wtorek, 16 marca 2004
Do Port Elizabeth (powszechnie określanego tutaj jako "Przyjazne Miasto"), jednego z ważniejszych portów na wybrzeżu Republiki Południowej Afryki, dotarliśmy z odległego o 450 km Aliwal North dopiero późnym popołudniem. Po zakwaterowaniu w jednym z hoteli ruszyliśmy do centrum korzystając z uroków pięknej "śródziemnomorskiej" pogody.
|
Fort Fredryk |
Zgodnie z nakazami rozsądku zaczynamy zwiedzanie od zabytkowego fortu Fredryk (Fort Frederick), zbudowanego w 1799 roku w czasach wojen napoleońskich między Francją i Wielką Brytanią. Ta pierwsza w regionie kamienna budowla nigdy nie spełniła swojego przeznaczenia, z armat nie oddano ani jednego strzału! Konflikt, który zaowocował zbudowaniem fortu nie dotyczył jednak Francuzów, ale wiązał się z brytyjską ekspansją na Wschód, w której holenderskie placówki w Południowej Afryce stały na przeszkodzie w organizacji zaopatrzenia dla statków podążających drogą morską do Indii, a potem do Australii.
|
Witam w Port Elizabeth |
Rozmyślając o historii spacerujemy po forcie, wpatrujemy się w armatnie lufy, w ceglane mury, które przecież w tym kraju reprezentują klasyczny przykład starej architektury obronnej na terenach pogranicza. Wszystko to jednak wygląda dość marnie wobec Carcassonne czy Malborka... Dla nas o wiele ciekawiej jawią się śliczne twarze miejscowych murzynek oraz egzotyczne rośliny, a zwłaszcza drzewiaste aloesy i prastare cykasy. Wypatrzyłem akurat rzadko oglądany owoc cykasa przypominając sobie jednocześnie, że te żyjące florystyczne skamieniałości pamiętające jeszcze czasy dinozaurów rosły przecież w naszych polskich Karpatach.... 30 milionów lat temu!
Jedziemy w stronę bodajże najciekawszego fragmentu miasta, zwanego Rezerwatem Donkina. Po drodze przystajemy jednak kilka razy, aby obejrzeć ciekawe budynki, jak kościół św. Trójcy i rezydencje Cecila Rhodesa.
|
Pomnik konia Bohatera z czasow Wojen Burskich |
Nie umyka naszej uwadze unikalny pomnik konia, chyba jeden z zaledwie dwóch na całym świecie monument tego typu. Drugi, o podobnym wydźwięku, postawiono gdzieś w Stanach Zjednoczonych (Bronco w Denver - przyp. red.). Właśnie w Port Elizabeth wyładowywano na ląd konie dla brytyjskiej armii walczącej z Burami. W wyniku działań wojennych w wojnach burskich zginęło blisko 350 tysięcy tych pięknych zwierząt.
|
Kościół św. Trójcy |
Mieszkanka miasta - Harriet Meyer - zebrała fundusze potrzebne na budowę oryginalnego pomnika, który w 1905 roku ujrzał światło dzienne i do dzisiaj urzeka ludzi swoim głębokim przesłaniem: "The greatness of a nation consists not so much in the number of its people or the extent of its territory as in the extent and justice of its compassion" czyli w wolnym tłumaczeniu: "Na wielkości narodu składa się nie tyle jego liczebność czy wielkość terytorium, ale jego poczucie sprawiedliwości i umiejętności współczucia".
|
Wiktoriańskie kamienice przy ulicy Donkina |
Dojeżdżamy w końcu do położonego malowniczo na wzgórzu "Rezerwatu Donkina". Wokoło nas widać kilka zabytkowych budowli, jak luksusowy hotel Edward (w stylu - oczywiście - edwardiańskim) oraz cały szereg urokliwych, jednopiętrowych kamieniczek w wiktoriańskim stylu wzniesionych w latach 1860-1880 wzdłuż biegnącej stromo w dół uliczki zwanej Donkin Street. Nad Parkiem dominuje latarnia morska (Donkin Lighthouse) z 1861 roku) oraz frapująca piramidka.
|
Słynny hotel Edward |
Postać Donkina, którego imię zaczyna się powtarzać zadziwiająco często, wymaga bliższego naświetlenia. Sir Rufane Donkin był gubernatorem Kraju Przylądkowego. W 1820 roku kazał wznieść pomnik w kształcie piramidy ku czci swojej młodej żony Elizabeth, która zmarła podczas pobytu w Indiach. Na jej właśnie cześć nazwano całe miasto. Obecne polityczne trendy nie wykluczają jednak podejrzeń, ze już wkrótce nowa władza przemianuje Port Elizabeth np. na miasto Nelsona Mandeli!
|
Ratusz Miejski w Port Elizabeth |
Zjeżdżamy ze wzgórza do centrum miasta, oglądając Miejski Ratusz postawiony w latach 1858-1862. Tuż obok stoi gmach pierwszej w Afryce Południowej biblioteki publicznej. Ten okazały budynek wzniesiono w 1935 roku, a jego najciekawszym elementem jest terakotowa fasada i kopuła z witrażami na drugim piętrze.
Przed Biblioteką stoi posąg królowej Wiktorii. Złośliwi twierdzą, że królowa Anglii sama sobie stawiała pomniki, oczywiście ze stosownym napisem.... "obywatele miasta...Królowej Anglii".
|
Dzwonnica Kampanella |
Jedziemy obejrzeć charakterystyczną dla miasta ceglaną więżę Kampanella (Campanille, czyli po prostu Dzwonnica) o wysokości 52 metrów (tyle co Niagara), którą zbudowano w 1923 roku z okazji lądowania angielskich osadników. Niestety, wieża jest zamknięta dla zwiedzających, pozostaje nam więc tylko wykonanie zdjęć i ... jazda w dalszą drogę do ciekawego miejsca na brzegu oceanu jakim jest rezerwat Rafy Przylądkowej.
Późne popołudnie spędzamy kilka kilometrów na południe od miasta, obok przylądka znaczącego miejsce wejścia do zatoki Algoa. Okolica - znana jako nadmorski rezerwat przyrody Cape Recife - zachwyca urozmaiconą linią brzegową z uroczymi skałkami, wydmami i latarnia morska.
|
Wydmy Cape Recife |
Idę brzegiem daleko od parkingu. Nisko zawieszone na horyzoncie słońce daje wspaniałe, długie cienie na piaskowych ripplemarkach i żywymi barwami igra na kolorowych, wyrzuconych przez morze wodorostach. Kiedy bliżej przypatruję się powierzchni wydm ze zdumieniem dostrzegam dziesiątki wielkich, kolorowych muszli abalone. Ozdabiają plaże w ogromnych ilościach, a jednak są trudno widoczne dla niewprawnego oka.
|
Latarnia morska Cape Recife z 1851 roku |
Jako zapalony płetwonurek nie mogę odżałować, że wokół wysepki St. Croix znajduje się morski rezerwat przyrody z ponoć fascynującą scenerią. Nie mamy po prostu czasu, aby na dobre zanurzyć się poniżej oceanicznych fal.
Wieczór w portowej tawernie przy miejscowym piwie Castle doskonale uzupełnia ten krótki, ale jakże ciekawy dzień.
Źródło: Exotica Travel
Materiały dostarczyło
biuro Exotica Travel
warto kliknąć
|