robi się jasno, więc wyruszamy obejrzeć nieznane nam jeszcze zakątki miasta. Po drodze mijamy parę ciekawych kamienic i kościołów i docieramy na wzgórze Wysoki Zamek. Stąd rozpościera się piękny widok na panoramę miasta - zaskakuje nas ciekawe położenie Lwowa i jego wielkość. Promienie wschodzącego słońca i unoszące się mgły dodają miastu uroku.

Schodzimy powoli w dół do Podwala i spacerem dochodzimy do Cmentarza Łyczakowskiego. Jest to jednak znacznie dalej niż nam się wydawało. Cmentarz jest jeszcze zamknięty, ale strażnik wpuszcza nas chowając kasę do kieszeni i ostrzegając przed dyrektorem. Miejsce jest naprawdę piękne, ale widać, że czasy świetności ma dawno za sobą. Wiele zabytkowych nagrobków sypie się, a fotografie i litery na polskich grobach są brutalnie wydrapane. Strażnik pokazuje nam nagrobek Konopnickiej i Zapolskiej, resztę oglądamy już sami. Duża część cmentarza jest niestety zapuszczona, ale miejsce niewątpliwie ma swój urok. Powoli dochodzimy do Cmentarza Orląt Lwowskich, który jest czysty, odnowiony i bardzo zadbany. Próbujemy zastanawiać się o co tyle hałasu i wspólnie uporządkować wiadomości historyczne. Napisy na nagrobkach świadczą, że prócz Polaków i Ukraińców także inne nacje przelewały swoją krew w walkach o te ziemie.

O 9.30 opuszczamy cmentarz i tramwajem dojeżdżamy do centrum. Kusi nas jeszcze spacer po Rynku, ale musimy zdążyć na pociąg z Przemyśla i przekroczyć granicę. Robimy szybkie zakupy na bazarze (chałwa), potem na targu staroci przy Operze i ulicą Grodzką wracamy na dworzec. Ostatnie hrywny wydajemy na alkohol - to dobra i tania pamiątka z Ukrainy. Odbieramy bagaże (Irena spotyka koleżankę z akademika) i próbujemy załatwić transport do Przemyśla. Nie jest to łatwe, gdyż okazuje się, że powrót jest dwa razy droższy niż przyjazd, nawet PKSem. Ostatecznie udaje nam się dogadać z gościem, który obiecuje dowieźć nas do przejścia w Medyce za 15PLN/os. Jedziemy bardzo szybko i sprawnie docieramy do granicy. Na szczęście w ogóle nie ma kolejki, musimy za to zapłacić po złotówce od osoby za przejście - cieszymy się, że to już ostatnia dziwna rzecz na trasie. Polscy celnicy są bardzo mili i nawet nie sprawdzają nam plecaków patrząc na nasze zmęczone opalone twarze, mimo że przemyt na tym przejściu kwitnie. Granicę przechodzimy z dużym entuzjazmem - warto wyjechać na wschód, żeby docenić swój kraj.

Busem za 1PLN docieramy na dworzec w Przemyślu, kupujemy bilety i dosłownie rzucamy się na okoliczne bary. Jak to miło móc smacznie i tanio zjeść w czystym barze z miłą i kulturalną obsługą! Spragnieni polskiej kuchni napychamy się kilkoma daniami i zadowoleni czekamy na pociąg. I tu nasze drogi się rozchodzą - część osobowym jedzie do Rzeszowa, a reszta czeka na pośpiech do Krakowa. Następne spotkanie - przy wspólnym oglądaniu zdjęć. A za rok......

Źródło: informacja własna
<< wstecz 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11
Przewodnik - Europa
WARTO ZOBACZYĆ

Grecja: Wyspa Thera
kontakt
copyright (C) 2004-2005 Andrzej Kulka                                             powered (P) 2003-2005 ŚwiatPodróży.pl