Andrzej Kulka » Przewodnik - Europa » Krymskie wakacje
Krymskie wakacje

Włodek Jędrzejewski i Irena Borowska


Mamy jeszcze sporo czasu, więc włóczymy się trochę po biednych, brudnych, ciemnych dzielnicach. Tu czas zatrzymał się gdzieś w latach siedemdziesiątych. Wszędzie sypiące się tynki, zakurzone szyby, wygaszone latarnie, a synowie prowadzą pijanych ojców do domu. Na każdej ulicy świetnie zaopatrzony sklep spożywczy (czyt. monopolowy), kilka kantorów oraz aptek. Piechotą ciemnymi ulicami wracamy na dworzec mijając uniwersytet i park.

Czekamy na pociąg obserwując nocne życie dworcowe. Znowu pieski, żebracy, brudne żebrzące dzieci. Punktualnie o godz. 0.29 wyjeżdżamy do Symferopola - w wagonie nr 2 wita nas nieco zawiany prawodnik, czyli kierownik. Pociąg na pierwszy rzut oka wygląda całkiem przyzwoicie, a przynajmniej lepiej niż można się było spodziewać. Okno oczywiście prawie zamknięte. W czasie całej podróży mieliśmy wrażenie, że ten naród wciąż boi się przeciągów. Próba otwarcia okna nie powiodła się, wtem nadchodzi Łobo, który zręcznym ruchem niedźwiedzich łap wyrywa uchwyt okna z drewnianych ram. Szybko tuszujemy demolkę i grzecznie zajmujemy miejsca w przedziale. Mimo wieczorowej pory upał jest niemiłosierny! Marysia eksperymentalnie bierze pościel (6 HR). My oprócz śpiworów mamy pierzyny wgniatające w łóżko. Jeśli jest to model letni, aż strach pomyśleć jak wygląda to zimą! Toaleta oczywiście jest większość czasu zamknięta, brudna i śmierdząca, a zasadę działania kranu Rafał odkrywa dopiero następnego dnia. Ogólne wrażenie nienajgorsze, ale upał i duchota wydają się nie do zniesienia, zwłaszcza w perspektywie dalszych 28 godzin jazdy. Spoceni kładziemy się spać w 5 osób w jednym przedziale. Tym razem Włodziowi przypada podłoga z karimatą. Przed snem Rafał dodaje nam otuchy sentencją: Wszyscyśmy z jednego kakrocia i Kakrociem jesteś i w kakrocia się obrócisz.

Dzień drugi 9 lipiec

Rano budzi nas niesamowity wręcz upał i krzyk kobiet sprzedających na peronie torty, pirożki, bułki, raki, owoce, wodę, piwo, obrzydliwe suszone ryby, rozmrażające się lody, rureczki toffi, cziburieki oraz sałatki z salmonellą. I tak na każdej stacji, dlatego wszystkie postoje trwają ok. 15-20 minut. Kipiatok, czyli wrzątek to jedyna rzecz w pociągu jaką dostajemy za darmo. Kierownik wagonu rozpala wielki samowar i co chwilę dorzuca szczapy drewna. Krajobraz za oknem jest raczej monotonny. wszędzie niekończące się pola, równiny, a potem trawiaste stepy. Jedynie rozlewisko Dniepru przyciąga naszą uwagę na dłużej. Czytamy gazety, rozmawiamy i rozebrani do rosołu śpimy, aby przetrwać jakoś niewyobrażalny wręcz upał. Gramy też w Uno i aby dostarczyć sobie wrażeń w czasie tej monotonii ustalamy stawkę. Przegrany sam wybiera, kupuje i zjada raka z peronu. Leszek gra pierwszy raz, więc zostaje (nie)szczęśliwym wybrańcem. Zadowolona komisja obserwuje konsumpcję i uwiecznia na fotografii. Brudni, spoceni i zmęczeni kładziemy się spać, gdyż czeka nas pobudka o 4.00.

Źródło: informacja własna
<< wstecz 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 dalej >>
Przewodnik - Europa
WARTO ZOBACZYĆ

Hiszpania: Barcelona
kontakt
copyright (C) 2004-2005 Andrzej Kulka                                             powered (P) 2003-2005 ŚwiatPodróży.pl