sobota, 13.03.2004
Nie sposób będąc w Durbanie zaprzepaścić okazji obejrzenia jednej z typowych zuluskich wiosek, o jakich informują wszelkie tutejsze informatory turystyczne. To właśnie w tym rejonie żyją Zulusi - jedno z najbardziej walecznych plemion Afryki. Pod względem bitności można ich stawiać na równi chyba tylko z Masajami i góralami z Poronina.
Historia Zulusów, a zwłaszcza jej XIX-wieczna część, została szeroko zademonstrowana światu za sprawą popularnego telewizyjnego serialu Shaka Zulu. Wioski zbudowane do produkcji tego filmu zostały co prawda spalone w końcowej sekwencji obrazu, ale część chat pozostawiono, tworząc swoisty skansen, dostępny dla każdego.
|
Powitanie gości |
Warto w tym momencie uzmysłowić sobie historyczno-geograficzną pozycje murzynów z Afryki Południowej. Zacznijmy od tego, że to właśnie na południu afrykańskiego kontynentu archeolodzy odkryli najstarsze ślady istnienia istot ludzkich. Mniej więcej 4 miliony lat temu na sawannach Południowej i Wschodniej Afryki pojawiły się pierwsze hominidy, z datowaniem 3,5 mln lat w dzisiejszej prowincji Mpumalanga (Transwal Wschodni) w obecnej RPA. Skoro rzecz się działa w Afryce, czy to znaczy, że owi pierwsi ludzie byli murzynami? Niekoniecznie! To mogli być ludzie o śniadym kolorze skóry. Kiedy sięgniemy do czasów nam bliższych zauważymy, ze 30 tysięcy lat temu na południu kontynentu żyli Buszmeni (obecnie zwani San) o drobnej posturze i żółtej lub jasnobrązowej cerze z lekko skośnymi oczami. Buszmeni pozostawali na etapie epoki kamiennej.
Około 2 tys. lat temu z dorzecza rzeki Kongo w Afryce Zachodniej zaczęły migrować na wschód czarnoskóre ludy z grupy językowej Bantu, które posiadły zdolność obróbki żelaza. Z wyższością wynikającą z jakości narzędzi mogli bez większego trudu wypierać inne ludy ze swojej drogi na wschód i (po osiągnięciu brzegów Oceanu Indyjskiego) na południe.
|
Dostojny wódz |
Czarnoskóre ludy Bantu dotarły na teren obecnego RPA stosunkowo późno - w XVII i XVIII wieku - tworząc kilka państw, wśród których plemię Nguni zyskało największą sławę. Nguni, z racji doskonale rozwiniętej wojskowej administracji skonsolidowało się jako naród Zulu i pod wodzą króla Shaka rozpoczęło militarną ekspansję doprowadzając do terroru i etnicznego chaosu całą południową Afrykę. Tylko dwa inne plemiona Bantu - Sutu i Suazi - oparło się najeźdźcom tworząc istniejące do dzisiaj niepodlegle państwa Suaziland i Lesotho.
Śmierć Shaka Zulu z ręki własnego brata na szczęście położyła kres niepotrzebnej, wielkiej migracji ludów zwanej Difaqane. To właśnie wskutek difaqane Burowie wędrując na początku XIX wieku do Transwalu natrafili na "puste", nie należące do nikogo tereny uzurpując sobie prawo do bogatych, urodzajnych ziem jako niczyich.
|
Wróżenie |
Nie jest zatem prawdą, że południe Afryki "od zawsze było czarne". Podobny stereotyp jawi się z drugiej strony świata, gdzie słynni Siuksowie dotarli na prerie południowej Dakoty dopiero w połowie XVIII stulecia! Siuksowie żyli od pradziejów jako osiadłe, rolnicze plemię na atlantyckim wybrzeżu dzisiejszych Stanów Zjednoczonych i dopiero presja innych indiańskich plemion i europejskich osadników zmusiła ich do migracji na Zachód.
Dosyć tych dygresji, wyjeżdżamy z Durbanu!
|
Zuluska piękność |
Niecała godzina jazdy na północ od Durbanu odkrywa krajobrazy falistych wzgórz porośniętych lasem i uprawnymi poletkami w dolinach. Jesteśmy w samym sercu zuluskiej prowincji Kwa Zulu Natal. Wjeżdżamy do skansenu. Tuż za bramą wejściową stoi spora budowla mieszcząca sklep ze wspaniałymi wyrobami rzemiosła artystycznego. Jest na czym oprzeć wzrok. Kupującego kuszą maski, rzeźby, torby, kapelusze, plecione koszyki, tarcze, łuki i strzały, nie mówiąc o takich oczywistościach jak widokówki. Obok recepcji wdzięczna murzynka serwuje lokalne piwo. Jest kwaskowate, smaczne, z tym że... ten napój piwa raczej nie przypomina.
Przechodzimy dalej. Przed nami roztacza się widok na kilka typowych zuluskich zabudowań z piękną panoramą zielonych wzgórz w tle. Przed chatami stoi kilku dzielnych wojowników przygotowując się do pokazu, jaki parę razy dziennie można tu obejrzeć. Siadamy w półkolu i czekając na rozwój wydarzeń staramy się uchwycić w obiektywach trening tancerzy.
|
W tańcu |
Rozpoczyna się taniec. Jest równie porywający jak muzyka; oddaje energię i wizje tej ziemi. Nie znając języka jesteśmy w stanie rozumieć treść przekazywanych nam pieśni. Ogniste tańce przerywane są pokazami rytualnych obrzędów, np. wróżenia przyszłości. Mamy też prezentacje zalotów, matrymonialnej oferty i wyliczanki ewentualnych darów (a konkretnie ilość krów) dla wybranki serca. W tym momencie przypominam sobie, że konstytucja RPA zezwala - uwaga panowie - na posiadanie trzech żon! Ale... trzeba wykazać, że jest to zgodne z własną wiarą, no chyba że jesteśmy Zulusami, dla których w tym przypadku nie ma żadnych ograniczeń.
|
Ręczne mielenie ziarna |
Zuluskie tańce powoli dobiegają końca, z crescendo w postaci pięknie zaśpiewanego hymnu "Boże Chroń Afrykę". Nasze wzruszenie sięgnęło zenitu (a właściwie Nadiru, boć to przecie półkula południowa).
Po tym wspaniałym przedstawieniu mamy jeszcze kilka wolnych chwil na spacer pośród zabudowań. Korzystając z okazji odwiedzamy kuchnię, gdzie kobiety mielą ziarno na kamiennych żarnach oraz chatę króla robiąc sobie pamiątkowe zdjęcia z najważniejszą osobą zuluskiej społeczności.
Źródło: Exotica Travel
Materiały dostarczyło
biuro Exotica Travel
warto kliknąć
|