Andrzej Kulka » Wild West 2003 » WW 9, Droga przez pustynię
WW 9, Droga przez pustynię



Ogród kaktusów cholla
Sobota 27 września. Wyjeżdżamy z hotelu w Ventura bladym świtem, gdyż czeka nas 616 mil, czyli aż tysiąc kilometrów jazdy do Wielkiego Kanionu. Można ten dystans skrócić, ale zapragnęliśmy obejrzeć kolejny rzadko odwiedzany, mało znany a - jak się okazało - fascynujący Park Narodowy Drzew Jozuego.

Park Narodowy Drzew Jozuego

Zobacz  powiększenie!
Skalne formy
Jedziemy godzinę autostradą nr 101 na południe do Los Angeles, w centrum miasta skręcamy prosto na wschód autostrada międzystanową I-10. Tuż poza Palm Springs zjeżdżamy w stronę gór majaczących po lewej stronie i około południa docieramy do wymarzonego Parku. Żar leje się nieba, termometr pokazuje 40 stopni Celsjusza w cieniu! Trudno sobie wybrać gorszą porę dnia na zwiedzanie pustynnych okolic, ale nie mamy innego wyjścia, wieczorem musimy być daleko stąd; na kempingu w Wielkim Kanionie w północnej Arizonie.

Zobacz  powiększenie!
Drzewa Jozuego
Pomimo upału i pionowo padających słonecznych promieni znajdujemy kilka wspaniałych tematów do zdjęć. Do Parku Narodowego Drzew Jozuego (Joshua Tree National Park) wjeżdżamy od zachodu. Po około 10 minutach jazdy znajdujemy się już w zupełnie nowej dla nas scenerii, pośród wielkich skalnych ostańców z rozrzuconymi ogromnymi jukami o rozgałęzionych konarach. To są właśnie rośliny, które pierwszym mormońskim osadnikom przypominały wzniesione ku niebu ręce modlącego się proroka, stąd nazwa drzewa Jozuego.

Zobacz  powiększenie!
Oryginalny kaktus ocotillo
Te niezwykłe rośliny rysują się pięknie na tle nieba i jasnych granitowych skał, na ścianach od czasu do czasu dostrzegamy trenujących wspinaczy. Flora wokoło jest typowa dla tzw. wysokiej pustyni, typu Mojave. Ale kiedy zjeżdżamy niżej, do wschodniej części Parku, obserwujemy wyraźną zmianę roślinności. Na płaskich zboczach pojawiają się malownicze kaktusy cholla oraz przypominające wiechcie mioteł kaktusy ocotillo. Te pierwsze, swoim kształtem, kolorytem i załamaniem światła zauroczyły nas zupełnie. Pora jednak jechać dalej.

Zobacz  powiększenie!
Kwiaty na pustyni
Końcówka Kalifornii nie okazała się dla nas zbyt szczęśliwa, tuż przed leżącą na środku rzeki Kolorado granicą z Arizoną zatrzymał nas policjant i wlepił pasażerom mandaty za... nie zapięte pasy. Bye bye California!

Reszta dzisiejszej trasy przebiegła już bez większych emocji. Płaskie, wypalone na pieprz tereny pustyni Sonora ustąpiły miejsca pokrytym sosnami górom centralnej Arizony. Po ciemku przejechaliśmy przez Prescott, około 22 dotarliśmy do autostrady I-40 i tuż przed północą zahamowaliśmy na zarezerwowanych uprzednio miejscach 152 i 153 na kempingu Mather Campground w Parku Narodowym Wielkiego Kanionu. Nasze stanowiska były co prawda już zajęte przez jakichś niekumatych Kalifornijczyków, ale po uprzejmej wymianie zdań rozbiliśmy namioty tam gdzie należało. Jutro czeka nas kondycyjny sprawdzian, czyli pełne emocji zejście do Kanionu! A jeszcze przed zaśnięciem słuchamy wywołującego dreszcze wycia kojotów i podziwiamy wzejście gwiazdozbioru Byka, z czerwonym Aldebaranem i iskrzącą konstelacją Plejad.

Źródło: Exotica Travel

Exotica Travel Materiały dostarczyło
biuro Exotica Travel

 warto kliknąć

1
Wild West 2003
WARTO ZOBACZYĆ

USA, Wirginia: Jamestown
kontakt
copyright (C) 2004-2005 Andrzej Kulka                                             powered (P) 2003-2005 ŚwiatPodróży.pl