Andrzej Kulka » Przewodnik - Europa » Krymskie wakacje
Krymskie wakacje

Włodek Jędrzejewski i Irena Borowska


Tam rozkręca się spontaniczna impreza - zamawiamy wino, a drugie i kilka następnych stawia nam Wowka, kolega właściciela. To typ bardzo otwartego, ale upierdliwego gawędziarza, który chce nas naciągnąć na wycieczkę swoim samochodem (laguny Tarkankut i reszta Krymu). Z mieszanymi uczuciami pijemy stawiane przez niego wino wietrząc jakiś podstęp. Impreza nabiera tempa, po chwili dołącza do nas Kola, właściciel oraz złotozęby "Putin". Wtedy dowiadujemy się, że krymskie wina należy pić na ciepło, około 35 st. Wowka mówi szybko i niewyraźnie i klnie po rosyjsku jak szewc, ale w miarę upływu czasu i wina "Iriszka" tłumaczy "pacanom" coraz lepiej. Wowka żywo gestykuluje rozlewając zawartość szklanek i butelek na nasze mapy. Bratamy się z gospodarzami, a Kola opowiada o swoich polskich korzeniach. Padają m.in. dwa rosyjskie toasty: "Sztoby choj stajał i dieńgi były" oraz "Daj Bog eta nie pasliednij raz, a jesli eta pasliednij raz, to nie daj Bog!". Rafał wygrywa konkurs na siłacza, powoli robi się naprawdę gorąco, więc po krótkim wykładzie na temat prostej filozofii życiowej i ukraińskiej duszy idziemy spać do swoich zakomarzonych cel.

Dzień czwarty 11 lipiec

Lekko skacowani w samo południe wyruszamy na plażę. Po drodze jak zwykle kwas, zauważamy też afisze cyrku. Rafał bardzo chce zobaczyć krokodyle tańczące walczyka pewien, że "w tym kraju wszystko sje da wytriesowac". Wchodzimy na płatną plażę (2HR/os), a Leszek udaje się do kafejki internetowej (4HR/godz). Przed 16.00 wracamy do starego miasta na karaimski obiad po drodze oglądając piękną cerkiew. Jedzenie fantastyczne, a sądząc po ilości klientów jest to miejsce wręcz oblegane. Próbujemy płow (5,50), cziburieki z mięsem i warzywami (3,30), kawę po grecku (1.50), piwo (3.00) i pierożki z wiśniami (1.50). Z pełnymi żołądkami i w dobrych humorach oglądamy kenesy. Jest to pierwszy zadbany obiekt turystyczny na trasie jaki dotąd widzieliśmy na Krymie. Wracamy piechotą do domu i po krótkiej drzemce rozgrywamy partyjkę Uno. Stawką jest 5-kilogramowy arbuz, którego sponsorami okazali się Włodek i Marysia. Decydujemy, że odpuszczamy laguny (proponowana cena to 230 HR!!!) i postanawiamy jechać do Sewastopola.

Sewastopol

Dzień piąty 12 lipiec

O 10.00 rano wyruszamy do Sewastopola z dworca autobusowego, tym razem luksusowym busikiem z TV za 10,60HR/os. Kierowca oczywiście bierze kasę od nielegalnych pasażerów, którzy wsiadają za pierwszym zakrętem tuż za dworcem. Potem sam daje w łapę inspektorce, która przymyka oko na cały proceder. Łapówkarstwo i biurokracja to zjawiska powszechne. Po drodze podziwiamy ciekawe krajobrazy (wreszcie górki!) oraz twierdzę w Inkermanie i po ok. 2 godz. docieramy do Sewastopola Północnego, po drugiej stronie zatoki. Poszukiwanie kwatery trwa kilkanaście minut, w końcu nieśmiało podchodzi do nas Malieńkaja Galja i proponuje 2 pokoje za 4$/os w mieszkaniu na terenie garnizonu ( 10 min marszrutką, 0.75HR). Mamy stamtąd daleko do centrum, ale za to rzut beretem do pięknej czystej dzikiej plaży obok urwiska. Mieszkanie jak na ukraiński standard przyzwoite, lecz nieco zalatuje kotkiem Wasilisem - płeć nieznana. Galja jest nadzwyczaj miła i bardzo się stara. Po chińskich zupkach natychmiast udajemy się na plażę - jest czysto, pusto i naprawdę pięknie. Kilka godzin bawimy się w pianie i żwirku jak dzieci w ogóle nie wychodząc z cieplutkiego morza. Ok. 16.00 wyruszamy do centrum Sewastopola, najpierw marszrutką do portu, a potem promem (kater - 0,60HR). Próbujemy dotrzeć do delfinarium (kicha!) oraz oceanarium (4HR dla studentów, którymi już nie wszyscy jesteśmy, ale się udało). Ulicą Nachimowa podążamy w poszukiwaniu nieistniejącej już niestety knajpy "Korona", więc niepocieszeni posilamy się ruskimi hot-dogami z marchewką i kiszoną kapustą. Przepijamy jak zawsze kwasem prosto z beczki. Następnie ulicą Lenina podążamy w kierunku cerkwi Św. Włodzimierza po drodze mijając Muzeum Floty Czarnomorskiej. Cerkiew jest pięknie położona na wzgórzu z widokiem na zatokę, lecz jest straszliwie zaniedbana, a w tynku wciąż widać ślady wojennych kul. Nad cerkwią za to góruje ogromny, zadbany i wypielęgnowany marmurowy pomnik Lenina, który zupełnie zasłania zabytkowy obiekt. Ogólne wrażenia z Sewastopola raczej negatywne - miasto pięknie położone nad dwiema zatokami, lecz pozbawione zabytków (nie licząc Chersonezu) i spaskudzone betonowymi blokami i monumentalnymi gmaszyskami. Wracamy promem i marszrutką na chatę do Galji, po drodze wdychając zapach lawendy i obserwując piękny zachód słońca.

Źródło: informacja własna
<< wstecz 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 dalej >>
Przewodnik - Europa
WARTO ZOBACZYĆ

Hiszpania: Barcelona
kontakt
copyright (C) 2004-2005 Andrzej Kulka                                             powered (P) 2003-2005 ŚwiatPodróży.pl