poniedziałek 17 maja 2004,
Rankiem składamy namioty i opuszczamy deszczowy, a przecież swojski kemping w Waianapanapa obierając kurs na południe do nabrzeżnej części parku narodowego Haleakala. Jutro planujemy wdarcie się do samego wnętrza krateru, a dzisiaj chcemy poznać jego znacznie rzadziej odwiedzany - chociaż również interesujący - fragment w pobliżu wylotu żlebu Oheo.
|
Kilka z Siedmiu Świętych Stawów |
Mijamy Hana, tuż za miasteczkiem, na skromniutkiej stacji benzynowej tankujemy zbiornik paliwa do pełna, w pobliskim sklepiku dokonujemy ostatnich zakupów i jedziemy dalej. Na niebie nadal są chmury, ale... jakby mniej. Na pewno nie zanosi się na kilkudniowy opad.
Droga jest podobna do ostatnio pokonanego odcinka Hana Road, nadal jest wąsko, kręto i niebezpiecznie. Trzeba uważać na zakrętach na niedzielnych kierowców, których tutaj też nie brakuje. Zwłaszcza na farmerów z centralnych Stanów, którzy całe życie jeździli po płaskiej prerii, a teraz zapragnęli "przeżyć" słynną drogę.
|
Siklawy na szlaku |
Kilkanaście kilometrów poza Hana widać znacznie mniej domostw, ale można zauważyć kilka bardzo bogatych posiadłości. Widoki na wybrzeże zwalają z nóg, szum kilku wodospadów wabi do kąpieli, jednak brniemy dalej aż do mostu ponad średniej wielkości strumieniem, gdzie widać kilka fascynujących "stawów".
Te "stawy" (wyczekiwane przez nas Siedem Świętych Stawów) to nic innego jak wyżłobione przez wodę dziury w bardziej miękkim podłożu. Skały w tej okolicy składają się z pokładów stosunkowo twardej lawy przedzielonej miękkim żużlem wulkanicznym. Kiedy woda zeroduje skorupę lawy, błyskawicznie wgłębia się w żużel tworząc "staw". Dzieje się tak co najmniej 9 razy na odcinku paruset metrów. Erozja rzeczna jest więc odpowiedzialna za powstanie tego malowniczego zakątka wyspy.
|
Wodospad Makahiku |
Robimy kilka zdjęć z mostu, poczym zostawiamy samochody na parkingu udając się na pieszy spacer do góry wzdłuż prawego brzegu strumienia. Jest gorąco i parno, wejście jest męczące, ale widoki opłacają każdy wysiłek. Już po kilkunastu minutach docieramy do krawędzi, skąd roztacza się widok na ładny wodospad Makahiku, gdzie w dodatku można chwilę odpocząć.
Kilkanaście dalszych minut marszu ukazuje odmienny krajobraz. Idziemy pośród starej plantacji drzewek guawa, ukazują się egzotyczne tulipanowce, drzewa kukui i figowce. W kilku co ciekawszych miejscach można z krawędzi zejść bliżej strumienia, tym bardziej, że warto.
|
Ścieżka w Bambusach |
Ścieżka wkrótce traci na stromiźnie, dochodzi do strumienia i wnika w uroczy, bambusowy zagajnik. Tematów do zdjęć nie brakuje; bambusy same w sobie tworzą interesujące tematy, do tego pojawia się kilka nowych, niewielkich, ale ciekawych wodospadów. Trasa zaczyna przebiegać po drewnianych kładkach, co bardzo pomaga, zważywszy na rozmokły, gliniasty grunt po ostatnich deszczach.
|
Końcowy wodospad Waimoku |
Kulminacyjnym momentem jest dojście na sam koniec trasy, okraszone wspaniałym widokiem wysokiego na 244 metry wodospadu Waimoku. Chwila relaksu pod kaskadami wody, odpoczynek i... biegniemy truchtem w dół, aby nacieszyć jeszcze oczy stawami przy samym ujściu strumienia do rzeki.
Jest późne popołudnie, w związku z tym większość jednodniowych turystów już ruszyła w drogę powrotna do Kahului, pozostawiając "Stawy" prawie wyłącznie do naszej dyspozycji. Wyjątkowych wrażeń dostarcza naprzemianległa kąpiel w słonej, cieplej wodzie oceanu i chłodnym nurcie strumienia. Jest tu co prawda kemping, ale ponieważ niebo jest nadal łaskawe, decydujemy się na jazdę na szczyt Haleakala, aby jutro rano zejść na dno krateru.
Źródło: Exotica Travel
Materiały dostarczyło
biuro Exotica Travel
warto kliknąć
|