wtorek 18 maja 2004,
Budzimy się o świcie. Jeszcze wczoraj wieczorem widząc pogodne, gwiaździste niebo wiedzieliśmy, że czeka nas piękny dzień. W nocy było chłodno, ale gdy tylko około 7:30 słońce opromieniło kemping Hosmer Gove, zrobiło się ciepło w ciągu dosłownie jednej chwili. To jednak tropik.
|
Wnętrze krateru Haleakala z Visitor Center |
Pakujemy namioty do plecaków, zostawiamy jeden z nich (tzw. gospodarczy, ze zbędnymi garnkami) na kempingu, zabieramy zapasy żywności i wody na 2 doby po czym jedziemy do Visitor Center, aby dostać zezwolenie na kemping w Paliku, wewnątrz krateru Haleakala.
Zezwolenie jest darmowe. Mamy szczęście, miejsca na kempingu są, oprócz nas tylko dwójka turystów zamierza spędzić noc w Paliku Campground. Zanim jednak pracowniczka Parku wręczy nam "permit" musimy obejrzeć 8-minutowy film o regułach zachowania się w tym rezerwacie przyrody i dopiero po takim instruktażu możemy odjechać.
|
Zapraszamy na dół |
Sama idea wędrówki do krateru jest prosta. Zamierzamy zejść z krawędzi (3000 m npm) na dno leżące kilometr niżej, przespać się, a nazajutrz ruszyć w drogę powrotną innym szlakiem - Halemau`u Trail - do parkingu przy głównej szosie położonym na wysokości 2500. Innymi słowy wyjdziemy z czeluści krateru pół kilometra niżej niż punkt startowy, co na pewno będzie miało duże znaczenie.
Jest nas 7 osób z dwoma samochodami do dyspozycji. Jedziemy wszyscy do góry, zostawiamy bagaże i resztę załogi, a w dwójkę kierowców zjeżdżamy z powrotem do punktu jutrzejszego wyjścia - czyli do Halemau`u - i zostawiamy tam jeden z pojazdów. Drugim wracamy na szczyt i pozostawiamy go na górnym parkingu, czyli miejscu zejścia, punkcie początkowym.
|
Co wygodniejsi zwiedzją krater konno |
Niebo jest czyste, bez jednej chmurki, panorama monstrualnego wnętrza rzuca na kolana swoim majestatem i kolorytem. Całość wygląda jak skrzyżowanie powierzchni Księżyca z czerwieniami Marsa!
Punktualnie o 11:11 zaczynamy schodzić. Czeka długa 6-km droga, na szczęście wiodąca przeważnie w dół, z 3000 na 1950 m npm przy końcu dzisiejszej trasy.
|
Kolorowe stoki Kalahaku Pali |
O 12:30 dochodzimy do małej bocznej ścieżki wiodącej w lewo do bajecznie kolorowego krateru o łamiącej język nazwie Ka Lu`u o ka O`o. Za nim, od strony wschodniej ukazują się następne, zachwycające swoimi barwami stożki erozyjne Kama`oli`i oraz Pu`u o Maui. Od przeciwnej strony zauroczają nas strome krawędzie Kalahaku Pali, gdzie pośród księżycowych krajobrazów zazieleniały laki po niedawnych opadach deszczu. Zdjęcia, zdjęcia i jeszcze raz zdjęcia.
|
Endemiczne rośliny ahinahina |
Schodzimy niżej. Z powodu silnego wiatru w plecy idzie się łatwiej, a i skwar nie dokucza. Powietrze aż razi oczy świetlistością. Jest też sucho, dobrze że zabraliśmy duże zapasy wody. W plecakach, poza wodą i żywnością na całą dobę mamy też namioty, śpiwory i karimatki.
Wokoło nas wulkaniczne stożki erozyjne mienią się kolorami. Coraz częściej widzimy bardzo rzadkie, endemiczne rośliny zwane ahinahina, czyli po naszemu srebrny miecz. Jedna z nich zakwita, co staje się prawdziwą ucztą dla każdego świadomego przyrodnika.
|
Trasa na dnie krateru w okolicy Kapalaoa |
Przed 15 osiągamy kabinę Kapalaoa na wys. 2220 m npm. Tutaj przystajemy na chwilę zasłużonego odpoczynku, suszy! Od tego miejsca szlak zmienia charakter biegnąc po kamieniach, gdzie trzeba znacznie już ostrożniej stawiać zmęczone wielogodzinnym zejściem stopy. Znaczny ciężar plecaka i brak kondycji daje o sobie znać.
Około 16:45 dochodzimy do wulkanicznego stożka Olipu`u, w całości pokrytego zielenią, co świadczy o wpływie morskiego powierza nawiewanego tutaj od wschodu, z wciętej w krawędź wulkanu doliny Kipahulu. To właśnie tędy wdzierają się chmury znad oceanu przynosząc życiodajną wilgoć, a nam - być może - niechcianą pogodę.
|
Padliśmy |
O 17:15 jesteśmy już u celu, na polu namiotowym Paliku usytuowanym u zboczy stromego, skalnego klifu. Padamy z nóg.
Zamiast, póki jasno, zająć się rozbijaniem obozu leżymy odłogiem na soczysto zielonej, gęstej trawie, która jawi się w pustynnej dotychczas scenerii jak marzenie z innego snu.
|
Odkażanie noża |
Pogoda nadal dopisuje, na dnie krateru nie wieje już wiatr, chociaż pojawiają się pierwsze, nisko zawieszone chmury. Stawiamy namioty na pachnącej łące.
Rozkoszujemy się kolorami chmur, sporządzamy kolacje z konserw i krakersów, a whisky służy nam do odkażania noża, którym za chwilę będziemy rozcinać pęcherze narosłe na obolałych od marszu stopach.
|
Zachód słońca nad Haleakala |
Dzisiaj zasypiamy jak niemowlęta,
wspomagając szybkie nadejście Morfeusza
częścią whisky...
nie wykorzystaną...
do celów higienicznych.
Źródło: Exotica Travel
Materiały dostarczyło
biuro Exotica Travel
warto kliknąć
|