Ch 10; Quitao i Przełęcz Skacz±cego Tygrysa
| Michał Mielnikow
|
|
Wstali¶my w miarę wcze¶nie, zjedli¶my przepyszne ¶niadanie zamawiaj±c Naxi sandwich, na który składał się kozi ser, baranina, pomidory, cebulka i ciasto, chyba takie nale¶nikowe. Chcieli¶my ruszać dalej, a tu niespodzianka, okazało się, że nasze buty s± jeszcze mokre. Najbardziej mokre były Olka, więc zostali¶my we dwójkę by je podsuszyć trochę, a reszta poszła dalej. Umówili¶my się przy drabinkach do w±wozu...
 |
Widok na jeden z dopływów Jangcy |
Id±c, zaliczaj±c kilka upadków i podziwiaj±c niezwykłe krajobrazy, dotarli¶my z Olkiem do miejsca, w którym widzieli¶my na horyzoncie resztę ekipy. Szli¶my za nimi, aż w końcu ich dogonili¶my. Okazało się jednak, że wszyscy poszli¶my za daleko i już minęli¶my miejsce, w którym mieli¶my zej¶ć do w±wozu. Musieli¶my wracać, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, gdyż w drodze powrotnej wyszło w końcu słońce odsłaniaj±c strome, wręcz pionowe, skały.
 |
Przełom Skacz±cego Tygrysa - Olek na zdjęciu |
W końcu dotarli¶my do drabinek, którymi można było zej¶ć na dół do samej rzeki, co też uczynili¶my. Drabinki były bardzo długie (około 30 – metrowe) i ¶liskie. Nie było to zbyt bezpieczne miejsce na pewno, bior±c także pod uwagę, że drabinki cały czas się ruszały, gdy po nich schodzili¶my. Na szczę¶cie udało nam się dotrzeć bez problemów do tego niesamowitego miejsca. Wyszli¶my na głaz leż±cy po ¶rodku rzeki, który cały czas był przez ni± oblewany i tak sobie leżeli¶my... Nurt rzeki był tak szybki, że gdyby kto¶ włożył tam nogę, na pewno by go porwało i zatrzymałby się pewnie dopiero na Tamie Trzech Przełomów...
 |
Koza spotkana na szlaku |
Strasznie nie chciało nam się stamt±d i¶ć, ale nocy nie mogli¶my tu niestety spędzić, bo nie było gdzie... Wyszli¶my więc z powrotem po drabinkach do góry i dotarli¶my do Tinas guesthouse, gdzie zmęczeni, ale bardzo szczę¶liwi, zjedli¶my posiłek. Po odpoczynku zaczęli¶my szukać jakiego¶ transportu, który zawiezie nas z powrotem do Quitao. Udało się - kto¶ akurat przejeżdżał obok nas i dogadali¶my się, że weĽmie nas na dół.
 |
Widok na wioskę położon± nad Jangcy |
Jechali¶my na pace ciężarówki. Stali¶my w zasadzie przez cał± drogę, trzymaj±c się rusztowania. Było to do¶ć niebezpieczne, ale za to bardzo przyjemne. Nasz kierowca jechał około 60 na godzin± górsk± drog± a po lewej stronie mieli¶my strom± przepa¶ć prosto do rzeki. Po pewnym czasie nasz pojazd zatrzymał się, ponieważ jaki¶ ogromny głaz spadł na drogę i zrobił w niej tak± wyrwę, że nawet motory z trudem tam przejeżdżaj±. Przeszli¶my więc obok piechot± i po drugiej stronie czekali¶my na kolejny transport, na szczę¶cie szybko kto¶ podjechał i wzi±ł nas prosto do miejsca, w którym zostawili¶my plecaki. Na pocz±tku chcieli¶my od razu jechać dalej, ale szybko stwierdzili¶my, że wolimy sobie odpocz±ć w naszym hoteliku i pojechać następnego dnia. Wła¶ciciel hotelu bardzo się ucieszył, gdy usłyszał, że zostaniemy u niego jeszcze jedn± noc.
¬ródło: informacja własna
|