AP 1; Złoto Johannesburga
|
|
|
Niedziela, 7.03.2004
Siódmy dzień tygodnia, siódmy marca, godzina siódma rano. Boeing 747 (ileż tych siódemek w pierwszej linijce!), należący do British Airways, po jedenastu godzinach i dziesięciu minutach lotu z Londynu usadawia mnie na płycie lotniska w Johannesburgu. Już z okien samolotu widać, że Jo`burg to ogromna metropolia z rozległymi slumsami Soweto (South West Township) od południowego zachodu i elegancka Pretoria przylegająca od północy.
|
Wyludnione ulice niedzielnego Johannesburga |
Johannesburg liczy obecnie 5 mln oficjalnych, a tak naprawdę około 9 milionów mieszkańców, w tym - ogromną ilość nielegalnych, biednych i gotowych na wszystko imigrantów z Zimbawbe i Nigerii. Miasto, znane szeroko w świecie jako "Miejsce Złota", czyli Jozi or eGoli, szczyci się mianem najbogatszej metropolii kontynentu oraz trzeciej - po Kairze i Lagos - pod względem liczby ludności.
|
Imponująca architektura downtown |
Odprawa graniczna jest szybka i sprawna, pomimo tasiemcowej kolejki. W ciągu paru godzin od mojego przylotu lądują jeszcze trzy Jumbo Jety, wszystkie zapełnione turystami do ostatniego miejsca: z Londynu, Frankfurtu i Monachium. Wśród przyjezdnych przeważają Holendrzy, Anglicy i Niemcy. Obywatele polscy otrzymują bezpłatnie wizy bezpośrednio na lotnisku pod warunkiem, ze okres ich pobytu w RPA nie przekroczy 30 dni. Oczom nie wierzę, widząc ten żądny zwiedzania tłum w kolejce do odprawy; jakże ten widok koliduje z powszechnym w mediach obrazem RPA jako krainy opływającej... przestępczością i tkwiącej w politycznej niepewności. Jak jest naprawdę, przekonam się w ciągu najbliższych trzech tygodni.
|
Złoty krugerand o wartości 555 USD |
Kilkoro znajomych przyleci za dwie godziny Lufthansą i British. Czekając na nich, wymieniam walutę w lotniskowym banku na miejscowe randy (1 USD = 6.53 ZAR), a kiedy grupka się nareszcie kompletuje, opuszczamy gmach przylotów. Po obowiązkowych pamiątkowych fotkach ruszamy w nieznane z Romanem, dobrym znajomym z dawnych szkolnych lat, który od jakiegoś już czasu niecierpliwie nas oczekiwał z gotowym do drogi pojazdem. Sam Johannesburg - jak zresztą większość dużych miast na świecie - nie jest zbyt bezpiecznym miejscem na swobodne wałęsanie się na piechotę. Dlatego też obecność starego kumpla jawi się nam jak... łaska zesłana przez Niebiosa.
W różnych wymiarach
|
Głęboko pod ziemią |
Od kilku dni trwa pogodowa anomalia. Zamiast skwaru i błękitnego nieba wiszą nad nami szare chmury; jest jednak dość ciepło (jak na początek marca w Europie), około 15 stopni Celsjusza. W ciągu dnia temperatura powinna wzrosnąć do ponad 20 stopni. Klimat regionu zawsze sprzyjał Europejczykom, gdyż miasto, leżące na wysokości 1763 m n.p.m. (w RPA jest to standardowe położenie budynku dworca kolejowego), nie doświadcza zbyt wielkich upałów ani mroźnych zim. Oprócz wysokości należy w tym szczególnym mieście pamiętać również o.... głębokościach: w kontekście wierceń, jako że najdłuższe szyby kopalni złota Western Deep osiągają rekordową głębokość 3777 m pod powierzchnią (...i znowu siódemki)!
Gorączka złota
|
Kopalniane szyby Johennesburga |
Johannesburg to finansowe i handlowe serce Republiki Południowej Afryki, miasto znane z licznych określeń związanych oczywiście ze złotem; Gauteng, Egoli. Na początek jedziemy do odległej o 8 km na południe osady Gold Reef City, która dała początek wielkiemu Johannesburgowi.
Tutaj, pośród wyżyn Wysokiego Weldu, w 1886 roku niejaki George Harrison znalazł złotonośną skałę, nie zdając sobie do końca sprawy z odkrycia najbogatszego na świecie złoża tego szlachetnego metalu. Błyskawicznie powstała górnicza osada, która już w trzy lata później stała się największym miastem Afryki Południowej. Obecne Gold Reef City jest "parkiem tematycznym", zbudowanym wokół czynnego w latach 1887-1971 szybu górniczego nr 14.
|
Taniec w kaloszach |
Skansen dość wiernie odtwarza życie miasta z jego najświetniejszych lat, gdzie można zwiedzić interesujące muzea, obejrzeć zabytkowe budynki, zachwycić się folklorystycznym pokazem i obejrzeć jedyny w swoim rodzaju show górników pląsających w kaloszach (gumboot dancing)! Ten unikalny taniec, mający swoje źródła ponoć w Austrii, "wylansowali" europejscy misjonarze, wielce zgorszeni wdzięcznymi wygibasami półnagich Murzynek.
|
Show Zulusów |
Najbardziej jednak oczarował mnie śpiew Murzynek, których głosy byłyby godne najświetniejszych filharmonii świata.
Inny oryginalny pokaz to najprawdziwszy wytop złota. Tylko i wyłącznie tutaj, w całej Afryce Południowej, publiczność może naocznie przekonać się, "jak to się robi". Widok jest zaiste imponujący: kilogramy czerwono-żółtego, płynnego złota, zastygające w foremne bryły, a wszystko tak blisko od nas, i jednocześnie tak... daleko.
|
Ta bryła złota warta jest 157 tysięcy dolarów USA |
Ponoć każdy, kto dwoma palcami uniesie bryłę od powierzchni stołu, może zostać jej właścicielem! Mnie się nie udało, chociaż wyrwałem do przodu przed zręcznych Koreańczyków jak rączy jeleń. Koreańczykom zresztą też nie wyszło.
Zaliczamy sklepy z pamiątkami. Dają nam one obraz tego, co nas może czekać w świecie suwenirów. Ponieważ mamy przed sobą imponującą trasę, długi pobyt i zaliczenie kilku wybitnie murzyńskich państw, decydujemy się na odłożenie zakupów na ostatnią chwilę. Jak się później miało okazać, była to decyzja słuszna, pomimo ogromnych pokus na początku. Ostatni etap naszej podróży - Kapsztad - szczyci się targiem Greenmarket Square z ogromnym wyborem staroci, gdzie można kupić m.in. rzeźby i maski nie tylko z RPA, ale i z całej Afryki!
Źródło: Exotica Travel
Materiały dostarczyło
biuro Exotica Travel
warto kliknąć
|