Andrzej Kulka » AUS i PNG 2003 » AUS i PNG 12; W stronę Wewak
AUS i PNG 12; W stronę Wewak



Goroka, poniedziałek 10.11.

Czeka mnie kolejny etap podróży po Nowej Gwinei, wylot do miejscowości Wewak na północnym wybrzeżu wyspy. Kiedy o świcie zobaczyłem za oknem nisko zawieszone, deszczowe chmury, zwątpiłem czy samolot z Madangu poprzez Mt. Hagen do Wewak zdoła odbyć rejs pośród gór sięgających niebagatelnych 4500 m n.p.m.


Zobacz  powiększenie!
Mt. Wilhelm, najwyższy szczyt Nowej Gwinei
Na lotnisku dowiedziałem się jednak, że wszystko jest w porządku i faktycznie po zaledwie godzinnym opóźnieniu na płycie lotniska wylądował 15-osobowy śmigłowy samolot EMB 110P1 Bandeirante produkowany przez Brazylię. Ważą bagaż limitowany do 16 kg, i 5 kg dla podręcznego.

Samolot jest zapełniony, leci ze mną kilku turystów, misjonarz, początkujący lotnik z Australii i Papuas. Po wzbiciu się ponad doliną Goroka widać przepiękne, pokryte dżunglą góry. Po minięciu Kundiawa po prawej ukazuje się prawie w całości mierzący 4509 m n.p.m. Mt. Wilhelm - najwyższy szczyt na terenie Papui Nowej Gwinei.

Zobacz  powiększenie!
Na plaży w Wewak
Po 30 minutach lotu lądujemy na chwile w Mt. Hagen, aby po krótkiej przerwie na zatankowanie paliwa ruszyć w dalszą, liczącą około 45 minut podróż do Wewak. Samolot wznosił się ponad górami, po czym osiągnął równiny i rzekę Yuat, która nieco dalej wpada do słynnego Sepiku. Dotarliśmy w końcu do brzegu Morza Bismarcka, a ogólnie rzecz biorąc nad brzeg Pacyfiku, wyjątkowo w tym miejscu urozmaicony. Z góry widać, jak ładnie położony jest Wewak; liczne złote plaże obramowane palmami kokosowymi, zatoczki, cyple i kilka wysepek na horyzoncie.

Zobacz  powiększenie!
Stylowe wejście do hotelu Windjammer
Odbieramy bagaż i wsiadamy do mikrobusu należącego do hotelu Windjammer, najlepszego ponoć w całym mieście. Hotel z zewnątrz faktycznie jest imponująco- egzotyczny, z bogatymi płaskorzeźbami i wielce oryginalnym wystrojem.

Po zakwaterowaniu pytam w recepcji o przewodnika po Dolnym Sepiku, dowiadując się, że z hotelem współpracuje niejaki Stephen Buku, jeden z najlepszych znawców regionu. Steve przychodzi do hotelu i grupce dzisiaj przybyłych zainteresowanych dalszą podróżą turystów wyłuszcza szczegóły ewentualnej ekspedycji.

Zobacz  powiększenie!
Mam ochotę pojechać do osady Angoram na lewym brzegu wielkiej rzeki, a stamtąd odbyć motorową łodzią całodniową podróż po okolicznych wioskach. Liczę na doświadczenie wielkich przygód.

Przygód jak dotąd nie brakuje, trudności i obaw też, wynikających już nie z faktu niegdysiejszej obecności ludożerców w dorzeczu Sepiku (stąd ta ponura sława!) ale przede wszystkim z występowania malarii. Groźna choroba roznoszona przez komary jest tutaj powszechna, a profilaktyka zakłada używanie lęków, które nie są obojętne dla zdrowia. Najczęściej stosuje się lariam, malaronę, chloroquine, mefloquine, a ja akurat dostałem doxycyklinę (100 mg codziennie przez 4 tygodnie!), co mnie smuci wielce, gdyż w tym gorącym i wilgotnym klimacie musze ograniczyć spożycie piwa. A lokalny browar SP (skrót od South Pacific) jest niezły.

Zobacz  powiększenie!
Smażalnia kurczaków w środku miasta
Stephen Buku prowadzi nasza grupkę spacerem wzdłuż plaży do miasta (town). Przystajemy w banku celem wymiany pieniędzy, kurs dolara jest mnie więcej taki sam jak w Port Moresby, ale znacznie korzystniejszy niż w Goroka. Potem kupujemy zapasy żywności i wody na jutrzejszą wyprawę.

Reszta dnia upływa na relaksującej kąpieli w ocenie, w wodzie o temperaturze co najmniej 28 stopni Celsjusza. O 7 wieczorem do hotelowego baru (Bar Crocodile) ma przyjść Steve i oznajmić detale jutrzejszego wyjazdu.

Zobacz  powiększenie!
Orzechy palmy betelowej na targu w Wewak
Renomę tego przewodnika potwierdza książka Lonely Planet, oraz niespodziewanie spotkany dzisiaj w mieście Ralf Stuttgen.

Ralf jest człowiekiem- legendą, jednym z popularyzatorów turystyki dla młodych ludzi z Europy. Urodził się w Berlinie w 1939 roku, wyjechał na misje, aby po latach zarzucić działalność duszpasterską i zająć się pracą pozytywną w jego swoiście pojmowanym wydaniu.

Na kolacji w hotelowej restauracji wydaje się, że słyszę polską mowę; wytężając uwagę zerkam wokoło i widzę kilku schludnie ubranych, cicho się zachowujących mężczyzn. Jak na turystów z Polski wyglądają zbyt porządnie, tym bardziej, że na środku stolika stoi butelka czerwonego wina. Coś mi nie gra w tym obrazku.

Zobacz  powiększenie!
O.Palotyni z Nowej Gwinei (drugi z lewej to autor)
Podchodzę więc i zagajam rozmowę. Są to polscy misjonarze, ojcowie Palotyni, którzy pracując na codzień w buszu spotkali się właśnie dzisiaj, aby uczcić imieniny jednego z nich: Janusza Namyślaka. Palotyni mają w Wewak swój własny dom (adres dla ciekawskich: Fr.Jacek BILIK, POBox 107, Wewak ESP, Papua New Guinea, tel. 856-2972, e-mail; pallottinespng@global.net.pg) i zapraszają na spotkanie u siebie, jak tylko wrócę z wycieczki nad Sepik. Polecają zobaczyć nad Sepikiem wioski Korogu i Palembe. Proszę księży o ustawienie się do pamiątkowego zdjęcia, na fotografii od lewej widnieją; Piotr Czerwonka, Janusz Namyślak, Paweł Kotecki, Jacek Bilik, Krzysiek Marka i Darek Woźniak.

Zobacz  powiększenie!
Przepiękny dzioborożec w hotelowej kafejce
Kładę się spać wyjątkowo wcześnie, gdyż planujemy wyjazd na jutro na godzinę 3 nad ranem! Pora jak dla skazańców, ale nie żałuję, bo dzięki takim właśnie wyjazdom nasz pobyt w Papui jest dłuższy i bogatszy w treść.

Źródło: Exotica Travel

Exotica Travel Materiały dostarczyło
biuro Exotica Travel

 warto kliknąć

1
AUS i PNG 2003
WARTO ZOBACZYĆ

Nowa Zelandia: Westland NP - dziki i wilgotny
kontakt
copyright (C) 2004-2005 Andrzej Kulka                                             powered (P) 2003-2005 ŚwiatPodróży.pl