Andrzej Kulka » Afryka Południowa » AP 5; Mozambik
AP 5; Mozambik



Zobacz  powiększenie!
Na rybnym targu
Zagłębiony myślami w historyczne uwikłania regionu omal nie zauważyłem jak przystanęliśmy na jednym z ładniejszych placów miasta - Placa de Independencia - gdzie stoi gmach Urzędu Miasta i śnieżnobiała miejska katedra zbudowana w 1944 roku. Bramy kościoła są niestety zamknięte, otwierane wyłącznie w niedziele na czas mszy świętej. U bram świątyni można dokonać zakupu skromnych, ale interesujących pamiątek.

Jedziemy na targ rybny, gdzie na straganach można dostać oczopląsu od obfitości ryb i wszelkich produktów dostarczanych przez ocean. Tematów do zdjęć nie brakuje, czy to będą kolorowe ryby, homary, kalmary, czy tez czarnoskóre sprzedawczynie łyskające białkami oczu i zaskakujące wspaniałym uzębieniem.

Zobacz  powiększenie!
Ulica imieniem wodza Mao
Mijamy ulice imieniem Mao Tse Tunga, Fryderyka Engelsa oraz Karola Marksa oglądając nadgryzione zębem czasu budynki z odpadającym tynkiem, stojące wzdłuż ulic pełnych dziur, latarni bez żarówek i niepodlewanych skwerów. Wszędzie widać ślady kolonialnej świetności i ewidentnych zaniedbań obecnej władzy. Wysiłki rządu można za to docenić wzdłuż nabrzeżnej promenady, gdzie stoją ambasady jak pałace i niewiele im ustępujące wille miejscowych notabli. Nie wiadomo jeszcze z jakiego powodu, ale obcy kapitał gorączkowo inwestuje w rozwój tej części miasta. Może odkryto wielkie złoża złota i diamentów? Może Mozambik jest miejscem, którym właśnie teraz, w czasach politycznego uspokojenia warto się zainteresować?

Zobacz  powiększenie!
Sugestywna reklama piwa
Przejeżdżamy obok luksusowego kasyna gry. Przed nim, na chodniku rozłożono stragany pełne pamiątek; kolorowe, wzorzyste tkaniny, pięknie intarsjowane pudelka, grzebienie i wspaniałe rzeźby. Rzeźby murzyńskich wojowników i ich smukłych kobiet są drogie, ale wartość artystyczna usprawiedliwia wysoką jak na tutejsze warunki cenę.

Kiedy słońce zaczyna chylić się ku zachodowi, zatrzymujemy się przed miejscowym yacht-clubem w uroczej knajpie, gdzie serwują fantastyczne dary morza. Pośród owych frutti di mare wyróżniają się wyborne homary i krewetki. Zakwaterowanie w hotelu znanej szeroko w Europie sieci Ibis.

Zobacz  powiększenie!
Kościół w Namachaa
Nazajutrz, w czwartek budzi nas bezchmurne niebo. Po obfitym śniadaniu typu otwarty bufet wyruszamy w drogę do granicy, odległej o niecałe dwie godziny jazdy od Maputo. Po drodze widać murzyńskie chaty, wieśniaczki, pola uprawne z tropikalnymi owocami i duże połacie plantacji trzciny cukrowej. Tuż przed granicą leży niewielka miejscowość Namachaa z doskonale zachowanym kościołem, i - co dla nas okazało się wyjątkową fotograficzną gratką - setką dzieciaków na przerwie miedzy lekcjami. Dzieci są rozśpiewane, podekscytowane obecnością jasnoskórych gości. Z radością pozują do zdjęć, otrzymując od nas w prezencie ołówki i długopisy, tak bardzo im potrzebne w szkole.

Tuż przed 11 osiągamy granice państwa, odprawiamy się i przejeżdżamy w zupełnie odmienny świat Królestwa Suazi.

Źródło: Exotica Travel

Exotica Travel Materiały dostarczyło
biuro Exotica Travel

 warto kliknąć

<< wstecz 1 2
Afryka Południowa
WARTO ZOBACZYĆ

Afryka: fryzury kobiet
kontakt
copyright (C) 2004-2005 Andrzej Kulka                                             powered (P) 2003-2005 ŚwiatPodróży.pl