Piątek, 12.03.2004 Orły i hipopotamy
Od rana nad głowami snują się szare chmury, niczym czyjeś niewypłakane łzy. Tego dnia powinniśmy odbyć przejażdżkę łodzią po estuarium rzeki uchodzącej z Jeziora św. Łucji do Oceanu Indyjskiego. Turystyczna trasa przebiega pośród tropikalnej roślinności, przyozdobionej egzotyczną fauną.
Region ten słynie w świecie z obfitości hipopotamów i krokodyli, ale nie tylko, gdyż przylegle rezerwaty przyrody: Mkezi, Tewate i Park Morski chronią także inne wielkie afrykańskie ssaki lądowe i życie w przybrzeżnych rafach koralowych.
|
Nasz hotel z St. Lucia |
Śpimy w niezłym hotelu w nadmorskiej osadzie St. Lucia. Warunki noclegu są niezłe: basen, widoki, tropikalna roślinność; i tylko ten deszcz...
Po śniadaniu włączam telewizor. Prognoza pogody na dzisiaj nie jest najlepsza, jest wręcz szmatława. Ale takich jak my podróżników nie zmoże żadna burza.
Przystrajamy twarze w uśmiechy i jedziemy nad brzeg rzeki wypływającej z unikalnego jeziora.
|
Nad brzegami jeziora |
Jezioro to należy do największych na terenie Republiki Południowej Afryki, jego wielkość wynosi co prawda tylko 368 km2, ale jawi się jako wyjątkowo płytki (maksimum 1,8 metra) akwen o fantastycznych możliwościach łęgowych dla ogromnej liczby zwierząt w tym regionie, zwłaszcza ssaków wodnych i ptaków. Za pośrednictwem wąskiego i długiego estuarium wody jeziora uchodzą do oceanu. Jezioro św. Łucji wraz ze wspomnianymi już, sąsiadującymi terenami chronionym to trzeci pod względem wielkości rezerwat dzikich zwierząt w RPA, o pokaźnym obszarze 1700 km2. Generalnie rzecz biorąc, większość terenu to woda i mokradła.
|
Wchodzimy na łódź |
Kilka miejscowych firm oferuje turystom półtoragodzinne, obfitujące w emocje rejsy. Spodziewamy się bez wątpienia zobaczyć to, co standardowo powinno się ujrzeć, jednak mamy świadomość tego, iż zdjęcia, z racji ołowianego nieba, będą dla oglądających nasze albumy pozostawiały wiele do życzenia... Cóż. Jedziemy! Korzystamy z usług jednego z przewoźników i - pomimo mżystej aury - szczerze rozkoszujemy się ciepłym powietrzem oraz ciekawym widokiem wybrzeży, porośniętych gęsto zaroślami mangrowców.
|
Orzeł bielik afrykański |
Wkrótce po starcie przeżywamy miłą niespodziankę: dostrzegamy pośród namorzynowych zagajników siedzącą na bocznym konarze dominującego drzewa, blisko nas parę ogromnych orłów białych. Bielik afrykański - bo o nim mowa - jest mniej więcej tej samej wielkości co bielik amerykański (z godła USA), lecz zamiast czarnych piór dorosłego osobnika posiada więcej brązu na brzusznej części ciała. Orły nie wykazują przed nami zbytniego leku, dają się podejść dosłownie na 20-30 metrów. Szkoda tylko, że do swojej wysłużonej już cyfrowki Canon Power Shot G2 nie posiadam wymiennych teleobiektywów. Takie spotkanie jak teraz jest chyba najlepszą motywacją do zakupu nowego aparatu. Lewym okiem patrzę na okazałe ptaki, podczas gdy moje prawe oko wyświetla w wyobraźni obrazy cyfrowej lustrzanki Canon Rebel z Ele o ogniskowej 300 mm. Co to będą za zdjęcia!... Koniec marzeń, płyniemy dalej.
|
Hipopotamy w rzece |
Już po chwili dostrzegamy spore stadko hipopotamów: widać ich grzbiety, wielkie głowy. Łódź spowalnia bieg, dopływa bliżej, aby każdy z nas mógł nacieszyć oczy, klisze i płytki CF widokiem tych przedpotopowych stworów. Milkniemy w zachwycie. Cisza na pokładzie popłaca, jako że za moment stajemy się mimowolnymi świadkami walki dwóch samców o wdzięki wdzięcznych hipopotamic. W powietrzu głośno kłapią potężne szczęki, słychać zgrzyt zębów, a widok ten uświadamia nam fakt, że to nie lwy ani słonie, ani kobry, ale właśnie na pozór "krowiaste" hipcie są obok bawołów najbardziej niebezpiecznymi zwierzętami Afryki!
|
Hipopotam posiada wielkie, potężne kły |
Są szybkie w wodzie i na lądzie, dokąd wychodzą nocami na wypas. I biada śpiącym, plecakowym turystom, których namiot znajdzie się na drodze głodnych hipopotamów!
Przymierzam kły dostarczone przez kapitana łodzi: zakręcony do górnej szczeki, prosty do żuchwy...
Wielkie, twarde i wspomagane mocnymi mięśniami pyska nie wróżą nic dobrego ofiarom. Na szczęście jesteśmy w łodzi, a hipcie... w wodzie.
|
Ślady hipopotama na asfalcie |
Wkrótce widzimy następne wielkie stado hipopotamów, i jeszcze jedno, i kolejne! Tak wielkich liczby tych sympatycznych zwierzaków - i z tak bliska - nie widzieliśmy nawet w osławionym parku narodowym Krugera! Stwierdzam, że pomimo nienajlepszej pogody ów dzień można uznać za udany.
Dodajmy do tego kilka krokodyli wylegujących się na plaży, abyśmy już z poczuciem spełnionych życzeń wylądowali na brzegu, by kontynuować naszą wyprawę dalej, na południe, wzdłuż wybrzeża oceanu.
Źródło: Exotica Travel
Materiały dostarczyło
biuro Exotica Travel
warto kliknąć
|