Andrzej Kulka » Wild West 2003 » WW 7, Plaża Skorpiona
WW 7, Plaża Skorpiona



Zatoka Potato Harbor
Czwartek 25 września. Po szybkim śniadaniu w McDonaldzie jedziemy kilka minut na miejską przystań, zabierając ze sobą wyłącznie sprzęt i zapasy żywności niezbędne do przeżycia jednej doby na wyspie Santa Cruz, czyli namioty, śpiwory i jedzenie na jedną kolację i jedno śniadanie.

Zobacz  powiększenie!
Na ścieżce w Santa Cruz
Statek wyrusza z Ventura punktualnie o 9 rano. Nad głowami jaśnieje pogodne niebo, morze w cieśninie jest spokojne, ale jeszcze dwa dni temu do południowej Kalifornii dotarł z Meksyku mocny huragan, który jednak skręcił na wschód zalewając deszczem południową, pustynna Arizonę. Mamy szczęście!

Zobacz  powiększenie!
Widok z Cavern Point
Do przystani na Plaży Skorpiona dobijamy po godzinie łagodnej jazdy. Jesteśmy na jednej z pięciu wysp, jakie składają się na mało znany i rzadko odwiedzany Park Narodowy Wysp Channel Islands. Nasz wybór padł na Santa Cruz ze względu na jej duże zróżnicowanie, tak pod względem krajobrazowym jak i bogactwa oferowanych tutaj szlaków pieszych. Musze tutaj wyjawić, że za dwa dni szykujemy się wszyscy do zejścia w jeden dzień na samo dno Wielkiego Kanionu Rzeki Kolorado w Arizonie. Zadanie trudne, ale kondycyjnie i duchowo jesteśmy do niego coraz bardziej przygotowani.

Zobacz  powiększenie!
Stare rancho w Scorpion
Na razie odbieramy swoje bagaże i niesiemy pół kilometra na uroczy kemping w zagajniku pachnących eukaliptusów. Jest tutaj toaleta i kran ze zdatną do picia woda, są metalowe, szczelne pojemniki, gdzie można schować żywność przed myszami roznoszącymi śmiercionośnego virusa hanta. Niestety, nie można palić ogniska! Poświęcamy godzinkę na rozbicie namiotów, zaparzenie herbaty, pakowanie suchego prowiantu i ruszamy na szlaki. Wybieram najtrudniejszy - Smugglers Cove - określany na mapkach jako strenuous, czyli wycieńczający. To brzmi zachęcająco.

Zobacz  powiększenie!
Endemiczne rośliny wyspy
Pięciokilometrowa trasa biegnie na przeciwległy brzeg wyspy, do Zatoki Przemytników (Smugglers Cove) łagodnymi zakrętami na południe pośród lak wypalonej słońcem, brunatnej trawy. Po dwóch godzinach marszu, w silnym wietrze i piekącym słońcu, docieram na miejsce. Kilku z nas kąpie się w oceanie, kilku drzemie na ławkach a ja z Mirkiem i Piotrkiem ruszam na skróty przez suche badyle w stronę Kotwicowiska Żółtych Brzegów (Yellowbanks Anchorage), aby się przekonać, że tam właśnie są najładniejsze widoki. Panorama wstecz, na Smugglers Cove jest przepiękna, ale pejzaż następnej zatoki, o zielono-niebieskiej wodzie, ze stromymi klifami w tle i dnie pokrytym białym piaskiem, jest jeszcze bardziej zachwycający.

Zobacz  powiększenie!
Owocująca opuncja
Pora wracać w stronę kempingu, przedzieranie się na przełaj po krzakach zajmuje sporo czasu, a chcę zdążyć na zachód słońca do miejsca zwanego Potato Harbor, po drugiej stronie wyspy, półtora kilometra poza naszym kempingiem. Po drodze dostrzegam dwa niejadowite węże, lisie nory i sporo śladów po działalności dzikich świń. Zatrzymuje się kilkakrotnie, aby fotografować rośliny, łagodne wzgórza i 100 metrowe klify, o które z hukiem rozbijają się oceaniczne fale. Jednym z ładniejszych miejsc w powrotnej drodze jest niewielki zagajnik starych cyprysów, kontrastowo zieleniejących się wśród burych łąk.

Zobacz  powiększenie!
Zatoka Potato Harbor
Mijam kemping i kieruje się na zachód, tym razem łagodnie wznoszącą się, łatwą do pokonania ścieżką, na jej koniec - do chyba najbardziej malowniczego zakątka tej części wyspy, jaką jest panorama Potato Harbor. Wypełniona krystaliczno-zieloną wodą zatoka ma owalny kształt, jest okolona stromymi skalami o zmiennych barwach, wygląd jak małe Galapagos, tym bardziej, że na jednej ze skałek dostrzegam stado głośno ryczących morskich lwów. Nie mówiąc już, że główna wyspa Galapagos też zwie się Santa Cruz. Słońce zachodzi we wróżących dobrą pogodę żółtoczerwonych barwach ponad zachodnią częścią wyspy, dając fenomenalny pokaz gry świateł na wodzie, niebie i skalnych przepaściach.

Do kempingu wracam już po ciemku, w świetle latarki. Jest spokojnie, wiatr ucichł, eukaliptusy wydają aromatyczny zapach. Mając w nogach około 20 kilometrów marszu zanurzamy się w śpiwory i po zasłużonej kolacji błyskawicznie zasypiamy.

Źródło: Exotica Travel

Exotica Travel Materiały dostarczyło
biuro Exotica Travel

 warto kliknąć

1
Wild West 2003
WARTO ZOBACZYĆ

USA, Wirginia: Jamestown
kontakt
copyright (C) 2004-2005 Andrzej Kulka                                             powered (P) 2003-2005 ŚwiatPodróży.pl