poniedziałek 17 maja 2004
Poza Hana, a właściwie za Siedmioma Świętymi Stawami, droga - ze względu na dziury i brak asfaltu na odcinku kilku kilometrów - jest totalnie ZAKAZANA dla samochodów z wypożyczalni. Warto jednak wiedzieć, ze jest to równie piękna (ale zupełnie odmienna krajobrazowo) jak "Hana Road" trasa, która możemy zamknąć pętle wokół wyspy Maui, poznając przy okazji mało odwiedzane, południowe zbocza wulkanu Haleakala.
W stronę Kahului
|
Winnica Tedeschi |
W dodatku poruszamy się przy znikomym ruchu i przejeżdżamy pod koniec obok słynnej na Hawajach winiarni Tedeschi (wino z ananasów!?). Przy okazji zyskujemy około dwóch godzin na czasie, co jest szczególnie ważne, jeśli tego samego dnia wieczorem wylatujemy z Maui. A przede wszystkim, wariant powrotny południem wyspy jest znacznie bezpieczniejszy, gdyż po pokonaniu stosunkowo krótkiego odcinka z kamienista nawierzchnia trafimy na niezły asfalt i prostą jak strzała drogę, którą wyniosły szczyt Haleakala jak potężny parasol osłania
przed niesionym pasatem deszczem. Jeżeli skusimy się na ten nieco ryzykowny
powrót w stronę Kahului, trzeba zaopatrzyć się w wodę, zapas żywności i
zatankować pełny zbiornik benzyny w Hana.
|
Kamienista droga poza Stawami |
Kilkanaście pierwszych minut jazdy poza "Stawami" utwierdza nas w przekonaniu, ze warto było wybrać tą właśnie trasę.
Mijamy kilka sennych rezydencji, niektóre bardzo bogate, a inne - mimo skromniejszego wystroju - zaskakujące bogactwem innego rzędu - walorów rajskiej lokalizacji...
Mijamy grób Lindbergha, mając nadal w pamięci, że niedaleko stąd swoją rezydencję posiadała inna sławna persona - sp. George Harrison.
Mijamy strome klify porośnięte bujna zielenią, jedziemy obok ślicznych wodospadów, aby w końcu dotrzeć do trwożliwie wyczekiwanego krańca asfaltowej nawierzchni.
|
Wąwozy na stokach Haleakala |
Nie jest tak źle. Wystarczy zwolnić do 20km/godz., aby bez żadnego problemu przejechać przez najgorsze koleiny. Za nami podąża kilka osobowych samochodów, niektóre - o niskim zawieszeniu - wycofują się trasy. Po prawej stronie rosną zbocza wulkanu Haleakala, sam szczyt nadal pozostaje w obłokach, ale od zachodu widać coraz więcej fragmentów błękitnego nieba.
Na horyzoncie wielka Wyspa Hawaii
|
Południowe brzegi wyspy Maui |
Mijamy dwa zabytkowe, jak gdyby opuszczone kościoły, napotykamy skromniutkie sklepiki z podstawowymi artykułami spożywczymi, przystajemy zachwycając się widokami skalistych wybrzeży oceanu i spalonej trawy niebotycznych skłonów po prawej stronie.
Kiedy wjechaliśmy w końcu na asfalt i dotarliśmy do południowo -zachodniego cypla wyspy, oczom naszym ukazał się przerzedzony z chmur horyzont z piękną panoramą Wielkiej Wyspy Hawaii (i potężnych wulkanów Mauna Loa oraz Mauna), a także pomniejszych wysepek: Lanai, Kahoolawe i półksiężyca Molokini.
|
Zachód słońca 17 maja 2004 |
Tak wspaniała panorama zmusiła nas do gwałtownego hamowania i gorączkowej sesji zdjęciowej. Widok po prawej dodał dalszej otuchy, gdyż chmury kłębiące się wokoło Halekala wyraźnie uniosły się jeszcze wyżej. Biorąc pod uwagę fakt, że na tak znacznej wysokości jak szczyt góry (ponad 3000 m n.p.m.) temperatura w nocy na pewno spadnie, mamy nie bezpodstawną nadzieje, ze jutrzejszy poranek ukaże nam wulkan w całej swojej okazałości.
Jeszcze za dnia, o 18:30 wjechaliśmy do parku narodowego Haleakala na kemping Hosmer Grove, gdzie stał tylko jeden namiot, a jedna młoda para spala już jak susły w śpiworach we wnętrzu wiaty.
Niebo zupełnie niespodziewanie rozbłysło czerwono-fioletowymi barwami zachodu. Zamiast zająć się przygotowaniem obozu, pochwyciliśmy aparaty i rozsypali w terenie, by uwiecznić niepowtarzalne barwy i kształty.
|
Jowisz w konstelacji Lwa |
Zachwyceni atmosfera chwili rozbijamy w końcu namioty pośród eukaliptusów. Zaczęło wiać, i to mocno. W ciągu godziny temperatura spadla do około 10 C. Przepraszamy szorty i ubieramy długie spodnie, na palce wciągamy rękawiczki, na głowach pojawiają się czapki. Czy takie mają być Hawaje!?
Wiatr rozwiał chmury. Noc jest czarna, ale jak na dłoni widać dopiero co odsłonięty szczyt Haleakala. Ponad wulkanem iskrzy rozgwieżdżone niebo. Ustawiam statyw, aby zarejestrować układ gwiazd i planet. Dzisiaj wspaniale prezentuje się Jowisz, tkwiący akurat w mojej konstelacji Lwa.
Jutro czeka nas zejście do krateru... dobranoc.
Źródło: Exotica Travel
Materiały dostarczyło
biuro Exotica Travel
warto kliknąć
|