AUS i PNG 2; Plaże Sydney
|
|
|
|
Urocza, skalna zatoczka |
Sobota 1.11.2003.
W Polsce Dzień Wszystkich Świętych, chłodno, tutaj żadnego święta się nie odczuwa, a temperatura 13 stopni Celsjusza też do wysokich nie należy.
W nocy nad miastem przeszedł silny wiatr, taki minicyklon, połamał drzewa, uszkodził budynki, ale dzisiaj jest już spokojnie, na śródziemnomorsko- błękitnym niebie unosi się kilka małych cumulusów.
|
Słynna plaża Bondi Beach |
Kiedy tylko poczułem pierwsze oznaki wytchnienia po dalekiej podróży na krańce świata, ruszyłem do pobliskiej dzielnicy King Cross, gdzie na stacji kolejki wsiadłem w pociąg jadący do Bondi Junction, a następnie w autobus linii 380 ku najsłynniejszej bodaj australijskiej plaży, surfingowego raju o pociągającej, tajemnie brzmiącej nazwie Bondi Beach (wymawiają "bondaj"!).
Plaża jest rzeczywiście piękna, wzdłuż deptaka snują się tłumy młodych ludzi o wysportowanych sylwetkach, w knajpkach życie wręcz kipi, kelnerzy roznoszą półmiski z owocami morza i chłodnym piwem VB czyli Victoria Bitter. W wodzie pływa sporo ludzi, głównie surfingowców, a poza plażą, w obu kierunkach roztaczają się wspaniale widoki na skalne cyple porozdzielane kolejnymi, równie uroczymi jak Bondi plażami.
|
Fascynująca rzeźba przy plaży |
Wzdłuż brzegu prowadzi wielokilometrowa ścieżka dla pieszych. Aby fizycznym ruchem doprowadzić organizm do stanu normalności, ruszam na południe. Akurat trwa wystawa Sculpture by the Sea i wzdłuż brzegu w najciekawszych miejscach poukładano pod gołym niebem intrygujące rzeźby. Figury z metalu, z plastiku, gumy, z drewna, tkanin... Na straganach można nabyć katalog i dowiedzieć się, co dany artysta miał na myśli, tworząc takie czy inne dzieło. Ja jednak wolę sam, bez podpowiadania domyślać się idei każdej rzeźby, w końcu to właśnie powinno decydować o sile przekazu artysty.
|
Wiosenny kwiat z miejskich plaż |
Podziwiam piękne pejzaże Morza Tasmańskiego, półki z piaskowca przewieszone nad przepaściami, kolorowe tekstury skał, zakątki wybrzeża porośnięte setkami żółtych, niebieskich i fioletowych kwiatów. Na południowej półkuli trwa przecież wiosna!
Mijam plaże Tamarama i Bronte, dochodząc po wielu kilometrach do Clovelly, gdzie nieco strudzony poddaję się i wsiadam w autobus, aby korzystając z pięknej pogody dotrzeć do samego wyjścia w morze Zatoki Sydney.
|
Skalne struktury |
Okolice cypla South Head obfitują w liczne, zachwycające miejsca, małe zatoczki - jak Watson Bay - z panoramą centrum miasta, ukryte plaże (m.in. dla nudystów), i strategicznie ważny punkt z zabytkową armatą z czasów wojny krymskiej (1872) oraz starą latarnią morską Hornby Lighthouse. Widoki na strome klify są imponujące, tym bardziej, że akurat przepływa wydobyty kilkanaście lat temu z dna morza w Tasmanii, odrestaurowany dwumasztowiec James Craig. Korzystając z resztek wczorajszego wiatru na pełnych żaglach wypływa z przystani, odtwarzając czar bezpowrotnie minionej epoki żaglowców.
Zapada zmrok, pełen wrażeń wracam do hotelu w dzielnicy o egzotycznej, lecz dla mnie nieco zabawnej nazwie Woolloomooloo, gdzie w jednym wyrazie występuje aż 8 liter "o"!.
Źródło: Exotica Travel
Materiały dostarczyło
biuro Exotica Travel
warto kliknąć
|