AUS i PNG 8; Kuranda i Aborygeni
|
|
|
|
Aborygeńskie wzornictwo |
Cairns, czwartek, 6 listopada 2003
Nurkowanie na Wielkiej Rafie Koralowej nie było jedynym celem przylotu z Sydney. Jedna z większych atrakcji turystycznych Cairns jest wyjazd do Kurandy, na pobliski Płaskowyż Atherton połączony najczęściej z wizytą w ośrodku kultury aborygeńskiej w Tjapukai. Taka standardowa wycieczka jest oferowana przez każde biuro podróży w mieście i hotelowe recepcje, kosztuje 125 AUD.
|
Ręcznie malowana lokomotywa |
Transferowy autokar zabiera mnie sprzed hotelu o 8 rano i wiezie na stację kolejową Freshwater Station. Tam otrzymuje wszystkie bilety i wejściówki.
O 8:45 podjeżdża wiekowa ciuchcia, za chwile wypełnią ją pasażerowie, głównie turyści z Japonii i Niemiec.
|
Zabytkowy pociąg pokonuje wiekowe mosty w buszu |
Jedziemy najpierw równiną wzdłuż wybrzeża, pośród plantacji trzciny, potem zaczyna się wspinaczka na płaskowyż. Pociąg złożony z 14 wagonów prowadzą dwie ręcznie malowane lokomotywy diesla, wagony są drewniane, świetnie zachowane, z fotografami z dawnych lat. Po pierwszym z 15 tuneli ukazują się ciekawe widoki na góry pokryte zwrotnikowym lasem.
|
Wodospad Barron Falls |
Już teraz widzę, że najlepiej siedzieć w dwóch pierwszych albo ostatnich wagonach, gdyż na zakrętach można zrobić interesujące zdjęcia zakręconemu pociągowi. Lepiej siedzieć z prawej, twarzą do przodu.
Podróż koleją trwa półtorej godziny, z 10-minutowym postojem na przystanku Barron Falls oferującym widok na wodospad Barron opadający 280 metrów kaskadami pośród ciemnych skał.
|
Stacyjka w Kurandzie |
Kilka minut później (punktualnie o 10:15) przystajemy wśród tropikalnej zieleni na uroczej stacji Kuranda, krytej czerwonym dachem. Schładzam się drinkiem w stylowej scenerii baru Bottom Pub i spaceruję uliczką Coondoo w głąb miasta, by po 20 minutach wałęsania się wśród przypominających florydzkie (Key West) uliczek zboczyć na szlak Jungle Walk. Tutaj, na początku szlaku spotykam Aborygenów pijących piwo, przedstawiam się, wymieniamy pozdrowienia, są mili, pozują do zdjęć.
|
Nietoperz z dżungli Queensland |
Potem zawadzam mini schronisko dla nietoperzy i w końcu słynny lokalny targ. "Market" jest dużą atrakcją turystyczną, gdzie można kupić różne, rzeczy, coś zjeść i zrobić sobie pamiątkową fotkę z misiem koala na ręku.
Obok kramów z typowymi dla regionu pamiątkami (skóry kangurów, skórzane kapelusze, płaszcze, bumerangi, rury do grania didgeridoo...) jest również minizoo z australijskimi motylami (Butterfly Sanctuary) i ptakami (birdworld).
|
Kolejka linowa z Kurandy ponad dżunglą |
O 13:30 jestem z powrotem w pobliżu dworca kolejowego, ale tym razem na zbudowanej w 1995 roku stacji kolejki linowej. Wsiadam do jednego z 114 wagoników (zwanych lokalnie gondolami), nadchodzących co minutę, aby w powietrzu, wysoko ponad koronami drzew dać się unieść aż 7.5 km do Caravonica Lakes, już na poziomie morza. Lina została wsparta na 36 słupach, wstawionych w środek dżungli przez helikoptery.
|
Aborygeni z Tjapukai |
Powietrzna podróż daje wgląd w życie dżungli, kolejka staje na stacji Barron Falls, ale dla odmiany z lewego brzegu rzeki dając możliwość wyjścia i spaceru do trzech tarasów widokowych. Druga możliwość wyjścia z wagonika istnieje na kolejnej stacji Red Peak Station, gdzie jest przesiadka, ale również i tu warto odbyć spacer liczącą 175 metrów ścieżką pośród egzotycznych drzew, których w tym miejscu (545 metrów n.p.m.) jest ponad 160 gatunków. Na dalsze przechadzki brakuje czasu, bo o 14:45 w skansenie Aborygenów na końcowej stacji w Tjapukai czekają pierwsze występy.
|
Pokaz gry na Didgeridoo |
Skansen składa się z kilku segmentów, zaczynam od prezentacji lokalnych roślin używanych przez Aborygenów, potem słucham gry na didgeridooo, rzucam dzidą, bumerangiem, idę do amfiteatru, aby posłuchać opowieści o stworzeniu świata, potem mam pokaz tańców, krzesanie ognia i... to wszystko na dzisiaj.
O godzinie 16:40 przed skansenem czeka już autokar i zawozi turystów w pół godziny do hotelu.
Zanim położę się spać załatwiam hotelowy sejf (4 AUD za 7 dni) gdyż jutro o świcie wybieram się na spotkanie prawdziwej przygody - do Nowej Gwinei.
Źródło: Exotica Travel
Materiały dostarczyło
biuro Exotica Travel
warto kliknąć
|