Islandia: Syduzi 2004 # 8
| Jakub Syta
|
|
|
Ciąg wulkanów w Lakagigar |
Dzień 8 - piątek 9 lipca 2004
Lakagiga - Blasil - 10km
Rano szybko zwinęliśmy obozowisko - taka była umowa ze strażnikami. W momencie gdy już namiot był złożony w oddali zauważyłem ich samochód. Nie podjeżdżali bliżej, ale jak widać chcieli się upewnić, że dotrzymujemy obietnic. Podjechaliśmy do górnego parkingu i zdobywać kolejne szczyty i podziwiać okoliczne stożki wulkaniczne.
|
Zalany krater w Lakagigar |
Zwiedziliśmy też miejscową jaskinię, która niestety okazała się być bardzo krotka - miała około 15m. Gdy wspieliśmy się na główny krater okazało się, że tam też jest jaskinia. Chyba nawet była dość długa, a na pewno była bardoz zabłocona i w dolnej części pełna śniegu. Trochę się tam powciskaliśmy, zrobiliśmy zdjęcia i ruszyliśmy w stronę drugiej z głównych atrakcji tej okolicy - krateru w którym znajduje się jeziorko oraz koryta dawnej (sprzed ok. 300 lat) rzeki lawy.
|
Wnętrze malenkiego krateru |
Jeziorko jest naprawdę śliczne - turkusowa woda, czerwone skały i piękne słońce tworzyły przepiękną kombinację. Potem ruszyliśmy na spacer korytem, które szczególnie w pierwszej fazie robi duże wrażenie. Jest oczywiście też i kolejna jaskinia - krótka ale za to otwarta - można w 5 minut przejść pod zboczem z lawy i wyjść z drugiej strony. Szlak jest zaplanowany na 2 godziny, my idąc bardzo wolno, co chwile zatrzymując się na zdjęcia oraz z 30 minutowa przerwa na herbatkę zatoczyliśmy kółko w półtorej godziny.
Blagil
|
Wystygła lawa wulkaniczna w Lakagigar |
Po spacerze pojechaliśmy w kierunku Blagil, gdzie jak powiedzieli rangersi można się legalnie (i za darmo) przespać. Doga zajęła sporo czasu. Zów kilka większych rzeczek, kilka bardzo trudnych podjazdów (czułem się jakbym prowadził łazika po księżycu - prawdziwe ekstremum), pomniejsze kratery, groty i oczywiście przez cały czas nieziemskie widoki. Blagil to tak naprawdę 4 chaty - jedna rangersów, jedna przeznaczona na schronisko i zajmowana akurat przez kandydatów na przyszłych przewodników górskich i 2 puste (dla owczarzy?). Jest tez ładna rzeczka i sporo miejsca by rozbić namiot.
|
Pustynia koksu w Lakagigar |
Po obiedzie długo pisaliśmy kartki do znajomych (koszt około 60 ISK + znaczek do Polski za 65 ISK) oraz dyskutowaliśmy o dalszej trasie. Oglądając pocztówki ze zdziwieniem zauważyliśmy, ze miejsce, które czwartego dnia wzięliśmy za Heifoss w rzeczywistości było czymś innym. Na pewno nie był to ten wodospad... Co to jednak było nie wiemy - na pewno byliśmy bardzo blisko tamtego miejsca. Na szczęście po krótkiej analizie zorientowaliśmy się, że pokazała, ze nasze miejsce (nasz "Heifoss") był znacznie bardziej urokliwy od tego prawdziwego.
Źródło: informacja własna
|