Andrzej Kulka » Przewodnik - Europa » Krymskie wakacje
Krymskie wakacje

Włodek Jędrzejewski i Irena Borowska


Jaskółcze Gniazdo, Pałac Woroncowa w Ałupce

Dzień ósmy 15 lipiec

Po śniadaniu kupujemy bilety na prom 11.16 do Jaskółczego Gniazda i jeszcze szybko zanurzamy się w morzu. Rejs jest przyjemny, ale szczekaczka z informacją o mijanych obiektach (bloki, sanatoria) psuje miły nastrój. Przy wejściu do zameczku spore zamieszanie, ale ciecie od Rafała i Ireny kasują po 2HR/os, reszta przemyka niezauważona. Zameczek robi wrażenie - wisi dosłownie w powietrzu, a z góry można popatrzeć w przepaść i wprost w morską toń. Niestety wnętrza nie można zobaczyć, jest tam teraz ekskluzywna restauracja. Powoli wspinamy się pod górę oglądając sanatoria i egzotyczne ogrody. Docieramy do przystanku i okazuje się, że musimy się rozdzielić, aby dotrzeć do Pałacu Woroncowa w Ałupce - wszystkie busy są pełne (bilet 2,50HR).

W Ałupce mamy mały problem z odnalezieniem się, więc powoli oglądamy pałac i otaczające go ogrody, do wnętrza jednak nie wchodzimy. Schodzimy w dół na betonową plażę, oczywiście płatną, więc po małej awanturce przenosimy się na dzikie skałki tuż obok. Jest tu czysto i ładnie, więc długo plażujemy i nurkujemy. Na piechotę wracamy do Mischoru i gotujemy pierwszy samodzielny obiad, ziemniaczki z kefirem. Gotujemy na małej gazowej butli turystycznej, a gospodarzom mówimy, że to butla atomowa, czym wprawiamy ich w osłupienie i podziw - wot, tiechnika! Nasi nowi przyjaciele przychodzą do nas i przy winku rozgrywamy parę partyjek Uno.


Jałta, wodospad Uczan-Su i szczyt Aj-Petri

Dzień dziewiąty 16 lipiec

Rano wyruszamy marszrutką do odległej o 25 km Jałty (2,50HR). Miasto jest pięknie położone, ale nie robi na nas większego wrażenia - bloki, bloki, bloki...Nocą podobno wygląda to zupełnie inaczej. Wędrujemy na dworzec autobusowy po drodze wstępując na pocztę, gdzie stoimy 0,5 godz. w kolejce wśród kłótliwych niedomytych babć. Ku naszemu zdziwieniu, znaczek kosztuje 2.65HR, a zwykła biała koperta 2,80HR. Na dworcu okazuje się, że jedyny autobus do Sokolinoje (cel wyprawy - Wielki Kanion) odjeżdża o 16.30. Zastanawiamy się co robić, ale wkrótce podchodzi do nas miły pan, który proponuje wycieczkę przez wodospad Uczan-Su i szczyt Aj-Petri do kanionu. Po raz pierwszy jesteśmy zaskoczeni dość niską ceną - busem w 5 osób możemy objechać wszystko za 150 HR (trasa w dwie strony to ponad 120 km po górach).

Wybieramy ten wariant i krętą drogą wśród gór i skał jedziemy w górę podziwiając piękne położenie Jałty prawie z lotu ptaka. Niepokój wzbudzają jedynie gromadzące się na szczytach chmury. Zatrzymujemy się przy wodospadzie, w punkcie widokowym oraz pod szczytem Aj-Petri (1517m n.p.m.) Tam powoli zbiera się mgła, ale naszą uwagę przyciągają zapachy lokalnych specjałów - płow, szaszłyk, cziburieki, słodycze, kawa, herbata i oczywiście krymskie wina (szaszłyk z ryżem i sałatką 15HR, płow 8HR, wino od 40HR/l). Postanawiamy jechać dalej, a obiad zjeść w drodze powrotnej. Krętą zygzakowatą drogą dojeżdżamy do Wielkiego Kanionu. Znów udajemy studentów i płacimy 2HR/os (normalnie 4HR). Kanion jest niezły,a le widoki zasłania porastający jego zbocza las. Szybko dochodzimy do strumienia i mijamy rozlewisko nie wiedząc, że to słynna Wanna Młodości. Zaczynamy schodzić w dół i po tym orientujemy się, że nie tędy droga.

Wracamy do Wanny Młodości, odmładzamy twarze, ręce i nogi - nikt nie odważył się wykąpać (temp. wody poniżej 10 st.), być może dlatego, że trafiliśmy na dzikie tłumy. Wracamy do naszego kierowcy i ładujemy się do busa marząc skrycie o szaszłyku na Aj-Petri. Pierwsze krople deszczu wzbudzają nasze zdziwienie - wszyscy jesteśmy przekonani, że to tylko straszak. Nagle zrywa się jednak straszna burza z ulewą, gradem i piorunami. A my w busiku na szczycie góry, na wąskiej krętej drodze, która momentalnie zamienia się w rwącą górską rzekę! Kierowca nieco podenerwowany - rzadko jeździ w takich warunkach - widoczność zerowa, a pojedyncze kamienie spadają z gór na dach busika. Rzęsista ulewa trwa całą drogę, udaje nam się jednak szczęśliwie zjechać w dół - niestety, z obiadu nici! Kierowca jest na tyle miły, że podwozi nas pod sam dom i w ostatnich kroplach ulewy wracamy do bazy. Zamiast szaszłyków jemy zupki chińskie i odpoczywamy. Wieczorem idziemy na zakupy i sprawdzamy połączenia do Ałuszty. Zaopatrujemy się w alkohol (wódka 0.5 Limon 9HR). Wieczorem gramy z Sylwią i Maćkiem w Uno wkurzając salwami śmiechu babę, która stuka kilka razy w drzwi, żeby nas uciszyć. Zmęczeni zasypiamy mocno.

Źródło: informacja własna
<< wstecz 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 dalej >>
Przewodnik - Europa
WARTO ZOBACZYĆ

Niemcy: Frankfurt nad Menem
kontakt
copyright (C) 2004-2005 Andrzej Kulka                                             powered (P) 2003-2005 ŚwiatPodróży.pl