Do Reykjaviku
Postanawiamy dojechać do Reykjaviku tunelem - koszt 100 ISK jest i tak mniejszy niż koszt paliwa i nadmiarowych kilometrów podczas jazdy dookoła. Tunel jest fajny - ma prawie 6 kilometrów długości, znajduje się pod Hvalfiordur. Najpierw długo zjeżdża się w dół, pokonuje kolejne zakręty, potem mozolnie wspina na powierzchnie. Ciężkie ciężarówki chyba mogą mieć niekiedy problemy podczas tego podjazdu.
Reykjavik robi wrażenie naprawdę sporego miasta. Wrażenie potęguje to, że od ponad dwóch tygodniu dookoła nas panuje pustka. Stolica Islandii ma bardzo rozbudowane przedmieścia, przejazd przez które zajmuje sporo czas. Nie ma też wyraźnie oznaczonego zjazdu na ścisłe centrum - my pojechaliśmy za daleko i musimy trochę wrócić. Pierwsze kroki skierowaliśmy w stronę pchlego targu. Spodziewaliśmy się wielu fajnych pamiątek a tu - trochę tandety, jakieś używane płytki, kasety video, trochę żywności. Nie znaleźliśmy tam nic ciekawego w jakiejś rozsądnej cenie. Samo centrum miasta jest niewielkie albo bardzo mile. W parkach setki ludzi siedzą na trawie i opalają się popijając piwko, śmiejąc się czy grając w "zośke". Podczas spaceru przechodzimy praktycznie przez całe miasto - oglądamy parlament, katedrę, kościół z ładną rzeźbą pierwszego żeglarza, który dopłynął do Ameryki - Erikka Leifssona (syna Islandii co jest bardzo wyraźnie podkreślone) z pięknymi organami. Reykjavik jest miły, cichy i spokojny. W mieście tankujemy - paliwo jest bardzo tanie - 105.8 ISK, ale trzeba płacić kartą. Jest też dystrybutor obsługowy, ale znów droższy o 5 ISK. Krotka rozmowa z obsługą daje nam idealne rozwiązanie - okazuje się, ze na dystrybutorze znajduje się mały żółty przycisk, który oznacza, że chcemy zapłacić w kasie. Tak tez robimy i po chwili mamy pełny bak i czysty samochód. Myjnie na Islandii są darmowe, samoobsługowe i obecne praktycznie przy każdej ze stacji.
W Reykjaviku pojechaliśmy jeszcze zobaczyć sztuczny gejzer w parku Perlan - około 50 metrów od budynku-restauracji. Czytałem, że gejzer strzela strumieniem wody co 5 minut, jednak a miejscu okazało się, że pracuje wyłącznie do godziny 17. Spóźniliśmy się na pokaz 2 godziny - dobrze, że wcześniej widzieliśmy gejzery w naturze - jestem pewien, że były ładniejsze.
Do Keflaviku
Do Keflaviku dojechaliśmy pół godziny później, drogą nr 41 Na 6 km przed lotnikiem zatankowaliśmy na ostatniej stacji benzynowej – o ile mnie pamięć nie myli był to Odis. Uwaga - stacja wieczorem jest samoobsługowa i umożliwia tankowanie wyłącznie ilości paliwa które są wielokrotnością 500 ISK (przy zapłacie gotówką) lub 1000 ISK (przy użyciu karty). Z punktu widzenia dotankowania kilku brakujących litrów jest to kiepskie rozwiązanie. Nam udało się wlać do baku za 350 ISK, reszta pozostała dla następnego turysty. Niech mu służy.
Dojechaliśmy na lotnisko, zagrzaliśmy herbatkę, wyczyściliśmy i zostawiliśmy samochód w miejscu umówionym z firmą. Nikt nie zjawił się by go od nas odebrać, kluczyli mieliśmy zostawić w schowku (z Islandii ciężko by go było ukraść). Następnie poszliśmy rozłożyć się na lotnisku – tam chcieliśmy spędzić noc. Długo jednak nie posiedzieliśmy - trochę po północy przyszedł strażnik i poinformował nas, ze lotnisko jest na noc zamykane. Możemy wrócić około 5.30. Pięknie, tyle że co mamy robić przez te prawie 6 godzin! Strażnik polecił nam spacer na camping położony 2 kilometry dalej, ale jakoś nam się nie chciało spacerować po nocy. Wróciliśmy do samochodu - może zbyt szybko nikt go nie odbierze.
Źródło: informacja własna